Roman.Graczyk Roman.Graczyk
295
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 61

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Andrzej Górski - dokończenie 

  KIK był środowiskiem potencjalnie opozycyjnym wobec władz. Ów potencjał brał się i ze składu osobowego tej grupy, i z jej silnych związków z hierarchią Kościoła katolickiego. Z drugiej strony jego liderzy działali w poczuciu ciągłego zagrożenia: groźby ograniczenia działalności, a niekiedy wręcz likwidacji. Dlatego Służbie Bezpieczeństwa dość łatwo przychodziło wpływać moderująco na postawy działaczy KIK-u. Do takiego oddziaływania był wykorzystywany m.in. Górski.

W doniesieniu z 15 listopada 1968 r. Andrzej Górski napisał: „(…) Roman oświadczył, że bezsilność wszelkich form demonstracji [wcześniej w donosie jest mowa o ulotkach  i napisach antyrządowych w Krakowie, itp. – RG] polega na tym, że są one spontaniczne i nie ma żadnej komórki, żadnej organizacji, która by nimi kierowała i nadawała im określone ramy. Rozważania tego rodzaju przeciął Andrzej oświadczeniem, że gdyby mu ktoś zaproponował wstąpienie do jakiejś podziemnej organizacji to kopnął by go w cztery litery. Organizacja taka nie ma absolutnie żadnego sensu a jej istnienie nie będzie dłuższe niż 24 godziny”.  W uwagach do tego donosu Schiller napisał: „Rozmowa w KIK-u na temat braku organizacji, która koordynowałaby opór społeczeństwa wg t.w. stawała się b. gorąca i t.w. poczuł się w obowiązku przeciąć dyskusję, aby sprowadzić dyskutantów na ziemię. Chodziło mu o to, aby któryś z uczestników nie wysunął sugestii stworzenia organizacji, która mogłaby zostać podchwycona”.

 W latach 60. i do połowy lat 70. jednym z priorytetów polityki wyznaniowej PRL-u (a zatem i działań operacyjnych Służby Bezpieczeństwa) było podrywanie zaufania środowisk katolickich do kardynała Wyszyńskiego. Do pewnego momentu szło z tym w parze waloryzowanie postaci metropolity krakowskiego. W archiwach SB mamy na to ogromną ilość dowodów, jednym z nich jest wyciąg z notatki z 26 października 1967 r., spisanej ze słów t.w. „Magister”[1].

Czytamy tam: „W trakcie ostatniego zebrania <<sekcji cywilizacji współczesnej>> KIK przewodniczący tej sekcji Roman Zawadzki zaproponował  by dla zapełnienia pustki okresu międzywojennego zorganizować dla sekcji prelekcję o Piłsudskim i Rydzu Śmigłym. Propozycji tej b. ostro przeciwstawił się Andrzej Górski, przedstawiając w szczególnie krytycznym świetle sylwetkę Rydza Śmigłego. Następnie Andrzej krytycznie wyraził się o decyzję [tak w maszynopisie – RG] episkopatu polskiego w sprawie wyjazdu na synod biskupów do Rzymu[2]. Andrzej wspomniał, że z racji pełnionych obowiązków służbowych często wyjeżdża do Warszawy gdzie miał możliwość zaobserwowania jak bardzo znikome zmiany zachodzą w diecezji warszawskiej. W Krakowie natomiast tych zmian o wiele więcej, gdyż żyjemy pod światłym kardynałem. Wyszyńskiego określił jako konserwatystę”.

Między innymi na podstawie donosów Górskiego jesienią 1968 r. SB dowiedziała się, że Roman Zawadzki przywiózł z Paryża znaczną liczbę bezdebitowych wydawnictw i wypożycza je kolegom z KIK-u. Tak zaczęła się tzw. sprawa Zawadzkiego (opisana w rozdziale drugim).

 

                                      ***

 

Pomijając już bardzo oryginalną jak na działacza Klubu Inteligencji Katolickiej, w gruncie rzeczy antykatolicką, motywację, Górski wyróżniał się jako tajny współpracownik SB kilkoma cechami.

Byli tacy tajni współpracownicy, którzy mieli skłonność do gadatliwości czy do barokowej formy – co bywało ze szkodą dla ścisłości przekazywanych informacji. Górski natomiast był akuratny: udzielał precyzyjnych informacji.

Był też skuteczny jako agent wpływu. Za jego pośrednictwem udawało się Służbie Bezpieczeństwa lansować wygodne dla władzy poglądy, niweczyć pewne inicjatywy programowe, a także suflując odpowiednie poglądy, podważać wiarę w sens istnienia sekcji młodzieżowej.

Bywali tacy agenci, którzy grając swoją podwójną rolę, pozwalali sobie od czasu do czasu na pewną spontaniczność w działaniu na rzecz inwigilowanego środowiska. Na taką spontaniczność Górski sobie nie pozwalał, pilnie bacząc, by swoim działaniem nie aktywizować zbytnio KIK-u, bo przecież Służbie Bezpieczeństwa generalnie chodziło o to, by aktywność Klubu ograniczać. Bodaj nie zdarzyło się tak ani razu, by Górski się w tym kierunku zagalopował i by oficer prowadzący musiał go zganić. A tak się innym tajnym współpracownikom zdarzało. 

Był w końcu inteligentny w działaniu. Postępował tak, by się nie narazić na ryzyko dekonspiracji. Intrygował z polecenia SB, ale w taki sposób, że sprawiało to wrażenie umiaru i troski o Klub.

Czego chcieć więcej?  

 



[1] T.w. „Magister” to pseudonim operacyjny Stefana Dropiowskiego. Wyciąg z tego donosu znajduje się w teczce personalnej t.w. „Realista”

[2] Chodziło o decyzję biskupów, by wobec odmowy przyznania paszportu kard. Wyszyńskiemu solidarnie nie jechać na Synod. Władzom zaś zależało na rozerwaniu tej solidarności

 

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura