capa capa
936
BLOG

Kto nagrywał?

capa capa Polityka Obserwuj notkę 86

Głupie pytanie! Wiadomo. Nieoceniony poseł Szejnfeld, ten, który zamierza zgotować nam drugi Dubaj, uchylił rąbka tajemnicy. Wprawdzie bardzo dyskretnie, licząc na inteligencję odbiorców, ale jednak. Jako inteligentny odbiorca (jestem młody, wykształcony i pochodzę z wielkiego miasta) w lot wyobraziłem sobie, jak było. A było tak.

Dwaj wymowni, władający językiem ojczystym jak Cyrano de Bergerac (kto ma dłuższy nos od niego? Pinokio? Zła odpowiedź) władał szpadą, dżentelmeni spotkali się w znanej, przytulnej, ekskluzywnej restauracji. Spotkali się, by zjeść, popić napoje orzeźwiające i z troską pochylić się nad ukochaną ojczyzną. O ich planowanym spotkaniu dowiedziała się tajna komórka PiS-u, która wszędzie ma swoje macki. Jedna z macek doniosła o spotkaniu prezesowi. Prezes poklepał mackę po, nie wiem, po czym klepie się mackę, załóżmy więc, że poklepał ją po macce, tej mniejszej. Następnie wszedł do komory odnowy biologicznej, bo się zmęczył, wyszedł z niej i ... W przebraniu upodobniającym go do obrusa udał się do rzeczonej restauracji. Tam ułożono go na stole. Dokonały tego inne macki PiS-u, które dorabiały sobie po godzinach zatrudnione w charakterze kelnerów. Rozłożony na stole obrus, czyli prezes, czekał, w wolnym czasie knując, jak w przyszłości wypowiedzieć wojnę Burundi, dokonać desantu na Petersburg i zamienić kanclerz Merkel w kanclerza Merkelowską. Już kierował swe nienasycenie władzą w okolice Alaski, gdy dwaj zapowiadani dżentelmeni zasiedli do stołu, na którym leżał. Jeden z nich, ten noszący sławniejsze nazwisko, niespodziewanie i niezręcznie dość gwałtownie przełożył solniczkę w miejsce ... Niech nam wystarczy, że było to miejsce niezręczne. Prezes jednak nie takie przechodził katusze.

Obrus, o co prezes zadbał zawczasu, nafaszerowany był, niczym obecny rząd indywidualnościami, najtajniejszym, najbardziej zminimalizowanym, najbardziej nowoczesnym i najdoskonalszym technicznie sprzętem nagrywającym, który włączał się automatycznie. Prezes, leżąc, nudził się, bo dżentelmeni rozprawiali o sprawach, które go nie interesowały. Mówili bowiem o dobru Polski, a - jak wszyscy wiemy - dobro Polski prezesa nie interesuje. Wściekły obawiał się jednocześnie, żeby nie doznać większego uszczerbku, gdyby go polano zupą albo sosem. Zwłaszcza że obrus nie był własnością PiS-u, czyli prezesa, ale został prezesowi wypożyczony przez służby pewnego państwa. Nie domyślę się jakiego, ponieważ o takich rzeczach strach nawet myśleć. W ostatniej chwili prezes przypomniał sobie, że ci, o których strach myśleć, wyposażyli go dodatkowo w urządzenie pozwalające sterować myślą. Nie obyło się bez problemów, bo gdy ktoś nie ma konta bankowego, nie umie uruchomić takiej magicznej zabawki. Prezes nacisnął bowiem na sterownik własnych myśli. Cała zastawa stołowa podskoczyła. To podskoczyło ciśnienie prezesa, który pomyślał, że zostanie cieciem na jednym z lepiej się rozwijających Orlików. Cieciostwo go nie przeraziło, wiedział przecież, że niejeden cieć wyszedł na ludzi, przeraził go ten Orlik. W końcu, po iluś tam próbach, udało mu się uruchomić właściwy przycisk. Zaczął sterować myślami dżentelmenów. Myśli przeradzały się w słowa, również w te na "ch" (niektórzy znani intelektualiści piszą je przez "h"), "k", zresztą zostawmy to. A słowa pozostawały na taśmach.

To jeszcze nie koniec. Cóż zresztą byłby to za koniec. W najbardziej tajnym laboratorium rządowym od lat przygotowywano urządzenia, które mogłyby kontrwywiadowczo osłaniać przedstawicieli władz. Wiadomo, ludzie mogą zawodzić, sprzęt nie zawodzi. To, że przewidziano możliwość podsłuchu, to rzecz oczywista, przewidziano jednak również możliwość sterowania umysłami. Powiedzmy szczerze, pracując nad tym wynalazkiem, myślano przede wszystkim o wyborcach, ale w końcu nikt nie jest doskonały, jak rzekł niezrównany tancerz Osgood do Daphne. Każdy z członków rządu ma czipa, wybitniejsi członkowie mają chipy. Co ma mąż o sławnym nazwisku nie wiem, ale w końcu to nie jest aż tak bardzo ważne. Mąż o mniej sławnym nazwisku (chociaż nie przesadzajmy, biorąc pod uwagę Biblię, można sądzić odwrotnie) też, na wszelki wypadek, dostał czipa. A może chipa. Tego nie wiem. Nie wiem też, gdzie te czipy/chipy są umieszczane. Lepiej nie wiedzieć. Czipy/chipy obu dżentelmenów natychmiast rozpracowały sprzęt prezesa i potraktowały go kontrwywiadowczo. 

Dlaczego? Ba! Bo prezes, ten nie znający litości, a znający jedynie szubienice (to taka intelektualna zagadka, nie mogłem jej sobie odmówić), próbował skierować rozmowę dżentelmenów na zupełnie inny temat. Jeden z nich miał zapytać drugiego, czy nie zna dobrego zegarmistrza, który mógły wystawić ekspertyzę o zegarkach trzeciego, nieobecnego wówczas dżentelmena. Ekspertyza miała udowadniać, że zegarki były bezwartościowe, co oznaczałoby, że Szwajcarzy dopuścili się szwindlu. A skoro raz sie dopuścili, być może dopuszczają się za każdym razem. Zegarki mają, mówiąc językiem obu obecnych w restauracji dżentelmenów, do dupy. Sery też. I czekolady. Prezes wyraźnie przekombinował. Rozumiem, że zegarek może być do "d", bo ktoś go może nosić w kieszeni, na której siada. Ostatecznie to tylko ekstrawagancja. Nie sądzę jednak, żeby ktoś lubił nosić ser lub czekoladę w kieszeni, na której siada. Mniejsza z tym. Intryga miała polegać na tym, żeby wypowiedzieć Szwajcarii wojnę. Szwajcarii, która jest neutralna. Taką wpadkę rządu, oczywiście, przełknęliby wszyscy rodacy, ale świat musiałby zareagować. Na to liczył prezes.

I się przeliczył. Jak zwykle. Mam nadzieję, że premier te PiS-owskie machinacje oświetli bardziej składnie, zwłaszcza że włada mową w sposób niezrównany. Dżentelmena o literackim nazwisku nagrodzi orderem Virtuti Restaurandi, dżentelmena o nazwisku też w jakiś sposób literackim rekomenduje do Orła z Czekolady (rodzimej, nie szwajcarskiej, bo ta jest do ... mniejsza z tym), a siebie podniesie do rangi Pacyfistycznego, Ale Jednocześnie Nieustraszonego Cyrana de Bergerac.

By żyło się lepiej. Bo przecież jest lepiej, nieprawdaż?     

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka