bren bren
493
BLOG

Mokra sobota. Apendyks, cd.

bren bren Kultura Obserwuj notkę 34

Prego, signori
Zwrot ten słyszeli później bardzo często. W różnych okolicznościach. Stosowane tu normy grzecznościowe niekiedy ich dziwiły, jak i wiele innych zjawisk, ale pomni przestróg choreografa nigdy o nic nie pytali. W końcu to nie była ich sprawa. Szybko przyzwyczaili się, że gdziekolwiek chcieli wejść – do sklepu czy restauracji – nie im należało się pierwszeństwo. Towarzyszący im na każdym kroku dżentelmeni w marynarkach nie musieli ich, jak na początku, łagodnie powstrzymywać. Suchy i inni spokojnie czekali, aż któryś z elegantów zajrzy do wnętrza, a potem szeroko otworzy drzwi, z niezmiennym – prego, signori.
Mimo odmienności obyczajów, atmosfera była miła. Suchy nawiązał bliższy kontakt z jednym z towarzyszących im nieustannie dżentelmenów o imieniu Giulio. Podstawą porozumienia była pasja motoryzacyjna. Toteż gdy trzeba było dostarczyć na plan atrakcyjny kabriolet, który miał uczestniczyć w kulminacyjnej scenie, i Suchy poprosił o możliwość poprowadzenia rekwizytu, momentalnie usłyszał prego.
Suchy – rozpoznając obce auto na krętej, górskiej drodze – bez zdziwienia zauważył, że ktoś stara się go wyprzedzić. Zwolnił odrobinę, i chciał nawet lekko zjechać na pobocze. Jednak siedzący na tylnym siedzeniu drugi dżentelmen uniósł się nieco, rozchylając przy tym marynarkę, zwykle szczelnie zapiętą. I mijający ich kierowca grzecznie zrezygnował z dokończenia manewru, a rozparty obok Suchego Giulio z uśmiechem wskazał środek drogi. Prego. Później nikt już nie podejmował próby wyprzedzania, co wynikało zapewne z oswojenia Suchego z szybkim wehikułem.

Kiedy ekipa po raz pierwszy wróciła do bazy bardzo późno (na planie zdjęciowym różnie bywa z planem), nastrój panował ponury. Zmęczeni i głodni wpatrywali się w zamknięte drzwi i okiennice restauracji, przed którą wysiedli. Jednak po chwili w otwartych drzwiach ukazał się Giulio, a za nim błysnęło światło. – Prego, signori
Suchy, wszedłszy do chłodnego wnętrza, gdzie właściciel pospiesznie zdejmował krzesła ze stołów, uznał za stosowne zapytać, co można by zjeść o tej porze. Poza słynnymi lodami, rzecz jasna. Gdy Giulio przetłumaczył pytanie, właściciel wyglądał, jakby nadal niczego nie zrozumiał. Wreszcie przyjął, że cudzoziemiec żartuje, i wręczył Suchemu menu, wyjaśniając nieco drżącym głosem: – tutti. Tutti! Czego już nikomu nie trzeba było przekładać.

Doświadczane niemal wszędzie prześciganie się w uprzejmości przyniosło efekty. Do wszystkiego można przywyknąć. Toteż gdy zdjęcia zbliżały się do fazy finałowej, i zaproszono ekipę do domu dziadka scenarzysty, szacunek wobec drobnego staruszka wszyscy przyjęli jako zupełnie naturalny. Chociaż specyficzny sposób jego okazywania, kojarzący się z atencją dla kobiet, akurat mógł wydać się dziwny. A wtopiony w głęboki fotel padrone di casa nikomu nie kojarzył się z gejem. Bez cienia wątpliwości. Nie tylko ze względu na zdumiewającą liczbę dzieci. Wśród zebranych chyba tylko ekipa i polacchi nie uważała go za ojca.

Realizacja filmu, choć nie bez drobnych kłopotów, szczęśliwie dobiegła końca. Ekipa popędziła na pożegnalne zwiedzanie, a Giulio zaprosił Suchego na małą rundkę po okolicy. Po powrocie wręczył Suchemu pokaźny plik banknotów. Było to pełne wynagrodzenie dla całej ekipy, do przekazania. Nawet bez uwzględniania siły przebicia, zwiększonej wielokrotnie po powrocie do kraju – nie była to kwota skromna. Suchy pozwolił więc sobie na dowcip. – A gdybym tak pojechał sobie z całą kasą w nieznane, to co? – zapytał.
Ale Giulio się nie uśmiechnął. Nie okazał też cienia zdenerwowania. – Znalazłbym cię – odpowiedział krótko.
A Suchy poczuł chłód, jakiego nigdy nie doznał, nawet stając na wyciągnięcie ostrza przed Małym Joe. Ani przed kimkolwiek. Odczytał z oczu Giulia spokojną pewność. I natychmiast nabrał podobnej, że sympatia czy nienawiść nie ma z tym nic wspólnego, że ten facet – niekierowany emocjami, ale czymś zupełnie innym – poświęciłby nadchodzące 20, 30 czy 50 lat życia wyłącznie temu, by go odnaleźć. I że udałoby mu się, niezależnie od tego, czy Suchy postanowiłby spędzić resztę życia nad Amazonką czy na Kamczatce. I Suchy pojął, że są sprawy niedostępne dla poczucia humoru. I stracił ochotę do żartów.

Miałem jeszcze dopowiedzieć, dlaczego ten epizod z dziejów Suchego przypomniał mi się właśnie teraz. Ale jakoś straciłem ochotę.


 

Zobacz galerię zdjęć:

bren
O mnie bren

Nie ma takiego poświęcenia, na które by się człowiek nie zdobył, byle tylko uniknąć wyczerpującego wysiłku myślenia. /sir Joshua Reynolds/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura