Dawno obiecana piosneczka ogniskowa (z cyklu:
Zestrzelmy myśli w zimne ognisko – zlodowaciałe dusze pozbędą się głupich wzruszeń).
Kiedy i czemu obiecana – niknie w mrokach…
Czy się nada do nastrojonej już gitary? Się okaże. A może powinna nosić tytuł Amazonia?
Nie wiem. Ale nie wątpię, że Vitus wie (i nie tylko to rozstrzygnie).
Najlepszego!
Nie czaruj ty nas, aniele,
zaspokojonym pragnieniem,
i krzyku nie tłum knebelkiem,
kiedy nas łapie wzruszenie.
A kiedy szczęściem pijani,
utartą gubimy ścieżkę,
nie wyprowadzaj na prostą,
ani do izby wytrzeźwień.
Pasażerowie na gapę,
jakoś do siebie dojdziemy,
zamiast się karmić erzacem –
gryziemy orzechy twarde.
Nie dzieląc na czworo zdania,
w chórze z innymi niezgranym,
choć nam próbują zakładać
nowy i zgrabny kaftanik.
Nawet przyparci do ściany,
z gorącą wodą wylani,
śpiewać będziemy do końca
z zaciśniętymi zębami.
Pasażerowie na gapę,
jakoś do siebie dojdziemy,
zamiast się karmić erzacem
gryziemy orzechy twarde.