My też – świnki dziewczynki, jesteśmy dumne. I robi nam się ciepło w Brzuszku, gdy On przychodzi znienacka. Zbliża się niby niebezpiecznie. Jan najbardziej – tylko niby, ale jest naprawdę blisko. Owiewa nas swym głębokim oddechem o smaku malinowym.
I mówi – krótko, lecz treściwie – m r r r r r r r a u!
Lecz on wtedy, odchylając się z lekka w krzyżu, pragnie z całą mocą podkreślić. I podkreśla filuternie grożąc nam swoim słodkim wskazującym paluszkiem:
-
Nio, nio, nio, moje drogie. Wszakże jestem żonaty. Zaś w ogóle chodzi o to, żeby było dobrze. Wszystkim.
Więc każdy musi robić dobrze, sam.