Pako Mega Cox Pako Mega Cox
184
BLOG

Miłość jest dla wszystkich

Pako Mega Cox Pako Mega Cox Kultura Obserwuj notkę 7

Uprzedzam szanownych czytelników, że nie będzie to tekst o PO, ani o atmosferze "miłości" roztaczanej przez mój ulubiony rząd. ;)

Rzecz będzie zgoła o czym innym. W piątek, w moje ręce trafiło ostatnie wydawnictwo zespołu Rammstein o wdzięcznym tytule "Liebe ist fur alle da". Wydawnictwo dwupłytowe, czyli album właściwy z 11 utworami i bonusowy z 5 kawałkami.

Zapalonym fanem zespołu Rammstein nie jestem, mimo, że gdzieś tam w odmętach mojego twardego dysku jest cała dyskografia tej grupy oraz masa bonusów, remiksów, wersji B singli i takich tam drobnostek. Dla osób niewtajemniczonych  w twórczość radosnej szóstki z Niemiec, ich muzyka może brzmieć jak grana na jedno kopyto. No cóż, taki styl grania metalu sobie panowie wybrali. Dla ludzi nieco bardziej osłuchanych z Rammstein'em, mogę powiedzieć, że ich muzyka była dosyć nowatorska do albumu Reise, Reise (2004). Uważam, że ważnym przełomem, czy też kamieniem milowym w twórczości zespołu był album Mutter z 2001 roku. Po Reise, Reise panowie zaczęli grać jakoś tak bardziej monotonnie. Album Rosenrot (2005) szedł dalej w kierunku wytyczonym przez Reise Reise, ale jakoś zabrakło pazura, brzmiał jakos tak bez polotu. Nie tęsknię za nim specjalnie i nie wracam do niego namiętnie. Tak samo niestety jest z najnowszym albumem niemieckiego zespołu. Nie jest zły, bo zespół tego formatu co Rammstein musi grac po prostu na jakimś przyzwoitym poziomie, ale też nie porywa.

Zacznę od początku, czyli od płyty właściwej. Nie będę mówił, o czym jest dana piosenka, bo z niemieckiego umiem powiedzieć tyle co: viel gluck herr Thuzk - Erika Steinbach:P. Po kolei, od numeru 1:

1. Rammlied - klasyczny rammstein'owy kop. Zaczyna się cichym wstępem i partią chóru. Dalej jest już jazda gitarowa. Dobrze, klasycznie zagrane. W sam raz na koncerty. A, i w tle słuchać orkiestrę.:)

2. Ich Tu Dir Weh - drugi typowo rammstein'owy kawałek. Więcej elektroniki niż w numerze pierwszym. Wolniejsze partie piosenki - zwrotki - trochę kojarzą mi się z utworem Mein Herz Brent (Mutter 2001).

3. Waidmanns Heil - no to jest mój ulubieniec. Już piszę dlaczego. Jeżeli Adolf Hitler by żył, na bank słuchałby Rammstein'a. Generalnie ich muzyka kojarzy mi się z niemieckimi czołgami i dywizjami SS (np. z taką LS AH). Ten piękny wstęp zagrany na rogach i waltorniach brzmi tak jak wstęp do piosenki Wehrmachtu o tytule Pria (tak ją mam w kompie zapisaną) albo takiej Panzerlied. No sam kawałek szybki jak Me 262, ciężki jak Tygrys Królewski i celny jak Flak 88. No co ja na to poradzę, że mi się tak ten czysty niemiecki wokal i metalowe gitary kojarzą z parteitagami NSDAP i Panzer Armie im Ost Front:P. Chyba, że od fascynacji militarimai juz mi powoli odbija:D

4. Haifish - no i tu sie kończą klasyczne ramsztajny, a zaczyna się Doda. Kawałek brzmi z początku jak Depeche Mode z lat 80tych. Kiepawy, słaby, taki do MTV, żeby się postindustrialna i postpolityczna młodzież niemiecka miała przy czym pobawić. No tylko Dodzi brakuje. Pasowałaby do tego numeru (podobno chce zmienić swój styl muzyki na bardziej mroczny. Miłość do Nergala zobowiązuje do wyrzeczeń;)).

5. B******** - zaczyna się jak Bumbklatt Soulfly'a (Soulfly 1998). Wybitne dzieło to to nie jest. Till Lindemann chyba tu próbuje growl'ować. Dziwny ten utwór. Niby mroczny, niby ciężki, ale tak naprawdę nudny. Nic ciekawego.

6. Fruhling in Paris - to jest jakieś nieporozumienie. Wydaje mi się, że to ma być piosenka o miłości. Till śpiwa refren po francusku. Śmiesznie brzmi. I ten syntezatorek w refrenie. Mniodzio. Kawałek godny Dody. Dla zabicia czasu można posłuchać.

7. Wiener Blut - pokręcony i mroczny. Dość mocny. Może być. Po dwóch gniotach a'la MTV, ten utwór to miła przerwa. Potem jest kompletna żenada...

8. Pussy - czyli kontrowersyjny tekst, kontrowersyjny teledysk robiony na pornola. Tekst rewelacyjny : "You' ve  got a pussy, I have a dick, so what's the problem, let's make it quick!" Klimatem przypomina trochę kawałek Amerika. Oba były proste, oba z wstawkami po angielsku, ale Amerika była milsza w odbiorze. Pussy to ... gorse szajs. Może na koncertach się sprawdzi, bo słuchac w domu hadko.

9. Liebe ist fur alle da - no wreszcie coś solidnego. Wstęp utworu zagrany na werblu i gitarze. Znowu skojarzenia militarne. Doskonale pasuje do wnętrza czołgu lub transportera;) Generalnie dobrze zagrany ramsztajnowy standard.

10. Mehr - znowu początek a'la Depeche Mode. Generalnie zagrany tak jak poprzedni utwór. Z przytupem, ale ciarki po plecach nie przechodzą.

11. Roter Sand - uważam ten utór za jeden z ich najlepszych kawałków w historii. Zaczyna się miłym dla ucha gwizdaniem. Zagrany bardziej akustycznie z sekcją dętą w tle. Ładny wokal Till'a. Senny klimat, można się rozmażyć, przysnąć. Bardziej odpręża niż pobudza. Świetnie nadaje się do jakiegoś filmu kostiumowego. Z drugiej strony jest też dostojny, pompatyczny. Można go słuchać w kółko. Naprawdę świetny.

A teraz przechodzimy do płyty numer 2:

1. Fuhre mich - numer nawiązujący w 100% do kawałków z płyt Sehnsucht i Herzeleid. Zagrany w typowym stylu Rammstein. Wyraźny industrialny klimat. Standard.

2. Donaukinder - wolny kawałek, nawiązujący to Mutter. Dość klimatyczny. "Wo sind die kinder" czy jakoś tak. Nawet jakieś solo na gitarze jest po drodze. Nieskomplikowane, no ale taki styl muzyki. Pod koniec utworu wokaliście towarzyszy chór dziecięcy.

3. Halt - patrz Donaukinder. Ten sam klimat. Może być, chociaż tym razem bez chóru.

4. Roter Sand (Orchestral Version) - różni się tym, że jest nieco bardziej mroczny. W tle pobrzmiewa coś jakby męski chór. Główny motyw gitarowy grany jest na basie. Kto wie, czy ta wesja nie jest lepsza od tej właściwej. Świetny numer. Nie ma co.

5. Liese - zaczyna się dzwonem i tym samym motywem gwizdanym. Coś a'la chór męski pobrzmiewa w tle. Z gitar obecny jest tylko bas. Mroczna kontynuacja Roter Sand. Miłe dla ucha. Odprężające. Chce się słuchać. Można odnieść wrażenie, że RS i Liese to jedna opowieść (nie znam niemieckiego, ale po budowie utworów zakładam, że tak jest). Doprawdy obie wersje Roter Sand i opisywane Liese są uwtorami, dla których warto po te płytę sięgnąć.

Co można jeszcze dodać oprócz skojarzeń z SS LS AH, parteitagami NSDAP i czołgami Konige Tiger? Ano to, że płyta generalnie jest średnia. Nie porywa, nie zniechęca. Więcej ją łączy z Rosenrot niż z Mutter. Utwory 4, 6, 8 z pierwszej płyty to jakieś nieporozumienia. To są słabe utwory, godne MTV i Vivy, pogarszające walory tego wydawnictwa. Szkoda, bo w porównaniu do Roter Sand czy Liese, to mogłoby ich wcale nie być. Album by tylko na ty zyskał.

Od Rammstein nie należy oczekiwać zbytniej złożoności, instrumentalnego kunsztu (nie licząc perkusisty). Zdecydowana większość utworów jest do siebie zbliżona i klimatem i wykonaniem. A ponieważ Rammstein może być traktowany jako wykładnia industrialnego metalu, pewne narzucone tym ramy są nie do przekroczenia. A przynajmniej ich przekroczenie mogłoby być bardzo ryzykowne. Stąd panowie robią w gruncie rzeczy to samo, okraszając to przaśną, niemiecką kontrowersją;).

Ogólnie można posłuchać.

 

 

 

P.S.: jakby kogoś naszły takie głupie myśli to od razu powiadam, że Nie jestem narodowym socjalistą. Ani nie posądzam zespołu o takie poglądy. Generalnie surowy niemiecki język i dość mocne gitarowe granie nasuwają mi takie skojarzenia z III Rzeszą. Ale to chyba jednak wina moich zainteresowań militarnych i historycznych.

Chamski, wredny, cyniczny, ironiczny, zionie ode mnie sarkazmem i jestem zabójczo przystojny:P Działam w grupie filmowej SUPER TAJNI (www.supertajni.prv.pl) Kącik odważnych myśli. Niekoniecznie mądrych:D: "Każdy zdrowo myślący wolałby Rosję od USA. Od 1941 roku kontakty z Rosją przynosiły nam same korzyści, sojusz przeciw hitlerowcom, wyzwolenie kraju spod okupacji, system społeczno-gospodarczy który po IIWŚ pozwolił Polsce dokonać skoku cywilizacyjnego nie mającego precedensu w dziejach, 45 lat pokoju, gwarancje bezpieczeństwa ze strony najpotężniejszego sojuszu militarnego w dziejach. Z sojusz i kooperacji z ZSRR wychodziliśmy bardzo na plus. Odkąd zaczęliśmy na Rosję szczekać straciliśmy ogromny rynek zbytu, straciliśmy szansę na rolę łącznika między Wschodem a Zachodem, no i gaz i ropa poszły ostro w górę. Dlatego to właśnie rusofoby i amerykofile działają wbrew interesom państwa." Bloger: cztery przyłożenia w 1 meczu "Popieram Igora i Radosława oraz MECHANIZM, który ma być ujawniony za kilka dni. Pomogę" Bloger: antytrolek "z całym szacunkiem Panie Feniks, "Nasz premier nie ma pojęcia co to jest pozytywizm" TO nie prawda, Premier skończył studia, więc na pewno ma taką i jeszcze większą wiedzę." Bloger: nie-prawdziwypolak Jestem oporny:D http://piwnica.tkm.cc/feeds">

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura