Stała się rzecz straszna: ulicami Warszawy, europejskiej stolicy przemaszerowały hordy faszystów i nazistów prowadzone przez urzędującego prezydenta i cały rząd! Media w Europie, i nie tylko, raz jeszcze przypomniały do jakiego poziomu stoczyła się Polska.
Miałem niedawno ciekawe spotkanie z wieloletnim parlamentarzystą i byłem wicepremierem Kirgistanu, przewodniczącym stowarzyszenia miejscowej mniejszości niemieckiej. Ze względu na swoje obowiązki bywa często w Europie i dosyć dobrze się orientuje co się u nas dzieje. O sytuacji w Niemczech ma zdanie wyrobione: dobrze nie jest. Dominacja lewicowego myślenia + najazd muzułmanów źle wróży. Społeczeństwo jest bezbronne wobec tego, co go czeka. Chrześcijaństwo, które budowało kontynent, w odwrocie - atakowane przez własne dzieci. Nawet chadecja głupieje: „Wezmą lesbijkę do rządu lub parlamentu i się dziwią, że tracą wyborców”. W Polsce według byłego premiera sytuacja jest nad wyraz korzystna. Gospodarka ma się wyśmienicie, a Polacy wytrzymali nacisk UE i nie poddali się namowom do popełnienia zbiorowego samobójstwa.
Przerażony Europejczyk patrzy na Polskę. Otóż patrzy z nadzieją. Spotykam wielu ludzi z różnych krajów i coraz wyraźniej mówią oni o tym, że przeraża ich to co się dzieje na ich podwórku. Ten głos przerażenia jest coraz powszechniejszy i tylko dzięki bohaterskiej politpoprawności europejskich mediów nie przedostaje się na powierzchnię. Niemiec z butelką piwa patrzy smutny w telewizor na maszerujące tłumy faszystów i zazdrości nam takich marszów. Choć oficjalnie będzie się oburzał hasłem „Biała Europa dla białych”, to szeptem zwierzy się sąsiadowi, że ma już wszystkiego dosyć. Francuz oglądając naszych nazistów z pochodniami nie może się nadziwić, że nie spalono żadnego samochodu, a on co roku drży na Nowy Rok, żeby mu arabusy nie spalili jego renówki. Naprawdę co raz więcej ludzi w Europie na same słowo Bruksela i Sztrasburg ma mdłości. Te mdłości są jeszcze podskórne i duszone wewnątrz wytresowanym w lewactwie od dzieciństwa umysłem. Wszechpotężne media dławią bunt na poziomie umysłu. Ale fakty zwyciężą, bo bez końca nie da się głowy odwracać.
Znajomy ze Szwecji opowiada, że w szkole gdzie pracuje już od 4 lat nie przyjęto ani jednego szwedzkiego dziecka. Drugi z Austrii, że w szkole, gdzie uczą się jego dzieci, już dwa lata żadne dziecko nie poszło do Pierwszej Komunii. Niemiec z Hamburgu ściszonym głosem mówi o dwóch Polkach, które rzuciły się na pomoc gwałconej dziewczynie, kiedy to jego rodacy, stojący przed pobliską dyskotekę, udawali, że nic nie słyszą. Polki tak pognały muslimów, że aż im policjanci zwrócili uwagę, aby na przyszłość nie gnały zboczeńców, tylko od razu dzwoniły na policję. Słowak pozdrawia przez skypa z okazji dnia Niepodległości i mówi: „Trzymajcie się Polacy i bądźcie dumni z tego jacy jesteście. Gdybym się nie urodził Słowakiem, to chciałbym być Polakiem”.
Przerażony Europejczyk patrzy na marsz faszystów w Warszawie i kombinuje, jak tam się dostać, kiedy to u niego zacznie się już rozróba na całego. A głupie europejskie media dają, same tego nieświadome, jasny przekaz: jeśli co Warszawa się obroni i tam trzeba wiać. Tak więc znowu Polska przez niezbadane wyroki Boskie może zostać Winkelriedem narodów. Kiedy ktoś z Zachodu zaczyna mnie dręczyć, dlaczego Polska nie przyjmuje uchodźców oświadczam jak najpoważniej: „Szykujemy wolne miejsca na drugą falę”. „Jaką drugą falę?”. „No na nas”. Bo przecież biały człowiek w kolorowej Europie ma prawo mieć miejsce dokąd będzie mógł zwiać.