Brockley Sid Brockley Sid
471
BLOG

Ze świata kreskówek do wpływowej rzeczywistości

Brockley Sid Brockley Sid Kultura Obserwuj notkę 0
Czyli rzecz o Myszce Miki, polityce, Banskym, Foulkesie i Freudzie
 
 
 
Wychował się w Waszyngtonie, i zawsze uwielbiał malować Myszkę Miki i Kaczora Donalda. Chciał zostać rysownikiem lub muzykiem, podobało mu się to co tworzył Spike Jones. Kiedy po raz pierwszy przybył do Los Angeles w 1957 roku scena artystyczna tego miasta nie miała tak wielkiego znaczenia. Dało się wprawdzie zauważyć wpływy Kooniga, jednak  Llyn Foulkes, bo nim mowa, ciągle poszukiwał czegoś nowego. Antropomorficzne obrazy stały się bazą jego twórczości.
 
 
Na ścianie w londyńskim Tate Modern, widnieje takie zdanie Foulkesa: „przemycałem praktycznie wszystko do swojej twórczości, począwszy od kolażu, aż po fotografie, czarne farby, taki był początek…”
 
 
 
 
Przełomowym w twórczości Foulkesa był rok 1963, kiedy w galerii Rolfa Nelsona udało mu się wystawić kilka prac krajobrazowych z krowami jako tematem przewodnim. Na wystawie zjawił się Irving Blum wraz z Warholem. Wrażenie, które wywarły na nich prace Foulkesa,  było na tyle duże, iż Warhol dał temu wyraz w serii swoich prac:
 
 
 
 
Czy Myszka Miki może mieć aż tak wielki wpływ na życie dorosłego faceta. Pierwszą żoną Foulkesa została córka Warda Kimballa jednego z głównych animatorów Disneya.  Jak  napisał już po latach:
„wydanie komiksu z Myszką Miki z 1934 roku, (ofiarowany przez Warda), był najcenniejszym prezentem jaki kiedykolwiek otrzymałem”.
„Implant beneficial principles” – hasło zamieszczone na stronie tytułowej miało wpłynąć na myślenie dzieciaków z całej Ameryki, sięgających po komiks. Wiemy na pewno, że złota myśl wdarła się głęboko w świadomość Llyna Foulkesa. W 1971 roku rozpoczyna się jego artystyczna wędrówka w stronę politycznych wyobrażeń  świata. Pierwszym obiektem staje się Richard  Nixon.  Można dostrzec, że sylwetka człowieka staje się obiektem obsesji. To jest fobia zastępowania głów ludzkich, plamą, głową Myszki Miki, czy obiektem za wszelką cenę zniekształcającym rzeczywistość i postać ludzką. Wyimaginowany świat wędrówki artystycznej, który nigdy nie jest skończony.
 
Fuaulkesowskie wizje zdaje się adoptować Bansky, artysta którego nikt nigdy nie poznał,  atakujący konsumpcjonizm naszych czasów. I znowu pojawiają się słynne spaczone plakaty, będące dziełem sztuki oraz obraz wymownie nazwany Napalm. Gdzie główną rolę odgrywa Myszka Miki i to nagie dziecko, pozbawione rodziców i ubrań poprzez amerykański nalot w trakcie wojny wietnamskiej.
 
 W sali wystawowej British Library w specjalnej gablocie zgromadzono pierwsze wydania trzech książek, które zostały uznane za punkty zwrotne w intelektualnej historii Europy. Były to Dialog o dwu najważniejszych układach świata  - Galileusza, z 1632 roku. O powstaniu gatunków Karola Darwina z 1859 roku, oraz ku zaskoczeniu wielu, Objaśnienie marzeń sennych Sigmunda Freuda z 1900 roku. Książka, podważająca dotychczasową funkcję ludzkiego instynktu. Życie ludzkie, według freudowskiej teorii, było rozważane w kontekście objawów neurotycznych a wręcz psychotycznych. Ponadto sny objaśnił z punktu widzenia mentalnych konfliktów i jako wynik wyparcia przez cywilizowanego człowieka, instynktownych pragnień
 
To skądinąd charakterystyczne rozważanie sztuki w kontekście ludzkich zachowań. Masowa miłość dziecięca do Myszki Miki, ciągnąca się w USA od lat 40 ubiegłego wieku, jest inspiracją artystów. To jest proces, pokonywania kolejnych szczebli teorii sztuki oraz jej fascynacji, człowiekiem i psychologią. Odrzucenie mistycznego spojrzenia na sztukę dokonało się na dobre już w XVIII wieku w Anglii. To czego dokonuje Foulkes i Bansky ma wymiar o wiele głębszy. Niniejsze dzieła są wytworami naszych czasów, pokazujące stan polityczny, społeczny czy wreszcie tak jak chciał Freud stan duszy człowieka.
 
 
 
 Ale panie kochany co z tego wynika? Co to nas obchodzi? 
 
Foulkesa i Banskeygo lubię za polityczne podteksty. Ich twórczość dzięki temu nabiera barwności. Poza tym, w pozornej banalności sztuki istnieje zasadniczy klucz do zrozumienia, naszej szarej rzeczywistości wyłaniającej się z nieskomplikowanych jakkolwiek odważnych obrazów.  Co chciał powiedzieć artysta? Co miał na myśli? Jest przecież jakiś obłęd w mieszaniu sacrum i profanum, niewinności dziecka unikającego śmierci i postaci z kreskówki, która jest przecież jedynie wynikiem pracy rysownika, na potrzeby wyobraźni dziecka. Ale właśnie o to chodzi, wszyscy bowiem reagujemy na zmysłowe doznania, bez względu na to czy doznajemy ich w naturze czy widząc dzieło sztuki. Freud interpretował sny. Ubierał w słowa to co chciał usłyszeć pacjent, był tłumaczem języka ludzkiej podświadomości. Artysta tworzący, oddaje swoje wrażenia postrzegania świata za pomocą obrazu. Wielokrotnie, może się wydawać, że to co stworzyli Bansky czy Foulkes uderza obok istoty problemów społecznych, jest też jakąś nieczystą grą na pozyskanie widza. Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie, każde dzieło tego typu jest bowiem tym rodzajem interpretacji świata, która nigdy nie zostanie zastąpione zwykłą analizą werbalną, nikomu nie uda się w pełni ubrać w słowa tego, co mówi dzieło sztuki.   
 
 
Czy takie ujęcie wyczerpuje temat? Oczywiście nie, niech każdy szuka googluje, rozszerza krawędzie poznania. Takie jest jądro sporu o sztukę.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura