Andrzej Duda dziwnie konsultował się z partiami opozycyjnymi ws. pisanych w Kancelarii Prezydenta dwóch ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Z PiS nie musi się konsultować, bo Jarosław Kaczyński skonsultował Dudę.
Co z tych konsultacji wynika?
Przede wszystkim Duda zrobił sobie zdjęcia w ramach budowania „wspólnoty”, jak to swego czasu nazwał, iż będzie w tej kwestii niezłomny.
Dziwne konsultacje polegaja na tym, że Duda nie przedstawił żadnego dokumentu do konsultowania. Retoryka w polityce i w przypadku tak marnego polityka i oratora jak Duda nie jest żadną płaszczyzną konsultowania, ani debaty.
Wiedzę mamy jedną, iż polityczną rolę ministra sprawiedliwości przesuwa się na prezydenta. Jakby nie patrzył jest to niekonstytucyjne i z takim samym zarzutem łamania trójpodziału władzy i zniesienia niezależności władzy sądzenia, jak zawetowane ustawy.
Duda nie podjął inicjatywy, która w tym wypadku byłaby najwłaściwsza, uzupełnienie konsultacji i prac nad ustawami o stronę najbardziej fachową, mianowicie środowisko sędziowskie.
Po konsultacjach, ktore nimi nie były, były siedząca sesją zdjęciową, został opublikowany komunikat, z ktorego wynika, że Duda przyjrzy się postulatom zgłoszonym przez ugrupownaia polityczne.
Do „przyjrzenia” trzeba mieć okular obiektywizmu, okular demokracji, okular przyzwoitości, a tych okularów u prezydenta deficyt. Jest krótkowidzem
Retorycznie ze strony zaplecza prezydenta padło: jeżeli PiS zanadto będzie manipulował przy ustawach, tj. chciał powrotu do stanu ustaw zawetowanych, to Duda nie omieszka jeszcze raz zawetować.
Cokolwiek się stanie – po władzy PiS będzie, co sprzątać. Tak fatalnych polityków u koryta nie mieliśmy po 1989 roku, nawet komuchy byli o niebo ciekawsi i praworządniejsi.