Wszystkie znaki wskazują, że Beata Szydło idzie w odstawkę. Kiepsko się udziela na pierwszym planie, zza kulis słychać, jak prezes rzuca w nią talerzami, bo mu ta sytuacja nie smakuje.
Szydło to nadmuchana kobieta, z której zeszło powietrze. Wszak prezes udał się do Andrzeja Dudy, aby odkręcać weta sądownicze.
Rozważane są dwa scenariusze wydalenia Szydło, tak w każdym razie pisze Michał Krzymowski w „Newsweeku”, który w pisizmie się specjalizuje, bo ma dojścia do odpowiednio ważnych ust.
Pierwszy scenariusz parlamentarny. Wotum nieufności, ale i debata, co nie musi być przyjemne dla Szydło i PiS.
Drugi – podanie się do dymisji. Jeżeli dojdzie do odejścia Szydło, stawiam na drugi wariant.
Kto więc po niej. Moim zdaniem kandydatura jest jedna – prezes. Żaden Morawiecki, choć byłby bezpieczną alternatywą dla Kaczyńskiego, bo nie ma żadnego zaplecza w PiS, więc wśród swoich nie może zamieszać.
Ale jest niebezpieczny, bo wcześniej wąchał się z Platformą i do niej najpierw chciał przystąpić, mając jednak naprzeciw siebie Jacka Rostowskiego, musiał stać na przegranej pozycji, gdyż z Morawieckiego żaden ekonomista, tylko powiatowy wizjoner.
Kaczyński musi wziąć część odpowiedzialności za demolowanie Polski, teraz trzeba zdemolować aspiracje narodu i przygotować go do wyjścia z Unii Europejskiej.
Jednym z elementów tej strategii jest konflikt z Niemcami poprzez domaganie się reparacji wojennych. Zdążamy do zaścianka. Taka jest wizja prezesa.