SaraTurner SaraTurner
37
BLOG

Koniec walki? Marzenia...

SaraTurner SaraTurner Polityka Obserwuj notkę 1

 

Fajnie by było, gdyby w polityce jak w walce z Gołotą - przeciwnik padł znokautowany w pierwszej rundzie. Tymczasem od trzech lat jesteśmy świadkami walki dwóch bokserów, którzy owszem, oko podbić umieją, ale tylko sobie. Zdegustowani, znudzeni, bardzo chcielibyśmy nie patrzeć na ich kolejne kompromitacje, ale nie możemy wyjść z sali bo ktoś pozamykał wszystkie drzwi. Na dodatek nikt nie chce powiedzieć, dlaczego walka nie zakończyła się po dwunastej rundzie.

Przed chwilą zakończyło się kolejne starcie. Trudno powiedzieć które - już dawno nikt tego nie liczy. Początkowo wydawało się, że waleczny Lech "Prezydent" Kaczyński obmyślił lepszą taktykę: Zapraszając do walki bokserów z całej Europy zdobył przewagę nad przeciwnikiem. Nie pomyślał jednak, że zawodnik z którym jest skłócony - Lech "Bolek" Wałęsa, stanie w przeciwnym narożniku, po stronie Donalda "Premiera" Tuska. Jak się okazało, "Bolek" stał się solą w oku dzielnego "Prezydenta". Tak wiec z jednej strony udało się podłożyć nogę Tuskowi, który mimo, że nie przejawiał aktywności w tej rundzie, wyrżnął o ziemię, jednak upadając potrącił także Kaczyńskiego, którego nie wiadomo z jekiego powodu opuścili główni sojusznicy. Zamiast więc upaść na Angelę "Kanclerz" Merkel oraz Nicolasa "Francuza" Sarkozy'ego, prezydent wylądował na ziemi obok swojego przeciwnika.

Przerwa przed następną rundą, kolejny raz do głosu dochodzi Lech "Bolek" Wałęsa. "Premier", czując najwyraźniej, że na "Bolku" moze oprzeć swoje zwycięstwo, wszem i wobec ogłasza swoją wiktorię nad "Prezydentem". Żeby tego było mało, w jego narożniku pojawia się Sarkozy i nowy sojusznik - znający wschodnie metody walki "Wielki Dalajlama". Donald "Premier" Tusk jest pewny gładkiego zwycięstwa. Jednak, jak się okazuje, Kaczyński już dawno przewidział tą sytuację i demonstracyjnie lekceważy przeciwnika. Zapowiada, że kiedy zabrzmi gong rozpoczynający walkę, on uda się poza salę (ach, gdybyśmy też tak mogli!), ponieważ już dawno umówił się na spotkanie z japońskimi i koreańskimi znajomymi. Równocześnie otwarcie przyznaje, że zdrada "Francuza" jest mu nie w smak i bardzo chętnie omówiłby z nim kilka spraw.  

Jeśli jednak komuś się wydaje, że Lech odda tą rundę walkowerem, to grubo się myli. "Prezydent", pozostawiając Donalda na ringu nie da mu o sobie zapomnieć. Poprzez siedzących w pierwszym rzędzie obserwatorów zwanych przez wielu "Czwartą Władzą" lub "Mediami", będzie ciągle przypominał "Premierowi", że jest tutaj najważniejszy .

Tymczasem my, przymusowa publiczność tej walki, z nudów zaczynamy tworzyć w głowach historie w rodzaju "Gdybym to ja był na ringu to...". Co prawda pierwszy rząd ciągle nas uspokaja, wmawiając, że obecna sytuacja jest niezwykle ciekawa, ale coraz częściej po prostu zatykamy uszy, żeby nie słyszeć ich bezsensownego bełkotu.

Nokautu raczej nie zobaczymy. Walkoweru tym bardziej. Dobrze byłoby więc wiedzieć, ile jeszcze równie nudnych jak te rund pozostało do końca.  

 

 

SaraTurner
O mnie SaraTurner

Na co dzień (ekhm...)pilna uczennica. Kiedy pan/pani profesor nie widzi i nie słyszy, bezwzględny krytyk rzeczywistości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka