coryllus coryllus
569
BLOG

Dwa trupy w operetce

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Pomyślałem sobie kiedyś; a co by było, gdyby słabą, nudną, ale traktującą o niezwykle interesujących wydarzeniach i postaciach książkę pod tytułem "Oskarżam arcyksięcia Rudolfa" napisać z odrobiną fantazji i lekkim szwungiem? Myślę, że wyszłoby wtedy coś takiego, jak to co zamieszczam poniżej, choć mogę się oczywiście mylić. Tekst ten już kiedyś opublikowałem.

Dawno, dawno temu, w czasach, kiedy zbrodnia jeszcze nie spowszedniała, a ludzie nie przypuszczali nawet, że zbliża się do nich tragedia dwóch światowych wojen, Europą wstrząsnęła wiadomość, od której zadrżały trony. Następca tronu Austro – Węgier został znaleziony martwy. Obok leżała jego kochanka – mała baronówna Vetsera.
 
Żeby opisać wielką tragedię, trzeba być dokumentalistą; poeta albo zwykły grafoman ugrzęzną w metaforach lub zmarnują papier na opisywanie stanów ducha bohaterów. Dokumentalny opis możliwy jest jednak tylko wtedy, gdy znamy podstawowe fakty. W przypadku zbrodni w pałacyku Mayerling o znajomości jakichkolwiek faktów nie może być mowy. Przez całe 120 lat były one bowiem skrzętnie ukrywane, tuszowane i przekłamywane. Otworzyło to drogę całej plejadzie autorów, którzy z impetem zabrali się do opisywania tego, co działo się na Wiedeńskim dworze przez cały rok 1889 i doprowadziło do śmierci arcyksięcia Rudolfa i jego kochanki, Mary Vetsera. Powstała jedyna w swoim rodzaju kolekcja prozy i filmów, które łączy jedno – zainspirowane zostały wydarzeniami w pałacyku Mayerling.
 
Romans królewicza i „ubogiej” baronówny zakończony śmiercią obojga w pałacyku myśliwskim położonym wśród ośnieżonych wzgórz – dziś jest to temat nie do zrealizowania i nie do obrony. Pod koniec XIX stulecia wydawał się idealną receptą na sukces wydawniczy – uczciwie przyznajmy – przez wielu osiągnięty. Popyt na rozwodnione emocje był wtedy spory. Zanim prześledzimy jednak co ciekawsze osiągnięcia pisarzy i reżyserów, którzy sięgnęli po ten temat, przyjrzyjmy się faktom, a raczej cieniom faktów – one same bowiem zostały dawno unicestwione. Czy śmierć arcyksięcia Rudolfa i jego kochanki miała, jak cała Felix Austria tamtego czasu, wymiar operetkowy? Nie. Prawda jednak była w tym przypadku niesłychanie niewygodna. Dla wszystkich. Tak więc Mayerling to wielki korowód kłamstw.
 
Pierwsze z nich to opis samego miejsca zbrodni - pałacyk myśliwski Mayerling, 140 kilometrów od centrum Wiednia, las, droga w śniegu, sanie i węgierscy huzarzy w haftowanych dolmanach. Przytuleni do siebie kochankowie jadą na spotkanie śmierci. Ich cel to malowniczy, niewielki pałacyk ze strzelistymi wieżyczkami. Takie projekcje miewał każdy, kto choć raz słyszał o tej historii. Nic podobnego nie miało miejsca. Mayerling to ponure domiszcze w lesie, które w styczniu 1889 było całkowicie odcięte od świata. Nawet o jeżdżeniu saniami nie było mowy. Wielki teren pilnowany przez tajniaków i służbę, która mogłaby z powodzeniem poszukać pracy w zamku księcia Draculi, położonym nie tak znowu daleko. Arcyksiąże Rudolf i Mary Vetsera przybyli tam oddzielnie, aby nie wzbudzać podejrzeń.
 
Rzeczywiście znaleziono ich martwych, nie wiadomo jednak w jakiej konfiguracji. Na pewno wiadomo, że następca tronu leżał w łóżku, na ustach miał krople krwi, a w głowie wielką dziurę; rewolwer księcia leżał obok łóżka z wystrzelanym bębenkiem. Spekulacje co się stało z pięcioma kulami (jedna przeleciała przez arcyksiążęcą czaszkę), rozkręciły się na dobre. Pojawiła się wersja jakoby Rudolf zastrzelił Marię, a w kilka godzin później siebie. Dokonał tego za zgodą kochanki, ich miłość była bowiem tak potężna, że nie mogła się obejść bez ślubu, a do takowego nigdy nie dopuściłby ojciec denata – Franciszek Józef I. Nie wiemy jednak, jak wyglądał trup Marii i co spowodowało jej śmierć.
 
Opisana wyżej wersja wydarzeń prezentowana jest w najsłynniejszym i najlepszym, dodajmy od razu, filmie opartym na wydarzeniach, które rozegrały się w pałacyku Mayerling – film autorstwa Terence’a Younga z 1968 roku ( tego samego, który reżyserował filmy o Jamesie Bondzie ) nazywa się „Mayerling” właśnie. Łzawa i nieprawdziwa od początku do końca historia, daje się wytrzymać tylko dzięki temu, że Rudolfa gra tam Omar Sharif, a Marię – Catherine Denevue. On jest zaangażowanym politycznie idealistą znudzonym łatwymi kobietami, ona zaś dziewicą nie znającą mężczyzn. Od razu dodajmy, że w to pierwsze łatwiej uwierzyć.
 
Prawdziwa Mary Vetsera była bowiem osobą, jak na swoje 17 lat (tyle miała w chwili śmierci) dojrzałą, o reputacji ugruntowanej w sposób, który uniemożliwiał jej odwiedzanie niektórych wiedeńskich domów. Dziewictwo straciła w Egipcie z jakimś angielskim oficerem. O fakcie tym wiedzieli wszyscy, był on bowiem szeroko komentowany, jak tylko okazało się, że Maria ma romans z arcyksięciem. Rudolf, być może był idealistą, był to jednak idealizm szczególnego rodzaju; zanim doszło do śmierci obojga, w Mayerlingu odbyła się alkoholowa libacja, z takim przytupem, że nie powstydziliby się jej mieszkańcy przedwojennej Pelcowizny.
 
Istnieje nawet przypuszczenie, że Rudolf nie zastrzelił się, ale został uderzony w głowę butelką szampana. Zrobił to jeden z kuzynów, także arycksiążę, podobno w obronie baronówny Vetsera, która próbowała uciec przed pijanym i rozwścieczonym Rudolfem. Ten zamierzał powiedzieć jej, że z ich miłością koniec, wypił w tym celu trochę, żeby nabrać śmiałości – przesadził i doszło do tragedii. Na ekranie oglądamy jednak wysmakowany obraz, w którym Egipcjanin gra austriackiego następcę tronu, a piękna (nawet jeśli ktoś jej nie lubi, nie będzie się o to kłócił) Catrherine Denevue arystokratyczną kokotę z ambicjami.
Na fotografiach Maria Vetsera wygląda jednak dość zaskakująco i na pewno nie była osobą, którą grała Denevue . De gustibus....i tak dalej, ale od razu rodzi się pytanie – jak tak drobna istotka o perkatym nosku i odstających uszkach z brwiami niczym u Ariela Sharona zanim osiwiał, mogła zawrócić w głowie arycksięciu? Na pytanie to nawet nie próbujemy szukać odpowiedzi, nie takie rzeczy się bowiem na świecie zdarzały. Koniec filmu jest przewidywalny od samego początku – egipski aktor strzela do aktorki francuskiej, bardzo udanie przeżywa rozterki związane z dylematem – być albo nie być – wybiera „nie być” i otwiera tym samym drogę do całej serii światowych katastrof.
 
Ukryte przesłanie filmu jest bowiem takie – gdyby Rudolf żył dalej i nie robił głupstw (a robił je), Europa zreformowałaby się politycznie i nie byłoby pierwszej wojny światowej. Jeśli nie byłoby pierwszej, nie byłoby i drugiej....idt. Niestety Rudolf robił głupstwa i do tego, na nasze nieszczęście, odebrał sobie życie. 
 
Film ten jest najlepszym dziełem zainspirowanym śmiercią arcyksięcia Rudolfa. Wszystkie inne są gorsze. W 1976 roku na festiwalu w Cannes pokazano film zrealizowany w kooprodukcji jugosłowiańsko- włoskiej pod tytułem „Prywatne wady, publiczne cnoty”. Obraz nigdy nie był pokazywany w Polsce, a szkoda. Po projekcji bowiem włoski sąd skazał reżysera, scenarzystę i producenta na 4 miesiące aresztu w zawieszaniu i 80 tysięcy lirów grzywny. Ciekawe, ile to by było dziś w przeliczeniu na euro? Chodziło oczywiście o rozpowszechnianie pornografii. Trzydzieści lat temu świat był jeszcze bardzo poczciwy. Dziś trzeba by chyba skazać wszystkich ze scenarzystami „Klanu” włącznie. 
 
W roku 1949 zrealizowano film ‘Secret de Mayerling” w reżyserii Jeana Delannoy, a w 1956 powstał remake przedwojennego filmu pod tytułem, a jakże, "Mayerling” wyreżyserowany przez Anatola Litvaka, główne role zagrali Audrey Hepburn i Mel Ferrer. Obydwa filmy nie zasługują nawet na tę wzmiankę, która tu została im poświęcona. Film Litvaka był 90 minutową powtórką przedwojennego kiczu, który gazety reklamowały, jako „...misterium miłości silniejszej niż śmierć...”.
 
Nie lepiej niż filmy, wypadają książki na temat Mayerlingu. Zacznijmy jak poprzednio od dzieła najuczciwszego. W wydanym w Polsce w 1967 roku zbiorze opowiadań zatytułowanym „Mona Liza”, którego autorem jest austriacki pisarz Aleksander Lernet - Holenia znajduje się opowiadanie o opisywanych tu wydarzeniach. Autor na wstępie uczciwie uprzedza czytelnika, że są w nim prawdy, półprawdy, ćwierć prawdy i całkowite bzdury. To jedyny taki autor. Lornet-Holenia skupia się jednak nie tyle na samym romansie ile na głębokich relacjach Rudolfa z matką, zamordowaną później cesarzową Sissi, która po śmierci swojego ukochanego syna prawie straciła rozum. 
Z tematem Mayerlingu zmierzył się także Andre Gide w „Lochach Watykanu”. Podtrzymuje on wersję, jakoby Rudolf został zamordowany przez swojego kuzyna Jana Salwatora, który po dokonaniu zbrodni wyjeżdża do Watykanu, tam zostaje uwięziony, bo papież zadaje mu taką pokutę. Na nieszczęście dla papieża Watykan opanowują masoni, którzy bez ceregieli zamykają głowę kościoła w lochach, dozorcą dostojnego więźnia czyniąc właśnie Habsburga – mordercę. Nic dodać, nic ująć. Nie pamiętam już czy Gide dostał nagrodę Nobla, ale chyba tak. Można zacząć bić brawo.
 
W wydanej w Warszawie powieści francuskiego pisarza Jeana Schopfera, piszącego swoje książki pod pseudonimem Claude Anet, wydarzenia w Mayerlingu wyglądają wręcz banalnie w porównaniu z tym, co zostało opisane wyżej. Ot, zwykłe podwójne samobójstwo z miłości. Naprawdę nic nadzwyczajnego.
Na koniec mamy jednak prawdziwy rarytas. W powieści „Zaślubiny śmierci” wydanej w latach 1927 – 1928, której autorem był Ludwik Blumental piszący pod pseudonimem Leo Belmont czytamy: „...usłyszała zgrzyt klucza. Odwróciła oczy ku niemu, były pełne grozy...” fragment ten znajduje się w rozdziale zatytułowanym „Walka na ostro”. Pierwsza część dwutomowej powieści miała w ciągu pierwszych dwóch lat 14 wydań. Dziś nawet Coelho tyle nie ma. Powieść była dosłownie rozdzierana przez czytelników, jedna z czytelni w Lesznie wypożyczała ją tylko na 3 dni. (Dziś można ją czasem kupić na straganach z tanią książką.)
 
 Leo Belmont alias Ludwik Blumental poszedł powiem najdalej, jeśli chodzi o koloryt fabuły. Otóż kochankowie poznają się przypadkiem. On próbuje ją uwieść od razu, tak jak stoi w swoim arcyniewygodnym, arcyksiążęcym mundurze, ona studzi jego brutalną namiętność swoją anielską cnotą, obiecując oczywiście jakiś ciąg dalszy, ale nie zaraz. Sytuacja rozwija się zgodnie z przewidywaniami i oczekiwaniami czytelników. W sprawę wmieszany jest zakochany w Marii jej wuj, który znajduje się także w Mayerlingu, gdzie zostaje postrzelony przez Rudolfa. Wszyscy piją i bawią się dobrze, nie przejmując się rannym, który dogorywa w sąsiednim pokoju. Maria i Rudolf chcą się pobrać, czekają w tej sprawie na zgodę cesarza, której oczywiście nie dostają. Rudolf świadom, że Maria jest w szóstym miesiącu ciąży, prosi swojego przyjaciela – węgierskiego arystokratę Józefa Hoyosa - by się z Marią ożenił. Ten beztrosko godzi się na to i libacja trwa nadal. Maria też się godzi, ale pod warunkiem, że ostatnią noc spędzą razem z Rudolfem.
 
Nad ranem baronówna Vetsera wypija truciznę, która w takich sytuacjach zawsze jest gdzieś pod ręką, a Rudolf po przebudzeniu strzela sobie w głowę z rewolweru, który akurat miał przy sobie. Czy to już dno? Niestety nie. Najgorzej wypada w tym rankingu jedna z gazet, która po ujawnieniu, a raczej zatajeniu kulis całej tragedii, napisała, jakoby Maria wykastrowała Rudolfa podczas snu za pomocą brzytwy, a ten, obudzony w tak dramatyczny sposób, chwycił za rewolwer i zabił najpierw ją, a potem siebie.
 
Podstawą dramatu określanego hasłem „Mayerling” nie była jak można przypuszczać miłość dojrzałego mężczyzny (Rudolf miał 31 lat) do młodej dziewczyny. Głównym bohaterem tej historii jest jednak Rudolf, młodzieniec wychowywany przez surowego i odpowiedzialnego ojca na następcę tronu. Nawet jeśli serio traktował możliwość objęcia tronu cesarskiego to nie liczył na to, że stanie się to szybko. Dość daleka perspektywa objęcia władzy nie skłaniała go do tego, by prowadzić stateczne i uczciwe życie. Wiele romansował, jak prawie wszyscy mężczyźni z jego sfery, był chory wenerycznie, jak prawie wszyscy mężczyźni z jego sfery i czekał na zamiany polityczne, które pomogłyby mu objąć władzę. Niestety nie czekał spokojnie. Romans z Marią Vetsera był kroplą, która przepełniła czarę.
 
Najprawdopodobniej Maria rzeczywiście była w ciąży, ale nie był to w tamtych czasach powód do samobójstwa, choć dziś może nam się wydawać inaczej. Powodem mogło być coś innego. Rudolf chciał sprowadzić do Mayerlingu lekarza, by ten dokonał aborcji. Coś poszło nie tak - lekarz przyjechał za późno, a może nie znał się na swoim rzemiośle? Nie wiadomo. Maria umarła. Trup kochanki, trup nienarodzonego dziecka, bądź co bądź krwi cesarskiej – wszystko to wymagałoby nieprawdopodobnych zabiegów, gdyby zostało ujawnione. Bywają sytuacje, gdzie śmierć jest rzeczywiście wygodną ucieczką przed wstydem.
 

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura