Brakuje w języku polskim dobrego odpowiednika terminu "denialism". "Kłamstwo" to pojęcie zbyt szerokie, implikujące iż kłamiący zwykle zna prawdę, tylko z pewnych powodów i pobudek (złych lub dobrych) jej nie wyjawia. "Zaprzeczacz" na prawdę jest ślepy na prawdę, i niezależnie ile dowodów mu przedstawisz - on i tak będzie wiedzieć swoje.
Historię amerykańskich "zaprzeczaczy" w kwestii globalnego ocieplenia można obejrzeć poniżej - to prezentacja Naomi Oreskes, autorki słynnej meta-analizy literatury klimatologicznej pod kątem istnienia "konsensusu naukowego".
Uderzające jest to, jak wnioski Oreskes pasują także i do polskich "zaprzeczaczy". Przeglądając ich wpisy w Salonie 24 (np. tutaj, tutaj, tutaj, tutaj, tutaj czy tutaj) układa się nam spójny obrazek: polscy "zaprzeczacze", podobnie jak ich zachodni koledzy, są
- całkowitymi ignorantami w kwestii badań klimatu;
- co nie przeszkadza im oczywiście w "obalaniu" w blogowych notkach wniosków płynących z dziesięcioleci badań naukowych;
- są przy tym bardzo przewidywalni, powtarzając ten sam zestaw absurdalnych argumentów o emisjach wulkanicznych, Grenlandii, winnicach, zmienności Słońca, itd;
- prezentują "sceptycyzm" także względem innych "lewicowych" teorii: poczynając od szkodliwości biernego palenia, poprzez niszczenie dziury ozonowej, aż do teorii ewolucji;
- mają prawicowe poglądy;
- i to bardzo, większość deklaruje się jako "pogromcy komuchów", "komuchożercy", itp;
- teorię globalnego ocieplenia identyfikują z "ekologizmem", który to ekologizm, jak każda lewacka idea, powinien zostać zniszczony;
- cierpią na schizofreniczny dysonans poznawczy, umożliwiający wyznawanie jednocześnie sprzecznych poglądów: że globalnego ocieplenia nie ma; że jest ale nie odpowiada za niego ludzka cywilizacja; że może odpowiada, ale skutki będą dla nas zbawienne; że może skutki nie będą takie dobre, ale damy się do nich przystosować; że wszystko co twierdzą "ekologiści" to prawda, ale i tak już po ptokach, więc równie dobrze można dać sobie spokój i broń Boże nie dławić gospodarki limitami emisji;
- dwie kolejne sprzeczne tezy zasługują na szczególne podkreślenie: "zaprzeczacze" jednocześnie zdają się wierzyć, iż cywilizacja ludzka możliwości wpływania na klimat nie posiada, ale w razie jakichkolwiek kłopotów (np. "naturalnego" ocieplenia) ta sama cywilizacja wynajdzie odpowiednie środki technologiczne, by nas uratować;
Prawica potrzebuje wroga, szczególnie zaś potrzebują go ci, którzy nie załapali się na walkę z komuną. Szkoda, że tym razem celem stała się nauka.