Godziemba Godziemba
372
BLOG

Sowieckie żarcie (3)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

W Związku Sowieckim była jedna partia, jedna Rada Związków Zawodowych, jeden Związek Pisarzy i jedna dla wszystkich książka kucharska.

       Książka ta stanowiła swego rodzaju utopię – to wizerunek idealnej kuchni, która zostaje stworzona dla społeczeństwa przodującego w świecie.


      Ten swoisty kodeks kulinarny towarzyszył kilku pokoleniom. Po pierwszym wydaniu z 1939 roku pojawiły się liczne wznowienia. „Księga o smacznym i zdrowym jedzeniu”  była w ZSRR wielokrotnie wznawiana, a jej łączny nakład wyniósł trzy i pół miliona egzemplarzy.

      Przygotowaną w 1939 roku przez Instytut Żywienia, planowano zatytułować „Księga o zdrowym i pożytecznym jedzeniu”, jednak Mikojan zadecydował  aby „pożyteczne” zmieniono na „smaczne”.

 

      Książka z 1939 nie była zbiorem przepisów, ale swoistą odpowiedzą „świata socjalistycznego” światu burżuazyjnemu.


        „Kiedyś handlarze, z chęci zysku, do mleka dolewali wody, ściągali z niego śmietankę […]. Teraz […] mleko produkowane przez Leningradzki Kombinat Mleczarski nie jest, oczywiście, w żaden sposób fałszowane. Nigdy. Minimalna tłustość mleka, określona u nas przez standard, to trzy i dwie dziesiąte procent”.


       W innym miejscu podkreślano, iż „w odróżnieniu od brudnych ubojni starej Rosji […] nasze kombinaty mięsne jawią się jako przedsiębiorstwa o wysokiej kulturze sanitarnej”.


        Księga informuje z dumą, iż „to, co jest charakterystyczne dla Związku Radzieckiego, to brak falsyfikacji towarów. Solidność i wysoka jakość produktów z socjalistycznych przedsiębiorstw to bez wątpienia walory ustroju socjalistycznego, w porównaniu ze zmurszałym ustrojem kapitalistycznym”.



  „Obecnie w krajach kapitalistycznych, - wskazywano - jak niegdyś w starej Rosji, konsument codziennie musi godzić się z tym, że jest oszukiwany co do ceny, jakości, wagi bądź miary towaru. Postępowa prasa krajów kapitalistycznych przytacza mnóstwo takich faktów oszustwa z praktyki handlowej USA, Anglii i innych państw o „amerykańskim stylu życia” […]. W naszym kraju została zorganizowana najsurowsza kontrola jakości wszystkich towarów […].”

 

      Wedle książki żywienie ludności powinno być oparte na podstawach naukowych, a państwo ponosiło odpowiedzialność za jakość jedzenia.


       Znaczna część tekstu była poświęcona zaleceniom niemającym nic wspólnego z kulinariami. Na przykład radom, iż  „plamy na obrusach po czerwonym winie można usunąć jednoprocentowym roztworem chlorku; z tkanin kolorowych – gorącym mlekiem lub sokiem z cytryny”.  Albo:  „Muchy w pokojach można tępić w następujący sposób: napalić w pomieszczeniu suchych liści dyni, od czego muchy zdechną. Można zmieszać pieprz z mlekiem bądź tytoń z miodem i postawić mieszankę na talerzykach w tych miejscach, gdzie zlatuje się najwięcej much”.



        Autorzy Księgi interesowali się  również wyglądem różnych sprzętów w gospodarstwie domowym. „Aby wyczyścić zaśniedziałe przedmioty z miedzi (rondle, świeczniki i inne), najpierw należy przemyć je wodą po kwaszonej kapuście lub ogórkach bądź też kwaśnym mlekiem. Następnie przedmiot należy wypolerować pastą amoniakowo-kredową”.

    
       Wiele uwagi poświęcono środkom sanitarnym i higienie. Zalecano więc: „Przed myciem naczyń należy dokładnie wyczyścić je z resztek jedzenia. Nie dopuście, żeby woda, w której myjecie naczynia, stawała się tłusta. Częściej ją zmieniajcie. Ścierka do naczyń powinna być czysta i sucha. Nie żałujcie gorącej wody i mydła do mycia naczyń. Naczynia, w których gotujemy i z których jemy, powinny być nieskazitelnie czyste.”

        Każdy przepis składał się ze szczegółowego opisu obróbki produktu i czynności, które trzeba wykonać w trakcie gotowania. I tak na przykład: „Ugotowane na twardo jajka obrać ze skorupki, przekroić na pół (wzdłuż), z każdej połówki jajka wyjąć żółtko i wykroić część białka    w taki sposób, aby wgłębienie w białku stało się podłużne”; „Wieprzowinę lub cielęcinę (nerkową część boczku lub mięso z zadniej nogi) obmyć, usunąć ścięgna i pokroić na kotlety, ale bez kości. Każdy kawałek (sznycel) rozbić tłuczkiem, posolić, popieprzyć, obtoczyć w jajku i bułce tartej”.



       Objaśnienia były tak sformułowane tak, jakby były przeznaczone dla ludzi, którzy dysponowali nieograniczoną ilością czasu. W rzeczywistości sowiecki człowiek zajęty pracą, udziałem w masówkach oraz pogonią za jedzeniem dysponował małą ilością czasu na przygotowanie posiłku.



         Istotnym ideologicznym pojęciem książki była obfitość, stąd też w opisie sklepu rybnego wspomniano, iż  „pod względem obfitości i bogactwa artykułów rybnych nasz kraj nie ma sobie równych”.



      W rozdziale „Kanapki” do kanapek zalecano wykorzystywać kawior, anchois, kapary, łososia. W rzeczywistością olbrzymia większość ludności Związku Sowieckiego nie tylko nie widziała, ale nigdy nie słyszała o takich rarytasach.



  Jeszcze atrakcyjniej przedstawiał się rozdział „Zimne dania i przekąski z ryb”. Wymienia się tu i mięso łososia, i łososia syberyjskiego, i jesiotra, i minogi, i bieługi, i jesiotra gwiaździstego, i ostrygi.


        W części poświęconej sklepom owocowo-warzywnym wymieniono najprzeróżniejsze odmiany jabłek: „białe soczyste, złote chinki Miczurina, renety, anisy, aporty, słynne antonówki, szafrany; małe i duże złocistopomarańczowe piramidki mandarynek, pomarańczy, cytryn, grejpfrutów; najlepsze z najlepszych gruszki z Krymu, winogrono Isabella, Angur, Szasła, skrzynie z brzoskwiniami z Erywania, takimi, że smaczniejszych, delikatniejszych, aromatyczniejszych nie znajdziesz nigdzie … A na półkach dumnie ustawiły się wymyślne i proste butelki z gorzkimi i słodkimi nalewkami z rozmaitych ziół: dziurawca, anyżu, turówki; na pestkach, skórce pomarańczowej, goździkach, kardamonie, jarzębinie niewieżyńskiej, której owoce zostały zebrane po tym, jak je chwycił pierwszy mróz. Oto marynowane młode borowiki w słoikach, nieopodal stoi beczułka z kraśniakami i koźlarzami, a tam zwisają grzyby suszone… Młode ogórki nieżyńskie i muromskie w słoikach i beczułkach, pomidory w marynacie, marynowana cebulka, pękata pomarańczowa dynia, pomidory w zalewie, jabłka kiszone i mnóstwo rozmaitej warzywnej i owocowej strawy”.


       W rzeczywistości gdy człowiekowi sowieckiemu udało się zdobyć na wpół nadgniłe warzywa lub owoce uważał się za wybrańca losu.


         Takiej różnorodności nie było w przypadku serów. W ZSRS, w odróżnieniu od Europy Zachodniej, nie istniała różnorodność gatunków sera. I – co zaskakiwało przyjezdnych Europejczyków – ser był podawany jako zakąska nawet w restauracjach, razem ze śledziem i ozorkiem w galarecie. O tym, żeby ser podać na deser, z owocami i winem, nikt nawet nie myślał.

 

     W  latach 20. w Związku Sowieckim toczyła się zażarta dyskusja na temat dopuszczalności produkowania napojów alkoholowych w kraju robotników i chłopów. Potrzeby budżetowe sprawiły, iż latach 30. masowa produkcja wódki została wznowiona.


       W rozdziale poświęconym napojom alkoholowym podkreślono, iż o ile „za cara naród biedował i ludzie pili wówczas nie z radości, a ze zgryzoty, z nędzy. Pili właśnie po to, żeby się upić i zapomnieć o swoim przeklętym życiu. (…)  Teraz zaczęło się żyć weselej. Z powodu dobrego i sytego życia nie upijesz się […]. Weselej zaczęło się żyć, znaczy, i wypić można. Jednak wypić tak, żeby nie tracić rozumu i nie szkodzić zdrowiu”.

        Jeśli chodzi o szampan, to jego masowe rozpowszechnienie sowiecki człowiek zawdzięczał Mikojanowi. W lipcu 1936 roku zostało przyjęte postanowienie KC o energicznym rozwoju przemysłu winiarskiego, w tym o produkcji win musujących w najbliższym pięcioleciu w liczbie dwunastu milionów butelek.

 

     Wraz z odrodzonymi świętami noworocznymi szampan stał się częścią uroczystości   rodzinnych i nieodłącznym elementem na wpół oficjalnych bankietów, za pomocą których urzędnicy państwowi obchodzili święta proletariatu.

     

       „Radziecki szampan” został podzielony na dwie kategorie: sowiecki, produkowany na Krymie, oraz „patriotyczny”, rosyjski, cechujący się gorszym smakiem.

 
        Księga przypomina muzeum, w którym dania są wystawione niczym eksponaty. Można je obejrzeć, aby zobaczyć jak wyglądają. W życiu bowiem trzeba było zadowolić się każdym ochłapem mięsa oraz kartoflami podawanym w różnej formie.


       Jest w niej coś z samej istoty sowieckiej propagandy, zbudowanej przecież na zupełnej fikcji.


      Na przykład w okresie wielkiej czystki tow. Stalin przekonywał:  „Zaczęło się żyć lepiej, towarzysze. Zaczęło się żyć weselej”.


CDN.

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura