Kot z Cheshire Kot z Cheshire
289
BLOG

Czy Franciszek naraża Kościół w imię... nostalgii?

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 19


Z ostatnich wypowiedzi papieża Franciszka na temat "mszy wszechczasów":

"Przepływ historii, a także łaski idzie od korzeni w górę, jak sok drzewa, które wydaje owoce. Ale bez tego przepływu pozostajesz mumią. Cofanie się nie chroni życia, nigdy. Musicie się zmienić, jak napisał św. Wincenty z Lerynu kiedy zauważył, że nawet dogmat religii chrześcijańskiej postępuje, konsolidując się przez lata, rozwijając się z czasem, pogłębiając się z wiekiem. Ale to jest zmiana od dołu do góry. Dzisiejszym niebezpieczeństwem jest „zacofanie”, reakcja przeciwko nowoczesności. To choroba nostalgiczna. Dlatego zdecydowałem, że teraz uzyskanie zezwolenia na celebrowanie według Mszału Rzymskiego z 1962 roku jest obowiązkowe dla wszystkich nowo konsekrowanych kapłanów. Po wszystkich niezbędnych konsultacjach zdecydowałem się na to, ponieważ widziałem, że dobre środki duszpasterskie wprowadzone przez Jana Pawła II i Benedykta XVI są wykorzystywane w sposób ideologiczny, dla wycofywania się. Trzeba było przerwać to zacofanie, którego nie było w duszpasterskiej wizji moich poprzedników"

Powyższy cytat pochodzi z wypowiedzi papieża Franciszka na spotkaniu z jezuitami podczas ostatniej wizyty na Węgrzech. Jest oczywiście odbiciem ostatnich problemów Kościoła Katolickiego. Wprowadzony w 1969r. przez papieża Pawła VI nowy porządek mszy świętej (Novus Ordo Missae) spowodował podział wśród wiernych i jest ostatnio silnie kontestowany Kapłani i wierni coraz liczniej domagają się powrotu do mszy jaka praktycznie ZAWSZE była odprawiana i na której wyrosły całe zastępy świętych. Coraz więcej osób na takie msze uczeszczą co dodatkowo pogłębia wprowadzony po Soborze Watykańskim II podział. Bergoglio, zapewne pod naciskiem watykańskich modernistów, zdecydował się iść "na zwarcie" i odrzucając Motu Proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI, w którym papież ten zezwolił na odprawianie mszy "trydenckiej" każdemu kapłanowi i w sposób nieograniczony, wprowadza kolejne bariery, ku niezadowoleniu zwolenników tradycji (do których zalicza się także autor notki). To tyle odnośnie zarysowania tła, bo nie o tym chciałbym tu napisać, wróćmy do słów Franciszka, a konkretnie do zarzutu, jakoby chęć odprawiania mszy wszechczasów wynikała z "nostalgii".

Przyznaję, że słowa te spadły na mnie jak przysłowiowy "grom z jasnego nieba". Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad postępowaniem Watykanu w sprawie mszy wszechczasów oraz reform posoborowych. Ich zgubne rezultaty są już dzisiaj na tyle widoczne, że doprawdy wymaga zastanowienia to dlaczego są podtrzymywane, a wszelkie próby rozsądnej reakcji (jak ww. Motu Proprio Benedykta XVI) odrzucane. Czyżby naprawdę była to celowa robota wrogów Koscioła? Hmmm... Doszedłem do wniosku, że przyczyna może być inna, a jest nią ni mniej nie więcej tylko ... NOSTALGIA!  Aby tą myśl przybliżyć musimy znów sięgnąć do historii i specyficznej sytuacji Kościoła w okresie poprzedzającym Sobór Watykański II (1962 - 1965).
Lata 50-te ubiegłego wieku to czas gwałtownych zmian politycznych i kulturowych na całym świecie. Towarzyszył im równie gwałtowny postęp techniczny, zmianiało się wszystko i doprawdy tempo mogło się wydawać szokujace. Ale Kościół trwał wśród tego jak skała. Dla licznych modernistów którzy stopniowo umacniali pozycje w jego strukturach musiała to być sytuacja mocno frustrująca: "Jak to, nad głowami latają odrzutowce, rakiety lecą w kosmos a my nosimy papieża w lektyce? Jak my wyglądamy, jesteśmy śmieszni, nie może tak być!" W Kościele narastał ferment intelektualny, ton nadawali wybitni teolodzy: Hans Küng, Henri de Lubac, Edward Schillebeeckx i wielu innych. W tej atmosferze papież Jan XXIII zwołał Sobór Watykański II który wprowadził w Kościele prawdziwą rewolucję (ściślej: sobór owszem "ruszył bryłę z posad świata" i zapoczątkował zmiany, ale rewolucję wprowadzono dopiero po soborze). To wszystko działo się w atmosferze wielkiego entuzjazmu, mówiło się o "wiośnie kościoła". Ówcześni reformatorzy a także zwykli księża mieli autentyczne poczucie uczestniczenia w czymś wspaniały i niezwykłym, czymś co wreszcie odmieni ich Kościół na ... LEPSZE.

Nie odmieniło...

Wraz z wprowadzaniem reform i posoborowym upowszechnianiem modernistycznych herezji narastał kryzys i to NARASTAŁ NAJSZYBCIEJ TAM GDZIE ZMIANY WPROWADZANO NAJWCZEŚNIEJ I NAJBARDZIEJ KONSEKWENTNIE (HOLANDIA), ZAŚ NAJWOLNIEJ TAM GDZIE ZMIANY TE BYŁY POWOLNE (POLSKA). Równocześnie narastała reakcja, z poczatku łagodna, ale wraz z obserwowaniem zbliżającej się katastrofy - coraz silniejsza. Głównym punktem sporu stał się nowy ryt mszy swiętej wporwadzony po soborze, który diametralnie zmienił jej sens i przebieg. Wątpliwości budziła też postać abp. Bugniniego, twórcy nowej liturgii. Sytuacja zmieniała się podczas pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI który wreszcie całkowicie "odblokował" mszę trydencką, ale za obecnego papieża znów sytuacja się odwróciła, a encyklika o (nie sposób się oprzeć wrażeniu) szyderczym tytule "Traditionis custodes" ("Strażnicy tradycji" - to w odniesieniu do modrnistów!) ponownie dokręciła śrubę. Tak oto doszliśmy do czasów współczesnych i otwierających notkę słów Franciszka.

Dlaczego biskupi i kardynałowie na czele z papieżem Franciszkiem nie chcą lub nie są w stanie wycofać się z chociażby części najbardziej destrukcyjnych reform posoborowych? Dlaczego nie mogą chociażby dopuścić pluralizmu, otwartości, chociażby możliwości odprawiania mszy świetej w obrządku w którym była odprawiana prawdopodobnie zawsze? Bo to by oznaczało przyznanie się do błędu, ale nie tylko. Przyznanie się do błedu już jest czymś trudnym, ale w tym przypadku oznaczało by też przekreslenie ideałów młodości! Tymi ludźmi najprawdopodobnie kieruje właśnie NOSTALGIA do czasów kiedy byli znacznie młodsi i szczerze wierzyli w to, że zmieniają Kosciół i swiat na lepsze! Pomylili się, zwiódł ich szatan (jak zwykle tym co ma najskuteczniejszego: pychą). Nie jest łatwo zaprzeczyć i wyprzeć się tego w co się wierzyło i co dawało tyle satysfakcji i złudzeń. Jeśli faktycznie jest tak jak napisałem powyżej i to nostalgia jest tym w imię czego dokonuje się obecnie destrukcji Kościoła, to cytowane słowa Bergoglia muszą się wydać szczególnie przewrotnym "odwracaniem kota ogonem", a przeciwko czemuś takiemu muszę stanowczo zaprotestować! ;)

Na zakończenie dodam coś jeszcze. Wielu katolików zastanawia się jak to było możliwe, że Kościół popełnił (i nadal popełnia!) takie błędy, gdzie była asystencja Ducha Świętego? Moim zdaniem to szczególne dopuszczenie już powoli ukazuje swój sens. Gdy widzę jak wielu wiernych zwraca się obecnie ku tradycji i jak wielu dostrzega popełnione błędy, to zaczynam być pewien, że bez posoborowych szaleństw nie było by to możliwe, trzeba było odbić się do dna, jak w historii Kościoła już wielokrotnie bywało.

Doprawdy, "Panu Bogu nic się z rąk nie wymknęło", tego możemy być pewni ;)

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo