Wczorajsza debata o dunduszach emerytalnych niczym nie zaskoczyła - typowe mamrotanie ekonomistów myślących liczbami i procentami, a nie dolą czy niedolą ludzką. Ja chcę zwrócić uwagę na bardziej istotny, a nie poruszony fakt okradania nas wszystkich przez struktury instytucji zajmujących się emeryturami, czyli ZUSem przede wszytkim. Czy nie powinno być tak, że jesli ktoś odkłada całe życie pieniądze (nie małe) na swoją emeryturę, a potem, doczekawszy jej wreszcie, rychło umiera, to pieniądze jakie zgromadził należą się jego spadkobiercom (dzieciom, żonie) jak psu buda? Czy to nie powinna byc podstawowa rzecz niepodlegająca dyskusji? A tymczasem, jak ktoś walnie w kalendarz, całą. zgromadzoną kwotę przejmuje ZUS i szlus. To jest przecież złodziejstwo na skalę ogólnokrajowa, w dodatku w obliczu prawa (kto je tak stanowi?!!!). Gdybym taką kwote, jaką płace temu złodziejskiemu systemowi wpłacał do banku, to nie musiałbnym się martwić o swoją przyszłosć. Pławiłbym się na Karaibach albo innym Madagaskarze, wcinał banany i gruchał z laskami, choćbym i musiał za to płacić. Takiemu państwu i takiemu systemowi mówię - NIE! I żaden Balcerowicz lub inny Rostowski już mnie nie skołują. Wypisuję się, będę robił na czarno i ciułał na prywatnych kontach.
