Roman.Graczyk Roman.Graczyk
290
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 66

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

  Stefan Dropiowski - dokończenie 

Dropiowski był w tych działaniach nieporadny, a więc – z punktu widzenia SB – jako tajny współpracownik był nieskuteczny. Takie zachowania z latami się nasilały. Co nie znaczy, że z tej racji szybko podjęto decyzję o rezygnacji z jego usług. Wydaje się, że SB z czasem zaczęła traktować go jak dziwaka – ale takiego dziwaka, którego można nadal wykorzystywać, tym bardziej że on sam nie miał nic przeciwko temu.

Generalnie rzecz biorąc, jego donosy miały charakter – jak mówiono w SB – „ogólnoinformacyjny”. Kto co powiedział? Kto się z kim spotkał? Kto się wybiera na obóz sekcji młodzieżowej? Klasyczne szpiclowanie. Rzadko tylko Dropiowski wykonywał poważniejsze zadania. Wspomnieliśmy już o dezorganizacji sekcji esperanto i spowodowaniu rezygnacji jej kierownika. Ostatnim bodaj poważnym zadaniem Dropiowskiego był jego udział w manipulowaniu śledztwem przeciwko Romanowi Zawadzkiemu w 1969 r.

Stosunkowo wcześnie po nawiązaniu współpracy SB zaczęła się niepokoić o Dropiowskiego. Wymykał im się z rąk: nie w tym znaczeniu, że próbował rozluźnić współpracę, lecz w tym, że wykazywał się inicjatywami, których nie uzgadniał ze swoim oficerem prowadzącym. W marcu 1966 r. znajdujemy informację, że Dropiowski przyprowadza do Klubu murzyńskich studentów. Zapewne powodowany tą obserwacją Kazimierz Bugajski (członek zarządu) zaproponował Dropiowskiemu udział w organizacji „wieczoru poezji murzyńskiej”. Porucznik Gołąb, który wtedy jeszcze prowadził Dropiowskiego, nie był z tego zadowolony. Zapisał: „Zwrócić większą uwagę na rolę Dropiowskiego w KIK-u i poza klubem. Jego kontakty i poczynania są dosyć zagadkowe”.

Na podstawie jego akt nie da się powiedzieć, iżby Dropiowski prowadził jakąś podwójną grę. Raczej był, jak to ujął jeden z jego oficerów prowadzących, osobnikiem „nieskoordynowanym”.

Z czasem ów brak koordynacji zaczął przybierać także inną postać. Dropiowski, który z natury był abnegatem, pogłębił swą abnegację. Miał coraz większe problemy z relacjonowaniem zdarzeń: zamiast je streszczać pod kątem informacji użytecznych dla SB, opisywał wszystko „jak leci”. Zaczął się spóźniać na spotkania. Prawdopodobnie z racji jego pogłębiającej się abnegacji, także zewnętrznej (w postaci niechlujnego ubioru) zaczął być w KIK-u spychany na margines. Gdy z inspiracji SB próbował coś proponować klubowym władzom, otrzymywał wymijające odpowiedzi. Słowem: stawał się dla SB coraz mniej cennym współpracownikiem.

       13 sierpnia 1968 r. kpt. Zygmunt Kozieł, który właśnie „przejął na kontakt” Dropiowskiego, pisał po pierwszym z nim spotkaniu: „Oceniając przejętego na moją łączność t.w. <<Magister>> stwierdziłem (po 2 spotkaniach) że jest on dość chaotyczny i nie bardzo umie ująć istotne momenty interesujące naszą Służbę. Dlatego trzeba nim kierować nawet przy pisaniu doniesień. Niemniej jednak jest on wydaje mi się dość szczery i mówi o wszystkim, a istotne momenty trzeba wychwytywać. Uważam go za człowieka mało ambitnego, choćby dlatego, że dopomina się o tą drobną datkę (20 zł.) na śniadanie. Dlatego sądzę, że nie należy z nim wiązać jakiejś nadziei na konkretniejszą i bardziej wydatną pracę. Wydaje mi się, że sposób jego życia i bycia wpływa na to, że rozpracowywane przez niego środowisko nie może go zbyt poważnie traktować. Niemniej jednak jest on nadal przydatny i pewne usługi może oddać naszej Służbie”.

Wbrew nadziejom kapitana Kozioła użyteczność Dropiowskiego z biegiem czasu stawała pod coraz większym znakiem zapytania. Jeszcze składał proste donosy, jeszcze próbowano go wykorzystać jako agenta wpływu do „sprawy Zawadzkiego”, ale generalnie było z niego coraz mniej pożytku.

Jak wspomniano, w połowie 1971 r. zawieszono z nim współpracę. Została ona jednak wznowiona w 1972 r., a nowym oficerem prowadzącym „Magistra” został porucznik Adam Mołata.

Pięć miesięcy później, 24 października tegoż roku, por. Mołata przedstawił wniosek o zawieszenie współpracy z Dropiowskim, który obszernie uzasadnił: „T.w. <<Magister>> w latach ubiegłych zaangażowany był głównie do rozpoznawania sekcji cywilizacji wiedzy współczesnej (…). Od ok. 2 lat sekcja praktycznie nie działa, a dostęp t.w. <<Magister>> do innych dziedzin działalności klubowej jest minimalny, co najlepiej oddają przekazywane przez niego informacje. W tej sytuacji trudno uznać <<Magistra>> za pełnowartościowego t.w., spełnia on raczej praktycznie rolę k.o. (…).

W ciągu kilkuletniego okresu współpracy z t.w. <<Magister>> wytworzone u niego nawyki wyrażające się w przyzwyczajeniu do otrzymywania regularnego wynagrodzenia (500 zł miesięcznie) oraz wręczania mu na każdym spotkaniu kwoty 30 [tak w maszynopisie – RG] na cele konsumpcyjne, bądź też wręczania produktów żywnościowych albo, jeżeli spotkanie ma miejsce w kawiarni lub lokalu, finansowania śniadania, obiadu itp. (…) Podczas spotkań t.w. <<Magister>> bez pytania o zgodę pracownika zamawia posiłki, napoje itp. Uważając za rzecz normalną pokrywanie rachunku z funduszy służbowych. Niejednokrotnie przynosił również na spotkania rachunki za uczestnictwo w imprezach klubowych (…) do rozliczenia i zwrotu poniesionych przez t.w. wydatków (…).

W br. po podjęciu t.w. <<Magister>> na kontakt zerwano z praktyką comiesięcznego wynagrodzenia. T.w. jednak pomimo, że nie przekazuje wartościowych informacji kilkakrotnie zwrócił się z prośbą o pomoc finansową. T.w. <<Magister>> nie pracuje i nie ma zamiaru podjąć stałej pracy w przyszłości. Do stawianych mu w latach ubiegłych propozycji pomocy w załatwieniu pracy ustosunkowywał się obojętnie lub negatywnie (…).

Reasumując stawiam wniosek o zawieszenie współpracy z t.w. ps. <<Magister>>”.

Wkrótce kierownictwo Wydziału IV postanowiło pójść dalej, niż  wnioskował Mołata: współpracę ze Stefanem Dropiowskim rozwiązano[1].

                       ***                         

Jak to wielokrotnie podkreślano w tej książce, każdy przypadek współpracy z SB był inny. Osobliwość przypadku Stefana Dropiowskiego polega na tym, że ten człowiek wciąż chciał współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa, ale ona po kilku latach doświadczeń nie chciała współpracować z nim.

 



[1] Stefan Dropiowski ponownie podjął współpracę z SB pod koniec lat 70. jako t.w. „Dunin”

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura