Brockley Sid Brockley Sid
169
BLOG

Słowa, sława i mecz o honor

Brockley Sid Brockley Sid Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

 
Słowa mają swoją niedocenianą siłę. Bywają nawet niczym drzazga. Wbita pod skórą, utajona, a doskwierająca. Rana niewidoczna a tak uciążliwa ropiejąca. Oto Robert Lewandowski zawodnik naszej udręczonej niepowodzeniami reprezentacji, powiedział wczoraj na spotkaniu z kibicami, żebyśmy pamiętali o nich (zawodnikach) w nadchodzących eliminacjach do mistrzostw świata w piłce nożnej. A oni, pokonani obecnie kopacze okrągłego cacka, tu cytat: „dadzą z siebie wszystko”! Zrozumiałem wnet co miał na myśli Szekspirowski Marlowe
 
„O zmarły pasterzu,
Teraz rozumiem słów twoich znaczenie
Nie kochał, kto na pierwsze nie kochał wejrzenie”
 
Bowiem w tym turnieju, chodziło o to aby kochać reprezentację sercem, nie zważając na jakieś racjonalne przesłanki umysłu. Bezwzględnie, zgodnie z telewizyjnym rytuałem, do końca i mimo wszystko. Nawet jeśli ów koniec następuje zbyt szybko. Czesi przecież to drużyna zacna i z dokonaniami. I jak mawiał prezes klubu Tęcza: „z nimi przegrać to jak wygrać”. Nie chodzi nawet o krytykę poszczególnych piłkarzy. Lewandowski przecież strzelił gola, jednego z dwóch w konkursie (sic!).
 
Upieram się mimo to, że chodzi też o drzazgi, słowne. Bo jeśli obietnicą przyszłych zmagań jest danie wszystkiego z siebie, to co z przyziemnym i równie ważnym tu i teraz? Czy dostaliśmy teraz, od wychuchanych przez gazetki, gadżeciki i telewizje, zawodników 100 % objętości ich płuc i umiejętności?
Uważam że nie. Grecy, Rosja, Czesi byli do pokonania. Zespoły bowiem nierówne, my niesieni siłą gardeł i narodową dumą, mieliśmy coś więcej, niż nasi przeciwnicy. Przyczyny takiej sytuacji, z pewnością zbadają leśne dziadki z PZPN, podając się samokrytyce, krytyce winnych, oraz krytyce krytyków. Następnie po tak wypełnionej liście powinności, wszystko pozostanie na swoim miejscu. Czyli narodowa mobilizacja przed każdym kolejnym spotkaniem, poprzedzana podjudzaniem sprytnie zamierzonym przez media. Ten sam, zestaw komunałów faszerujących zainteresowanych piłką. Teraz jesteśmy dojrzali, nadszedł czas, spełnione nadzieje, to jest ten moment, tego oczekuje Polska Polacy. A wypasione grubasy z PZPN-u, będą przekonywać iż tym razem wszystko zrobione i dopięte na ostatni guzik. Tylko cieszyć się trzeba. Na marginesie przyglądając się ostatnio zlanej sylwetce prezesa Laty i otaczającego dworu, doszedłem do wniosku, że aby znaleźć się w kierownictwie tego postkomunistycznego bytu należy spełniać jeden warunek, być byłym piłkarzem i mieć metr w pasie (100 cm) reszta nieistotna. Ze smutkiem stwierdziłem, że brakuje mi prawie 30 centymetrów.   
 
 
Zatem co robić jeśli w swoim utrapieniu, przepełnionym goryczą a związanym z kibicowaniem pozostaje żółć przegranych spotkań? Podpowiadam kibicować innym. Poza Ruskimi i Niemcami by nie robić przykrości zmarłym i poległym w boju pradziadom. I choć to mało patriotyczne, owe drzazgi słowne niech pozostaną przestrogą dla wszystkich. Nasi piłkarze będą zawsze z nami w sercach lub na etażerkach. W półfinałach, finałach, prawie zawsze uśmiechnięci, usatysfakcjonowani, na okładkach Vivy, puszkach coli, flakonikach perfum, koszulkach, pudełeczkach i laleczkach. Zadowoleni, przepełnieni chęcią gry, z nadzieją, w zespole marzeń, kochani, w hymnach i pieśniach, prawie jak żołnierze, różowe koraliki wielobarwne perkaliki………………..  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości