Brockley Sid Brockley Sid
1569
BLOG

Deszczowa piosenka - Teatr Roma

Brockley Sid Brockley Sid Kultura Obserwuj notkę 0
Wieczór sylwestrowy, już tradycyjnie, spędziłem w teatrze. Rozrywka to świetnego formatu bowiem wraz z Wojciechem Kępczyńskim i widownią Nowy Rok przywitałem 2 godziny wcześniej niż reszta mieszkańców stolicy. Było odliczanie, oraz lampka szampana przed i po przedstawieniu.
 
 
Jest 1927 rok, wytwórnia filmowa Monumental Pictures, po wyprodukowaniu kolejnego niemego filmu, stoi przed trudnym zadaniem wyprodukowania pierwszego filmu dźwiękowego.   
 
 
Teatr Roma wystawił Deszczową piosenkę, jako adaptację filmu z Genem Kelly w roli głównej „Singing in the rain.” Jak w tym wypadku udała się ta deficytowa umiejętność przeniesienia z kina, tego co najlepsze, na deski teatru? To jest proszę państwa inna forma rozrywki, o którą obecnie nie jest łatwo. A reżyser wywiązał się z tego zadania wyjątkowo dobrze.
 
Jest trochę z bajki w tej sztuce. Miłość wręcz niemożliwa, bowiem ulubieńca i gwiazdy kina, z nieznaną aktoreczką o wielkim talencie, dochodzi do skutku. Happy end z perturbacjami na scenie, koniecznymi do trzymania widza w napięciu.
 
 
Przeczytałem w programie, iż Deszczowa piosenka ma trzy magiczne składniki, które uczyniły z niej ulubiony film muzyczny w historii kina. Te składniki to: Gene Kelly - główna rola, reżyseria i choreografia, piosenki duetu autorskiego Brown&Freed i scenariusz, który napisała spółka Comden&Green. Podpisuję się pod tym całkowicie, jednak co jest najciekawsze to wersja musicalowa przedstawienia wystawiana na deskach Romy, zawiera w sobie również owe magiczne elementy, dla których warto jest spektakl zobaczyć.
 
Kreacja Dariusza Kordka, to epopeja sukcesu, niepozorny amant serialu Labirynt, okazał się wulkanem energii na scenie. Bardzo dobry głos, doskonała dykcja i kondycja, umiejętności taneczne, wszystko godne pozazdroszczenia i szacunku. Wpisał się w rolę, która nie przerosła go chociażby na cal. Prowadzi widza od flirtu do miłości, od dowcipu do komizmu, od figur do charakterów, od aktualnostek do życia, od sosów do mięsa. A właśnie danie główne, okupione strugami deszczu, kosztuje najlepiej.
 
 
 
Na specjalną uwagę zasługują również aktorzy młodego pokolenia o nieziemskim głosie Ewa Lachowicz grająca Kathy Selden, Paweł Kubat zawadiacki Cosmo Brown oraz zjawiskowa Barbara Kurdej-Szatan czyli  Lina Lamont. Zresztą w przedstawieniu na próżno szukać dziur, dobór obsady jest niebywale trafiony.
 
 
 
 
Poprzednie przedstawienia Teatru Roma przyzwyczaiły mnie do scenograficznych majstersztyków, scena nieoczekiwanie się zapada, tak było w przypadku Les Miserables, zapierając dech w piersiach. Przepych i kunszt widać również i tym razem. Na moim siedzeniu, położonym w rzędzie pierwszym, czekała już złożona w kostkę peleryna przeciwdesczowa. Któż by się spodziewał, że kilkakrotnie zostanę w trakcie przedstawienia ochlapany wodą, a na koniec to pochwalę. Tak na marginesie, panie Dariuszu ten chlust wody spod pana buta trafił mnie bez pudła i centralnie, na przerwę wyszedłem mokry – dziękuję:). Jednak Deszczowa Piosenka daje tę satysfakcję, raptowne strugi deszczu i woda wylewana na publiczność tworzą formę radosnego uczestnictwa w przedstawieniu.
 
 
Historia dosyć prosta, lecz nie zapominajmy przeniesienie filmu do teatru to zadanie reżyserskie wyjątkowo trudne. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę elementy musicalowe przedstawienia, zwartą fabułę, ekwilibrystyczne pokazy stepu na scenie oraz strugi deszczu zalewające widzów pierwszych rzędów.
 
Krótkie odliczanie tuż po zgaszeniu świateł i jesteśmy w filmie, będąc w teatrze. Historia układa się całość, z aktu pierwszego aż do ostatniego i szalonych lat 30 amerykańskiej kinematografii.
 
 
Irzykowski często powtarzał, iż prawdą w sztuce jest nowe widzenie lub choćby spostrzeżenie. Idąc na Deszczową piosenkę można być pewnym nowych doznań i dobrej rozrywki. Oklepane dialogi i nuda nie spotka tutaj widza. A wspomniana nowa perspektywa tkwi w tym co dla oka i ucha przyjemne, fenomenalnej scenografii i kostiumach, bardzo dobrej muzyce na żywo w akompaniamencie licznej orkiestry, oraz akrobatycznych i dopracowanych do szczegółu popisach tanecznych.
 

Polecam.Deszczowa piosenka wydaje się być obowiązkowym przedstawieniem na mapie teatralnej stolicy. Chociaż niewielkim minusem może być cena 440 złotych za dwa bilety. Ale biorąc pod uwagę tak wielki zespół, wyjątkowo dobrą jakość i scenografię nie może być inaczej.   

 

INNE RECENZJE

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura