coryllus coryllus
4384
BLOG

Hofman udaje delfina i tak dziwnie szczebioce

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 69

 Zaproponowano mi udział w debacie, która miała się odbyć w studio pewnej popularnej stacji telewizyjnej. Rozmowa miała dotyczyć tego kto na prawicy jest szkodnikiem, kto pożytecznym idiotą, a kto zachowuje się tak jak trzeba. Niestety pora tego nagrania, a miało iść ono na żywo, była tak późna, że odmówiłem. Nie chcę się za bardzo ruszać z domu, bo trzeba skończyć książkę. Mam dwa spotkania, na które pojadę ponieważ wiem, że coś na tym skorzystam, jeśli zaś chodzi o udział w debacie telewizyjnej to sprawa jest problematyczna. No, ale nie o korzyść chodziło tylko o porę. Nie dam rady pojechać w nocy do Warszawy, wrócić i jeszcze na drugi dzień napisać rozdział Baśni i wpis na blogu.

No dobra, ale ważna jest treść tej niedoszłej debaty. Kto jest kim na prawicy? Ja tego oczywiście do końca nie wiem i mogę sobie snuć co najwyżej różnie niezobowiązujące rozważania. Dziś z rana jednak przeczytałem na moim ulubionym portalu WP informację, że sondaże przeprowadzone przez Super Express wskazują na to, iż następcą Kaczyńskiego będzie Hofman. Profesor Gliński zaś znalazł się dopiero na drugim miejscu. Zastanawiające jest przede wszystkim to, że ktokolwiek zastanawia się nad taką kwestią – kto będzie zastępcą Kaczyńskiego. To jest próba na wytrzymałość po prostu. Czy Hofman jest na tyle głupi, żeby zacząć udawać delfina (w sensie następcy tronu, a nie ssaka morskiego), czy profesor Gliński myśli już bez przerwy o upływającym czasie i swoich malejących szansach na fotel premiera? To jest jeden aspekt tych sondaży, a drugi jest taki, że on dobitnie pokazują politykom kim są ich wyborcy i niszczą całkowicie komunikację pomiędzy liderami a masą.

Wiadomo, że ludzie biorący udział w tym sondażu wymieniali Hofmana, bo przez dwa tygodnie o niczym innym się nie pisało tylko o jego występach w Mielcu. I niech mi teraz nikt nie mówi, że to jest wina tych piszących, a nie samego Hofmana. Tutaj dokładnie widzimy jak trzeba się pilnować, a jeśli ktoś tego nie potrafi, nie może szczebiotać jak delfin tylko znać jakieś dżudo, którym będzie się mógł posłużyć wobec mediów. Czy Hofman je zna? Przypuszczam, że wątpię. Mamy występ Hofmana, potem dwa tygodnie gawęd prasowych, potem sondaż i już. Nowy lider wykreowany - tak sądzą ci, co mają mniej oleju w głowie, a ci co mają więcej łamią ręce, bo teraz spin doktorzy wymyślą jeszcze głupsze sposoby komunikacji z wyborcami, wszak wskazali oni Hofmana, widać dokładnie kim są.

Było o Hofmanie, a teraz o profesorze Glińskim. Jeśli prawdą jest to co napisała Elig na swoim blogu, jeśli profesor Gliński ma spotkania w dzielnicach Warszawy i na tych spotkaniach odpowiada na pytania podawane mu z sali na kartkach, to ja bym poprosił o jakieś bliższe wyjaśnienie. Być może jest tam coś czego nie rozumiem. Być może są to spotkania z osobami dotkniętymi jakąś chorobą uszu, z poważnymi ubytkami słuchu, albo z osobami starszymi i niedołężnymi, albo jeszcze coś. Żeby już nie szydzić – może tych ludzi jest po prostu za dużo i trzeba pytania selekcjonować. No, ale takiej selekcji zawsze można postawić zarzut, że jest manipulacją. OK, może chodzi o to, że na sali są prowokatorzy, ale przecież oni są wszędzie i zawsze może się zdarzyć, że wstanie ktoś i zacznie opowiadać jakieś impertynencje. Wtedy trzeba go wyprosić za drzwi. Problem z PiS, a widać to było dokładnie w czasie dyskusji nad plakatem dotyczącym referendum, polega na tym, że wielu członkom tej partii wydaje się iż wezmą władzę i nie pokłócą się przy tym z nimi. Ogólna buźka i spokój – po prostu. Dzisiaj wy, jutro my, ręka rękę myje, noga myje szyję....

Otóż nie. Ci faceci z drugiej strony nie chcą oddać władzy i nie chcą jej oddać w dodatku w sposób uporczywy. Na żadną delikatność nie ma co liczyć i jeśli ktoś chce cokolwiek wygrać musi być bardzo zdecydowany i nie popełniać błędów. Ja zaś mam wrażenie, że im bliżej tych, hipotetycznych przecież wyborów, tym mocniej defasonują się wszystkie triumfalne narracje, mające nam pomóc w konsumpcji zwycięstwa. Jak to kiedyś obrazowo przedstawiał Ryszard Kapuściński – im bliżej frontu tym więcej fotoreporterów zawraca, a ci bardziej odważni rzygają w krzakach z przejęcia. Mogę się oczywiście mylić, ale mam wrażenie, że dziś na prawicy mamy to samo. Im bliżej wyborów tym więcej ludzi podaje tyły, wielu się zatrzymuje, niektórzy rozpoczynają jakieś dyskusje i nikt tak naprawdę nie wie po co się tutaj znalazł. I wszyscy oglądają się na Macierewicza, bo im się zdaje, że Smoleńsk wystarczy do wygrania wyborów, że cierpienie Magdaleny Merty wzruszy wszystkich i z tego wzruszenia zagłosują oni na PiS. Obawiam się, że mamy przed sobą długą serię rozczarowań.

W powieści Stanisława Rembeka „W Polu”, którą wszystkim mocno polecam znajduje się zupełnie fantastyczny opis ataku na bagnety widziany od strony obrońców. Oto polscy piechurzy i załogi karabinów maszynowych siedzą w okopie, a na nich pędzą masy bolszewików w jakichś dziwnych strojach markujących mundury. Pędzą i pędzą, a mniej więcej sto metrów przed okopem, albo jeszcze wcześniej, zaczynają zawracać, jeden chowa się za drugiego, żaden nie myśli o tym, żeby strzelać. Dopiero pojawienie się komisarzy z naganami przywraca tym ludziom świadomość okoliczności w jakiś się znaleźli, ale też nie za mocno. Niektórzy krzyczą ura i padają, inni zawracają i uciekają przed komisarzami, ogólnie jest dość wesoło i można by się było nawet z tego pośmiać, gdyby nie te serie z karabinów maszynowych.

No to teraz popatrzmy na siebie i tych, którzy mają nas reprezentować. Jeden opowiada o fujarkach, drugi czyta pytania z kartki, Jarosław Kaczyński mówi wyraźnie, żeby nie iść na marsz z Dudą, a Sakiewicz idzie. Każdy ma zaś w sercu niezachwianą pewność, że sukces już za chwilę. Przez cały czas w dodatku trwa debata o dojrzałej demokracji i jej niewątpliwych zaletach, a wszystko to przy milczącej zgodzie na 45 procentową frekwencję wyborczą, która gwarantuje wszystkim święty spokój.

No więc kochani, trzeba to powiedzieć wprost: nie wygracie niczego na tych 45 procentach. Może parę stołków i to wszystko. Nie da się prowadzić kampanii na miesiąc, ani nawet na trzy przed wyborami. To znaczy można, ale nie będzie to kampania skuteczna. Będzie to kampania oszukana. Żeby zwyciężyć naprawdę trzeba pracować przez cztery lata dzień w dzień przemeblowując ludziom głowy. Trzeba sięgnąć po narzędzia niestandardowe i poszukać jakichś nowych grup niezadowolonych z tego co mamy. Trzeba przede wszystkim przekonać do siebie nauczycieli. To już jest zadanie na lata dla całego zespołu ludzi. Potem zaś trzeba zrobić coś, by frekwencja wynosiła 70 procent. Ja nie wiem jeszcze co, ale jak się dowiem, a pewnie się dowiem, na pewno tego nikomu nie zdradzę.

 

Od dziś mamy kolejną promocję na stronie www.coryllus.pl. Przed nami trzy duże nakłady, książka Toyaha pod tytułem „Rock and roll czyli podwójny nokaut” jest tuż tuż, zaraz za nią będzie „Baśń amerykańska” i kwartalnik. Trzeba opróżniać magazyn, czyli mój strych, żeby mi się to wszystko na łeb nie zawaliło. Tak więc do 24 października, czyli do pierwszego dnia targów w Krakowie III tom Baśni kosztuje 30 złotych plus koszta wysyłki. Potem wracamy już do normalnych cen i do wiosny żadnych obniżek nie będzie. Przypominam także, że od wczoraj prowadzimy kampanię której celem jest opanowanie rynku komiksów w Polsce, póki co mamy w sprzedaży jeden album historyczny, autorstwa Sławomira Zajączkowskiego i Huberta Czajkowskiego pod tytułem „Romowe” jest to mroczna, średniowieczna opowieść o wyprawie do Prus, jaką na rozkaz Kazimierza Odnowiciela podjęli pewien rycerz i pewien mnich. Celem jej zaś było odzyskanie wywiezionej z Gniezna podczas najazdu Brzetysława głowy św. Wojciecha. Album ten można także nabyć w sklepie FOTO MAG przy metrze Stokłosy w Warszawie i w księgarni „Latarnik” w Częstochowie, przy ul. Łódzkiej.

Na koniec prośba:

Bardzo Was proszę, byście pomogli mi zaistnieć w konkursie „strażnik pamięci” ogłoszonym przez redakcję „Do rzeczy”.

Wszystkie informacje znajdują się pod tym linkiem http://dorzeczy.pl/straznik-pamieci/

Chodzi o to, by każdy kto uzna, że to ma sens i chce to zrobić, zgłosił mnie do konkursu w kategorii „twórca”. Ja to piszę wprost, bez fałszywej i prawdziwej skromności, bo chodzi o rzecz ważną, czyli o poszerzenie targetu i sprzedaż. Zgłoszenia wraz z uzasadnieniem trzeba przesyłać do 13 października na adres: ul. Racławicka 146, 02-117 Warszawa lub e-mailem: straznikpamieci@dorzeczy.pl

 

Dobrze by był, żeby uzasadnienia były oryginalne, choć kolega newcomer zamieścił pod wczorajszym moim wpisem wzór, z którego można skorzystać. Oryginalność uzasadnień oddali od nas zarzut o niepoważne traktowanie jury i całego konkursu. A my go traktujemy bardzo poważnie. I chcemy go wygrać. Mam tu na myśli nas wszystkich zgromadzonych na tym blogu. Aha, jeszcze jedno – dobrze by było gdyby do zgłoszenia dołączyć jeszcze mój mail coryllusavellana@wp.pl , tak by wiadomość dotarła nie tylko do redakcji, ale również do mnie. Będę wówczas dysponował statystyką zgłoszeń, w razie gdyby okazało się, że nie ma mnie wśród osób uczestniczących w konkursie.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka