Paweł Leszczyński Paweł Leszczyński
233
BLOG

Manifa czy polityka prorodzinna?

Paweł Leszczyński Paweł Leszczyński Polityka Obserwuj notkę 2

         W ciągu ostatnich 2 dni mamy do czynienia z dwiema odmiennymi wizjami dotyczącymi szeroko pojętej sfery rodzinnej, a więc jednej z kluczowych. Wczoraj nastąpiło przedstawienie przez stowarzyszenie Polska Jest Najwżniejsza "Paktu społecznego" odnoszącego się do roli, jaką państwo powinno przyjąć w polityce rodzinnej. Z kolei dzisiaj ulicami polskich miast przeszły tzw. Manify, czyli uliczne manifestacje środowisk "feministycznych".

         To, któremu z tych wydarzeń media poświęcą większą uwagę świadczyć będzie o dyskursie, jaki dominuje pośród kreatorów opinii. Stajemy przecież przed wyborem, czy chcemy w miarę merytorycznie dyskutować o palących problemach jak systematycznie pogarszająca się sytuacja demograficzna czy może damy przyzwolenie na bojówkarskie i silnie zideologizowane dyrdymały wykrzykiwane jak przystało na lewicę, na ulicach. Najnowsze dane demograficzne prowadzą do konkluzji dość druzgocącej. Otóż w roku 2030, czyli za niespełna lat 20, Polska będzie liczyła sobie niespełna 36 mln mieszkańców, czyli o ok. 2,5 mln mniej niż liczy teraz. Pesymistyczne prognozy mówią nawet o 31 mln Polaków w 2050. Oczywiście polityka prorodzinna jest wstawianiem szyby, którą samemu się wybiło tworząc system emerytalny i ubezpieczeń (przymusowych). Niemniej jednak coś z tą sytuacją zrobić należy, i to niezwłocznie. Z całą stanowczością należy wykluczyć z debaty o polityce rodzinnej postulaty, jakie padają na spędach takich jak wspomniana w tytule "Manifa". Każdy rozsądny człowiek wie, że równość nie ma racji bytu, nie mówiąc już o dopuszczeniu morderstw na życzenie. Również zużyta i groteskowa idea równouprawnienia przestaje już być atrakcyjna, bo o ile idiotów jest dużo, to skończonych idiotów już tak wielu nie ma. PJN jako jedną z szeregu propozycji wysuwa zwiększenie zasiłków rodzinnych. Gdybym nie był sceptykiem, to rzekłbym: "Bingo!". Ale zawsze byłem i jestem bardzo ostrożny w dysponowaniu publicznymi, czyli de facto cudzymi, pieniędzmi. Rozdawnictwo ciężko zarobionych złotówek ludzi przez urzędników to nie jest najlepszy pomysł. W ogóle sama idea polityki prorodzinnej jest dla konserwatysty rozdarciem między wolnym rynkiem a prowadzeniem przez państwo polityki socjalnej, na co zawsze patrzę z podejrzliwością. Ale w obliczu katastrofy demograficznej oraz rewolucji moralnej czy seksualnej, a przede wszystkim zmianie sposobu myślenia ludzi na z gruntu mi obcy, trzeba działać. Jeśli w dniu komunistycznego święta 8 marca więcej będziemy mówić o "równości", "dyskryminacji", "równouprawnieniu" i tym podobnych wynalazkach inżynierii społecznej zamiast o liberalizacji gospodarki czy powrocie do tradycyjnych wartości, to za 200 lat wyginiemy jako naród.

         Jak wiadomo, dla darwinistów społecznych, a także sporej części liberałów i konserwatystów dużo ważniejsza od ilości jest jakość. Ale nie ma żadnej gwarancji, że ci, którzy będą stanowić o sile Polski 31-milionowej będą mądrzejsi od tych, którzy taką rolę pełnią w kraju 38-milionowym. Tak więc na zbliżający się Dzień Kobiet przesłanie jest jedno: PRECZ Z ABORCJĄ! PRECZ Z KOMUNĄ! Niech kobiety mają swoje święto codziennie, ale nie ustanowiony przez opcję ideową obrażającą uczucia patriotyczne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka