Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka
1848
BLOG

Gdzie byli rodzice i dziadkowie Agory?

Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka Polityka Obserwuj notkę 35

 

Potężny koncern medialny broni "swoich dóbr osobistych", podczas gdy zaskarżona opinia dotyczyła kogoś innego: publicystów, którzy stworzyli jakąś tam gazetę. To im naturalnie przysługują dobra osobiste, bo są osobami, do których można mieć takie czy inne intelektualne czy moralne zastrzeżenia. To o nich była mowa, nie o firmie Agora - czy jej nazwa padła w wypowiedziach prof. Rymkiewicza? Firmy, zwłaszcza potężne korporacje o skomplikowanej strukturze, nie mają poglądów i nie podlegają sensownym ocenom etycznym, tylko prawnym regułom. Nie miały rodziców ani dziadków, nikt ich nie wychowywał tak czy owak i nikt nie może stąd wyciągać żadnych wniosków.

Przypisywanie dóbr osobistych koncernowi o zmiennym i nieznanym na ogół zarządzie, który obsługuje właścicielsko setki różnych firm i firemek o różnych nazwach nie składających się na jedną czytelnie rozpoznawalną markę - to logiczny nonsens. Owszem, prawo go dopuszcza, jednak i tu pozwalano w praktyce na znacznie ostrzejsze, nawet wulgarne wypowiedzi, np. ze strony konsumentów pod adresem firm.

Tak się kiedyś szczycono w tym środowisku, że jest chiński mur między zarządem spółki a redakcją, a tymczasem bogata spółka wynajmuje adwokata i niszczy nie byle paszkwilanta psującego celowo opinię firmie, ale wielkiego pisarza, który wypowiedział udokumentowaną opinię o poglądach zatrudnianych w tym koncernie publicystów.

Już to jest oburzające, ale jest jeszcze inna niemiła dwuznaczność w strategii przyjętej przez koncern prasowy, a zwłaszcza przez wynajętego adwokata.

Nie ja jeden negatywnie oceniłem przyjętą przez adwokata koncernu metodę hakową, dającą się streścić schematem: "jesteś niewiarygodny, siedź cicho, bo sam byłeś komunistą tak jak moi klienci". Metoda służy zresztą udowodnieniu tezy tyleż bezczelnej, co samobójczo sprzecznej z interesem tej firmy: skoro poeta jest niewiarygodny, to i jego zarzut jest niewiarygodny, a więc nieszkodliwy i niewart zachodu – żadnego z wyjątkiem zemsty i woli zastraszania krytyków groźbą procesów i grzywien.

Gdyby rzecz sprowadzała się do faktów, nie zaś opinii, jak twierdzi firma, wystarczyłoby te fakty stwierdzić, a wtedy nie ma żadnego znaczenia wiarygodność tego, kto je podnosił. Ktoś mógł tysiąc razy kłamać, a ten jeden raz podać prawdziwy fakt – i tylko to się liczy. Inaczej jest przy ocenie cudzych opinii. Chwiejność poglądów podważa wiarygodność opinii, ale nie podważa stwierdzanych faktów. Tak więc koncern twierdzi, że broni faktów, ale zwalcza swoich krytyków metodą unieważniania ich opinii.

 

Również sentencja wyroku jest mocno nieprecyzyjna. Każąc przepraszać za emocjonalność wypowiedzi mówi o brakujej"oparcia w faktach", ale nie precyzuje, jakie to miałyby być te prawdziwe fakty? Domyślamy się tylko, że jakieś odwrotne od tych sformułowań prof. Rymkiewicza, które trafiły do pozwu.

 

rodzice czy dziadkowie wielu z nich _byli_ członkami tej organizacji, która była skażona duchem "luksemburgizmu", a więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków. Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża.

 

Więc te "prawdziwe fakty", których każe nam się domyślać sąd, byłyby chyba takie, że owi publicyści nie byli wychowywani tak a tak, i wobec tego wcale nie identyfikowali się z komunizmem i jego antykatolickością, i wcale nie byli skazani (jak wiele dzieci komunistycznych rodziców) na uczestniczenie  (chcąc nie chcąc) w antyreligijnym nastawieniu. Koniecznie trzeba dostrzec, że "muszą żyć w nienawiści" nie jest jednoznaczne z "żyją w nienawiści świadomie i czynnie", ale że to na nich spadło, nie było więc do końca ich wyborem ani winą (dlatego Poeta wzywa, żeby się „za nich modlić”).

O to się wielki koncern tak strasznie obraził, że aż wszczął akcję obliczoną na uciszanie osób mających nieprzychylną opinię o działalności zatrudnianych u siebie publicystów; po części bodaj swoich współwłaścicieli, wykorzystujących zasoby firmy do załatwiania prywatnych światopoglądowych porachunków z krytykami. Postępując protekcjonalnie firma traktuje ich jako swoje aktywa o cechach markowych – tożsame chyba z tymi dobrami osobistymi, które musi, biedna, twardo ochraniać, aby się ostać na rynku.

Drugim zgrzytem dwuznaczności tego wyroku jest niedawna odmowa, jaka spotkała córkę Lecha Wałęsy, która wystąpiła do sądu w obronie dóbr osobistych swojego Ojca. Sąd uznał, że krytyczne wypowiedzi pod adresem Ojca nie naruszają Jej dóbr osobistych, gdyż te wiążą się nierozerwalnie z osobą, o której ktoś coś powiedział. Tutaj zaś koncern, którego prof. Rymkiewicz w ogóle nie wymieniał wśród osób tak nieszczęśliwie wychowanych, uzyskał skazujący wyrok niemal jak ta karmiąca matkaw imieniu swego obrażonego niemowlęcia, albo jak protektor swoich niewolników pozbawionych osobowości, a wręcz zdolności powiedzenia swojej prawdy osobiście, kiedy ktoś powiedział o nich nieprawdę.

 

Szczerze mówiąc nie chciałbym, aby mnie tak bronił jakiś potężny ochroniarz.

                                                   © A. Dąbrówka

Staram się robić tylko to, czego nikt inny nie potrafi, a ktoś powinien. Ten blog jest zakończony. Powody są podane w komentarzach do ostatniej notki, ukrytej przez Administrację. Od 6 sierpnia 2012 działa nowy blog w innym miejscu. .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka