Castaneda Castaneda
33
BLOG

Montaże Gazety Wyborczej

Castaneda Castaneda Polityka Obserwuj notkę 10

Montaż - to w teorii dezinformacji Volkoffa konkretna akcja dezinformacyjna. Atak na Targalskiego to nie pierwsza taka próba zniszczenia konkretnego człowieka za pomocą kampanii sfabrykowanego oburzenia.

W 2005 roku Mikołaj Lizut z Wyborczej uderzył z całej siły w środowisko Radia Maryja, które wówczas aktywnie wspierało PiS w przedwyborzej walce. A konkretnie w Jana Kobylańskiego, polonijnego biznesmena i jednego ze sponsorów RM. Uderzył wyjątkowo obrzydliwie, bo zarzutem szmalcownictwa, czyli handlowania Żydami w czasie II Wojny Światowej i kradzieży ich majątków w zamian za wydanie ich Gestapo.

Mikołaj Lizut podał dwa "fakty" - głównym dowodem miało być rzekomo sfałszowane świadectwo z niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie Kobylański spędził dużą część wojny. Wg Lizuta Kobylański miał przywłaszczyć sobie tożsamość niejakiego Janusza Kobylańskiego i w ten sposób żyć w glorii ocalonego z zagłady, a w rzeczywistości handlować złotymi zębami z Gestapo - taki obraz wyłaniał sięz publikacji Wyborczej. Tytuły mówiły same za siebie:

Brzmi przekonująco?Tylko że Lizut nie wspomniał o jednym istotnym detalu -  wspomniany dokument miał też drugą stronę, której Lizut nie mógł nie zobaczyć skoro tak starannie analizował różnice w imionach. A tam było wyraźne sprostowanie Muzeum Oświęcimskiego poprawiające datę urodzenia Kobylańskiego (na pierwszej stronie była błędna, o czym załamującym się z histerii głosem pisał Lizut) oraz wyjaśniające, że Jan Kobylański w czasie wojny był Januszem - stał się "Janem" dopiero po przeprowadzce do Ameryki Południowej, gdzie "Janusz" był niewymawialny.

Sprawa ciągnęła się ponad dwa lata i napisano na ten temat wiele. Było jeszcze śledztwo IPN w sprawie rzekomego szmalcownictwa Kobylańskiego, umorzone z braku dowodów - np. IPN wykazał że już po rzekomej śmierci z rąk Gestapo rzekomo martwi żydowscy uciekinierzy spotykali się z kobietą, która złożyła donos. Mimo to, jeszcze w marcu b.r. Wojciech Czuchnowski głuchy na wszystko co do tej pory na ten temat powiedziano śmiało pisze "Kobylański (...) wiedział, że skazuje ich na śmierć. Brał więc udział w ludobójstwie".

Brak dowodów na donosicielstwo Kobylańskiego to wg Czuchnowskiego dowód... na jego donosicielstwo oraz istnienie spisku, który usunął dowody. Bo skoro nie ma dowodów niewinności, to znaczy że winny. Słodkie, prawda?

Być może Kobylański donosił, być może nie - nie wiem. Wiemy na pewno że jeden z zarzutów Lizuta (fałszerstwo) upadł całkowicie. Dowodów w drugiej sprawie nie ma, pomimo wdrożonego śledztwa IPN.

A przecież niedawno głównym słowem kluczowym w Wyborczej było "domniemanie niewinności" (sprawa doktora G., lustracja). Gdzież ono się podziało w przypadku Kobylańskiego?


Na osłodę tego gorzkiego artykułu cytat z niedawnego wpisu Pawła Wrońskiego, brylującego w Wyborczej i w Salonie24:

  • "W gazecie często mi mówią, żebym napisał tak, aby i kobieta zrozumiała."

Wnioski jakie wypływają z tego wyznania są conajmniej ciekawe w kontekście liberalno-postępowo-gejowsko-feministycznego profilu Gazety:

  • dziennikarz Wyborczej uważa że baby są za głupie, żeby zrozumieć jego wywody o technice wojskowe,
  • redakcja Wyborczej uważa, że Wroński pisze w zbyt skomplikowany sposób by baby to pojęły,
  • w redakcji Gazety panuje pogląd, że w związku z tym dla głupich bab trzeba pisać w specjalny, uproszczony sposób.

Gratulacje dla redaktorów z Czerskiej - panowie, właśnie staliście się mężczyznami! Ciekawe czy po tym tekście Kazia, Kinia i Agusia jeszcze się do was odezwą...


Wybrane kwiatki

Więcej można znaleźć tutaj:

 

Castaneda
O mnie Castaneda

Sól w nasze rany, cały wagon soli By nie powiedział kto, że go nie boli Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku By nie powiedział kto, że widzi jasno

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka