DaisyDeyna DaisyDeyna
1476
BLOG

Hogata, Hrabal i Maria Kaczyńska

DaisyDeyna DaisyDeyna Polityka Obserwuj notkę 8

  

 

 

Drogi Bohumilu, najdroższy Hrabalu,

 

piszę do Ciebie w ten dzień przedkwietniowy, bo prośbę mam okrutną i serdeczną zarazem, i malutką, i nie zakłócę Twojego spokoju bardzo, więc posłuchaj mnie proszę, bo nie o Twoje koty, nie o Perełkę, nie o pana Wladka Boudnika, nie o Eliszkę, nawet nie o Kwiecieńkę chodzi, ale kochany Hrabalu chodzi o…. Twoje okno. Bo widzisz mistrzu chciałabym przyjść do Ciebie, i choć raz, przez moment, przez to okno spojrzeć. Na te zielone pastwiska, o których mówiłeś, i na te doliny, co niczego się w nich nie lękasz. Przede wszystkim jednak chciałabym spojrzeć w dół, na kraj mój ukochany, ale wiem, że jak spojrzę, to będę smutna, a smucić się nie wolno, bo smutek jest zaprzeczeniem nadziei i również dlatego, jest najniebezpieczniejszym z uczuć. Ale jak się znowu nie smucić patrząc na ten kraj biedny, przez Boga zapomniany, który w jazgocie, w kłótniach, swarach i w nienawiści się pogrąża? Ta ziemia najmilsza Przodków naszych, co to o nią odważnie walczyli, a teraz się mówi, że niepotrzebnie. Że niepotrzebnie, że sentymentalnie, że nienowocześnie i głupio. I przez to wrogom na łup i na pośmiewisko jesteśmy, i za nos nas wodzą, i w twarz się śmieją, i może nawet plują, ale powiem Ci szczerze, że ja się sama do tego też przyczyniłam i nie bez winy jestem… to jak się nie smucić drogi Bohumilu?

A proszę Cię bardzo w ten dzień przedkwietniowy, bo mnie uczyłeś, że najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. I pamiętam, jak pan Eliot na to, że tak jest, i że ten kwiecień to wywołuje z ziemi umarłej gałąź bzu. Ale Ty mnie znowu pocieszałeś, że dębień jest najpiękniejszym ze wszystkich miesięcy… Tylko, że ja w to już nie wierzę przyjacielu kochany. Bo ten kwiecień,  wyobraź sobie Bohumilu, to  się okrutnie obszedł z moją Ojczyzną.

Kiedy w zeszłym roku nastawał, to nam tak obiecywał, tak mamił, tak o miłowaniu i dostatku gadał, tak się puszył, tak kraśniał, tak siłą i mądrością epatował, tak o nim dobrze i dużo gadali, śmiali się, chwalili, tak pisali…. żeśmy mu prawie wszyscy dali wiarę. I tak nam kłamczuch w głowach poprzewracał, że poszliśmy za nim, jak panią matką, albo i panem bogiem jakimś, jakimś guru i przewodnikiem, co to miał nas na zieloną wyspę wiecznej szczęśliwości doprowadzić . A zadając się z nim -  o wszystkim zapomnieliśmy. O dumie i honorze, o godności,  pacierzach, i o tych, co ani piędzi ziemi nie chcieli oddać obcym.  A najstraszniej to już chyba było na agorze….

I spotkała nas za to kara okrutna. Kiedy tak trwał ten hałaśliwy karnawał kwietniowy, zdarzyło się, że w strasznej trwodze odeszli od nas Sprawiedliwi. Pan Bóg ich zabrał, bo już zdzierżyć nie mógł, że taką siłę złego im się robi i do tego, zapragnął chyba, żebyśmy wreszcie na oczy przejrzeli. Wtedy dopiero strach nas złapał. Zobaczyliśmy, jak Kłamstwo i Zdrada przechadzają się pod rękę, jak wszędzie ich kumpli pełno, jak się rozpychają, jak szurają nogami, jak oczy mrużą, jak jedzą, piją, ucztują, a Annuszkę  co dzień posyłają, żeby z wolandowym śmiechem rozlewała olej słonecznikowy. A co na to my? A nic. Zamiast się zewrzeć, krzyknąć, nogą tupnąć , tę bandę  przegonić, to jeszcze bardziej zaczęliśmy sobie do gardeł skakać. Najgorzej jednak dziać się będzie, jak ten potworny kwiecień nastanie. Dlatego Cię o to okno tak proszę pokornie… I jeszcze jedną mam prośbę, Hrabalu kochany. Jak mnie już przez to okno przeprowadzisz, to chciałabym Tam Panią Marylkę spotkać, żeby ją bardzo przeprosić, za wiele myśli, moich i nie moich, ale najbardziej Bohumilu to za jedno. Przeprosić ją muszę drogi bracie za to, że jak taka jedna Młoda, Wykształcona, z Dużego Miasta, pod moim dachem, Hogatą ją nazwała, to nic nie powiedziałam, choć serce mi do gardła skoczyło, a oczy gniewem zaszły. Więc widzisz, też temu wszystkiemu winna jestem, i przed Tobą się spowiadam, i wiem, że ty mnie zrozumiesz, boś podobną drogę przeszedł…

Tak więc spotkajmy się jutro w Czartowce, na Malej Stranie, tam, gdzieśmy kiedyś pili: Ty - gorzkiego Pilznera, a ja wino z Mikulova, z piwniczki od Hlavy, co nam z wapiennej skały pokutnej wszystkie winnice pokazał, a słońce – pamiętasz – to takie było, że aż Lichtensteinów zamki zobaczyłeś i drugiego dnia mnie tam zawiozłeś. Koniecznie jutro się spotkajmy, żeby przed tym kwietniem zdążyć. Siądziemy na mostku, posłuchamy Wełtawy, nakarmimy kaczki, a potem weźmiesz mnie za rękę i pójdziemy do starého mlýna. Tam jest dużo okien….

DaisyDeyna
O mnie DaisyDeyna

"Jeśli chcesz zbudować statek - nie zwołuj ludzi,żeby zbierali drzewo, nie organizuj im pracy, ale raczej naucz ich tęsknić za bezkresem oceanu". Antoine Marie de Saint-Exupéry

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka