Godziemba Godziemba
343
BLOG

Zbrodnie niemieckiej medycyny (3)

Godziemba Godziemba Kultura Obserwuj notkę 4

W „demokratycznych” Niemczech wielu lekarzy korzystało z wyników zbrodniczych eksperymentów przeprowadzonych na ofiarach III Rzeszy.

      Nie chciano się zmierzyć z faktem, że wielu renomowanych lekarzy, nawet jeśli nie uczestniczyło bezpośrednio w zbrodniach niemieckich, to skorzystało na ich wynikach. I tak np. Julius Hallervorden, dyrektor Wydziału Neuropatologii w Instytucie Badań Mózgu im. Cesarza Wilhelma w Berlinie, rozmawiając z  kierownictwem ośrodka w Brandenburgu, gdzie prowadzono zbrodnicze badania, miał powiedzieć, że „skoro zamierzają zabić tych wszystkich ludzi”, niech wyślą mu ich mózgi do przebadania, „im więcej, tym lepiej”.

       Na podstawie przeprowadzonych w ten sposób badań opublikował 12 prac naukowych,  w tym pracę dotyczącą skutków narażenia mózgu płodu na działanie tlenku węgla.

        Pomimo powszechnej wiedzy o tym jest jednak uważany za jednego z  ojców neurologii dziecięcej, a jedno z rzadkich zaburzeń neurologicznych do dziś nosi jego nazwisko.

       Eduard Pernkopf, profesor i dyrektor Instytutu Anatomii Wydziału Medycyny Uniwersytetu Wiedeńskiego, mianowany dziekanem po aneksji Austrii, prowadził prace nad stworzeniem atlasu topograficznego człowieka. Dopiero w 1997 roku przyznał, iż ciała użyte na potrzeby publikacji zostały dostarczone przez Gestapo, a na podstawie analizy ich cech fizycznych nie można było wykluczyć, że byli to więźniowie z  pobliskiego obozu w  Mauthausen. Instytut Pernkopfa przyjął co najmniej 1,4  tys. zwłok, które przywożono z samego rana w specjalnym pojeździe zwanym transportem śmierci.

       Herman Voss, profesor anatomii na Uniwersytecie Rzeszy w Poznaniu, w okupowanej Polsce, badał skład krwi ze śledziony, używając do tego zwłok więźniów – uczestników ruchu oporu, ściętych przez Gestapo. Ponadto preparował ich szkielety i wykonywał pośmiertne maski oraz popiersia ciał Żydów pochodzących z obozów, które wraz z ich czaszkami sprzedawał na zamówienie, np. Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu, gdzie były wystawiane w galerii poświęconej tej „rasie”.

      W dzienniku napisał, że obserwując piece krematoryjne w swoim instytucie, pomyślał, jak cudownie byłoby pozbyć się wszystkich Polaków, wrzucając ich do tych pieców, „aby Niemcy, w końcu, mogli zaczerpnąć powietrza na Wschodzie”. Po wojnie stał się jednym z  najbardziej renomowanych anatomów w kraju, objął katedrę na Uniwersytecie w  Jenie.Wiele pokoleń niemieckich studentów medycyny uczyło się z  Anatomii człowieka. Repetytorium, podręcznika jego autorstwa.

         Hermann Stieve, dyrektor Instytutu Anatomii Szpitala Miłosierdzia w Berlinie w latach 1935– 1952, badał wpływ stresu na cykl menstruacyjny, zbierając w  latach 1943–1945 dane od 200 kobiet w  wieku rozrodczym więzionych przez Gestapo w więzieniu w Plötzensee.   

         W 1952 roku opublikował podsumowanie swoich odkryć histologicznych i  anatomicznych, które zostały przyjęte z  entuzjazmem przez międzynarodowe środowiska lekarskie i  przez wiele lat były uważane za fundamentalne dla zrozumienia funkcjonowania systemu rozrodczego u ludzi. Prowadził także badania nad migracją plemników z  wykorzystaniem zwłok zgwałconych kobiet, a następnie zamordowanych w więzieniach Gestapo. Po jego śmierci w Szpitalu Miłosierdzia nazwano jego imieniem salę konferencyjną, a na honorowym miejscu umieszczono jego popiersie.

         Max Clara, anatom z Uniwersytetu w Lipsku, pracując na zwłokach ludzi straconych przez Gestapo, w 1937  roku opisał komórki układu oddechowego, które noszą jego imię.

        Wszystkie instytuty anatomii na uniwersytetach w III Rzeszy przyjmowały zwłoki straconych przez reżim. Każdemu wydziałowi medycyny zostało przydzielone pobliskie więzienie, z którego przesyłano anatomom informacje o datach egzekucji, tak aby byli przygotowani na przyjęcie ciała lub aby sami przyjechali je odebrać pojazdami uniwersyteckimi. W ten sposób anatomowie rozwiązali problem niedoboru zwłok w dobrym stanie, a reżim znalazł dyskretną metodę pozbywania się dużej liczby straconych więźniów.

         Studenci, którzy uczyli się anatomii na tych zwłokach – ludzi straconych na gilotynie lub powieszonych,  nie mogli mieć wątpliwości co do ich pochodzenia, ale zachowali milczenie i przyzwyczaili się do tego, co Pat Barker w książce „The Eye in the Door” z 1993 roku nazwał potwornością.

        Wiadomo tylko o jednej z asystentek Stievego, Charlotte Pommer, która w grudniu 1942 roku opuściła prosektorium i porzuciła karierę, kiedy zobaczyła, że zwłoki przygotowane do sekcji należą do więźniarki politycznej, którą znała osobiście.

        Tak więc inicjację zawodową studenci medycy przechodzili w  środowisku uważającym za normalny kontakt z  dużą liczbą ciał osób, które poniosły gwałtowną śmierć z rąk zbrodniczego reżimu. Prawdopodobnie te doświadczenia wpłynęły na ich postrzeganie świata w ogóle, zwłaszcza w  codziennej praktyce lekarskiej, która w  wielu przypadkach przebiegała w obozach koncentracyjnych.

        Ten powszechny współudział niemieckich anatomów w  zbrodniach został ujawniony dopiero w XXI wieku, gdy Sabine Hildebrandt opublikowała w 2009 roku pracę „Anatomy in the Third Reich: An Outline” (Anatomia w Trzeciej Rzeszy. Zarys).

       Wielu zwolenników wyższości rasy aryskiej kontynuowało karierę w powojennych Niemczech. Verschuer,  oskarżony przez niemieckiego lekarza Roberta Havemanna o przyjmowanie materiału ludzkiego dostarczanego przez Mengelego, dzięki wsparciu nowego dyrektora Instytutu Cesarza Wilhelma, Hansa Nachtsheimaw 1951 roku  został mianowany profesorem genetyki człowieka na Uniwersytecie w  Münsterze i  wkrótce potem wybrany na prezesa Niemieckiego Towarzystwa Antropologii. Lenz nadal redagował kilka czasopism naukowych i dawał wykłady na tematy antropologiczne.  wciąż pisał o kwestiach rasowych i w swojej pracy „Begabungschwund in Europa” [Niedobór talentów w  Europie] z 1959 roku głosił wyższość rasy aryjskiej.

      Biorąc pod uwagę, że  wiele ważnych stanowisk naukowych zajmowali lekarze, którzy byli aktywnymi członkami partii, SA lub też SS, nie dziwi fakt, że przez dziesięciolecia nie mówiło się o udziale tej grupy w polityce rasowej i niemieckich zbrodniach.  Liderzy społeczności lekarskiej ostrzegali przed wyolbrzymianiem działań „mniejszości, która odeszła”.

       Sytuacja zmieniła się pod koniec lat 70., kiedy większa część starej gwardii zmarła lub przeszła na emeryturę, a nowe pokolenie lekarzy, wykształconych w burzliwych latach 60. XX w.  zaczęło zajmować ważne stanowiska na uczelniach. Punktem zwrotnym stał się krajowy kongres lekarzy i  pracowników służby zdrowia, który odbył się w  Berlinie Zachodnim w maju 1980  roku, w czasie którego  dyskutowano nad rolą, jaką odegrali lekarze, antropolodzy, genetycy i inni naukowcy w programie masowej sterylizacji, zabijania chorych psychicznie w ramach akcji T4 oraz selekcji rasowej grup sklasyfikowanych jako podludzie.

        Wywołana debata, a  także prace naukowe na temat higieny rasowej i nazistowskiej polityki medycznej, sprawiły, że wiele uniwersytetów, w tym także Instytut Badań Mózgu im. Maxa Plancka we Frankfurcie, wycofały ze swoich zbiorów próbki uzyskane od ofiar III Rzeszy.

        Podczas  otwarcia w 1989 roku wystawy poświęconej medycynie w III Rzeszy Richard Toellner, historyk medycyny z Uniwersytetu w Münsterze, podkreślił, iż „Całe spektrum przedstawicieli zawodu lekarskiego było uwikłane i  wszyscy wiedzieli, co robią. […] Zawód le‐ karski, który przyjmuje masowy mord pacjentów jako coś normalnego i który jednoznacznie go popiera jako konieczne i  uzasadnione działanie na rzecz dobra wspólnoty, zawiódł i  zdradził swoją misję. Ten zawód lekarski jako całość musi zostać uznany za moralnie winnego, nieważne, jak wielu jego członków, z prawnego punktu widzenia, brało bezpośredni lub pośredni udział w zabijaniu chorych”.

        Podczas dorocznego zjazdu 23 maja 2012 roku, który odbył się w - momen omen- . Norymberdze, Niemieckie Towarzystwo Medyczne wydało oświadczenie, w którym przyznało, że udział w zbrodniach nazistowskich mieli nie tylko nieliczni lekarzy fanatycy, ale także znamienici przedstawiciele tego zawodu, profesorowie uniwersyteccy i  wybitni naukowcy. Przyznano, że wbrew złożonej przysiędze Hipokratesa ludzie ci odegrali główną rolę w procederze sterylizacji 360  tys. osób uznanych za „nosicieli chorób dziedzicznych” i  w  zabójstwie 200  tys. niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie, a poza tym w tysiącach eksperymentów na więźniach, które często kończyły się ich śmiercią.

CDN.

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura