Czytelnia Salon24 Czytelnia Salon24
5522
BLOG

Kościński: Jak Paweł Lisicki został naczelnym „Rzeczpospolitej”

Czytelnia Salon24 Czytelnia Salon24 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Wokół „Rzeczpospolitej” narosło wiele mitów. Jednym z nich jest mit dotyczący objęcia przez Pawła Lisickiego funkcji redaktora naczelnego tej gazety. Mit, że znalazł się na tym stanowisku „z namaszczenia” samego Jarosława Kaczyńskiego. Oraz mit, że był on „spadochroniarzem”, zrzuconym do „Rzeczpospolitej” przez ówczesny rząd.

Znam Pawła Lisickiego od lat, był bowiem sekretarzem działu zagranicznego „Rz”, w którym od dawna pracuję. Później był też sekretarzem redakcji, kierownikiem działu opinie i zastępcą redaktora naczelnego, co w prosty sposób obala tezę, iż był jakimś „spadochroniarzem”. Choć na jakiś czas z „Rz” odszedł, po słynnej aferze z wyrzuceniem Bronisława Wildsteina (on – tak i ja – był temu zdecydowanie przeciwny), do tworzącego się, ale nigdy nie powstałego nowego „Życia Warszawy”. Ale sam proces zmiany redaktora naczelnego „Rz” znam nie od niego. Jako członek przedstawicielstwa pracowników Orkla Media, a potem Mecomu, brałem w tym skromny udział, często rozmawiając z szefami większościowego właściciela Presspubliki, wydawcy „Rzeczpospolitej”.

W 2005 r. Orkla Media została dość niespodziewanie wystawiona na sprzedaż przez norweski koncern Orkla. Szefem Orkla Media został Bjoern Wiggen, któremu przypadła rola przekazania jej nowemu właścicielowi. Ówczesny prezes Presspubliki i zarazem redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Grzegorz Gauden popadł w konflikt z Wiggenem. On i dwójka pozostałych członków zarządu Presspubliki, faktycznie związanych z Orklą (formalnie tylko dwóch z trzech członków zarządu mianowanych było przez Norwegów), liczyła na przejęcie Orkla Media przez grupę Dagbladet z Janem Lindhem na czele. To tylko pogłębiło spór z Wiggenem.

Wiggen dążył do zmiany zarządu Presspubliki. Postanowił jednak zacząć od odwołania Gaudena z funkcji szefa „Rzeczpospolitej”. Orkla Media zorganizowała więc poufny proces poszukiwania nowego redaktora naczelnego, korzystając z wynajętej firmy headhunterskiej. Z grona ok. dwudziestu osób branych pod uwagę w procesie rekrutacji  zostało 3 kandydatów: Paweł Lisicki, Tomasz Wróblewski i Igor Janke. Końcowa bitwa rozegrała się  między dwoma pierwszymi. Wróblewski – człowiek z zewnątrz – spowodowałby wielkie zmiany w redakcji, w tym zwolnienie wielu osób. Ci więc z dziennikarzy „Rz”, którzy o sprawie wiedzieli, z oczywistych powodów popierali kandydaturę Lisickiego. Jednak wobec „wycieków” informacji do mediów, ten proces zakończył się niczym. Polski współwłaściciel, PWR SA, akceptował całą trójkę.

W 2006 r. Orkla Media została ostatecznie – i nieoczekiwanie – sprzedana brytyjskiej spółce Mecom plc. Wtedy decyzje personalne znalazły się w rękach Davida Montgomery'ego, szefa Mecomu, który domagał się szybkich zmian w zarządzaniu gazetą i wydawnictwem. Wiggen mógł bez problemu zmienić nie tylko naczelnego „Rz”, ale i cały zarząd Presspubliki — nowym prezesem został Norweg Truls Velgaard. Kolejna runda konkursu na szefa gazety, tym razem przeprowadzona w ścisłej tajemnicy, doprowadziła do wyłonienia Lisickiego, który 13 września 2006 r. został szefem „Rzeczpospolitej”.

Nie było żadnego porozumienia politycznego PiS – Mecom w tej sprawie. Przed przeprowadzeniem zmian Mecom zapewnił sobie formalną zgodę — jak to wynika z umowy spółki — Ministerstwa Skarbu. W zamian za zgodę na wprowadzenie nowego redaktora naczelnego i nowego prezesa przez Mecom, ministerstwo uzyskało możliwość wprowadzenia do zarządu firmy swoich dwóch przedstawicieli (formalnie taka możliwość była zawsze, ale Mecom mógł to blokować; tak wcześniej robiła Orkla).

Paweł Lisicki nie został „zrzucony na spadochronie” przez Kaczyńskiego – przyprowadził go Bjoern Wiggen, „przy okazji” wymieniając zarząd i ostatecznie usuwając Grzegorza Gaudena, z którym od początku nie potrafił znaleźć wspólnego języka. Co więcej, jednym z powodów dla których proces zmian trwał tak długo było to, że najpierw Orkla a potem Mecom obawiały się, że zmiana redaktora naczelnego będzie odczytywana jako ruch polityczny. Jak widać obawy były słuszne, skoro mit o przejęciu „Rz” przez PiS tak długo przetrwał. Może ta opowieść nie jest tak malownicza, jak historia o rzekomym „mianowaniu przez PiS”, ale za to oparta o fakty.

 

Piotr Kościński

(dziennikarz „Rzeczpospolitej”)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura