Daleko od miłości Daleko od miłości
1094
BLOG

Donald Tusk. "Daleko od miłości". Odcinek III

Daleko od miłości Daleko od miłości Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

6.

Brutalność, uwodzenie, potrzeba akceptacji. Wszystko to jest sprawnie przykryte wizerunkiem męża stanu, silnego premiera. Specjaliści od image’u dbają na przykład, by do opinii publicznej nie przedostały się informacje o depresyjnych nastrojach, w które od czasu do czasu Tusk popada. Wtedy z jego ust można usłyszeć tradycyjne: „Wszystko jest spierdolone!” albo: „Przyjdzie Kaczyński i skończymy w więzieniu!”.

– Jak go ukąsi strzyga i wpada w nastrój niewiary, niepewności, to jest dramat dla otoczenia. Lepiej go wtedy obchodzić z daleka – opowiada znajomy premiera.

Prawda jest taka, że niektóre rzeczy są „spierdolone” przez samego Tuska, przez styl jego pracy. Premier lubi odkładać sprawy na ostatnią chwilę. Nierzadko jest tak, że jeśli coś ma się wydarzyć jutro rano, to przygotowania Tusk zaczyna poprzedniego wieczora. Tak będzie z szykowaniem się w 2010 roku na przesłuchanie przed komisją hazardową, które zostanie opisane w tej książce.

Były minister: – Gdy coś robisz na ostatnią chwilę, to wiadomo, że bywa nerwowo. Okazuje się, że papiery są przygotowane nie tak, jak sobie Donald wyobrażał, albo nie ma jakiegoś kwitu, który według niego powinien być pod ręką. Tusk nie znosi ślamazarności współpracowników w sytuacji spięcia i mobilizacji, którą sam zarządza na ostatnią chwilę. Wtedy latają bluzgi i są awantury.

7.

Wizytówką Tuska jest także przeciąganie decyzji, długie zastanawianie się, w którą stronę iść. Zwolennicy powiedzą, że to rozsądek i odpowiedzialność, krytycy – kunktatorstwo, strach przed wyborem.

– Tusk boi się podejmowania decyzji historycznych. Jako historyk wie, że kiedyś będzie oceniany. To go paraliżuje, nie chce popełnić błędu – mówi Jarosław Sellin.

– Międli decyzje, ogląda ze wszystkich stron, analizuje konsekwencje. Przykłady? Choćby sprawa tego, co zrobić z Otwartym Funduszem Emerytalnym. Wiele tygodni wcześniej zapowiedział, że ogłosi decyzję do końca 2010 roku. I zrobił to. Dzień przed sylwestrem – opisuje z uśmiechem jeden z członków gabinetu premiera.

Klasycznym przykładem takiego „hamletyzowania” w stylu Tuska było podejmowanie decyzji, co zrobić z walką o prezydenturę w 2010 roku.

– Rano mówił, że będzie bił się o prezydenturę i że bardzo tego chce. W południe, że nie chce, ale musi. Wieczorem, że go to stanowisko w ogóle nie interesuje. Ciekawe, że za każdym razem mówił z jednakową swadą i wiarą we własne słowa – opowiadał nam jeden z członków gabinetu.

Były minister: – Donald gryzie się z decyzjami i stresuje. Widać, że jak już zdecyduje, to łapie lepszy nastrój. Schodzi z niego napięcie.

8.

Z tym wiąże się jeszcze jedna charakterystyczna rzecz. Tusk lubi spychać niepopularne, nieprzynoszące punktów decyzje albo polityczne posunięcia na innych ludzi.

– Wiele takich działań spychał na Schetynę, gdy jeszcze między nimi było zaufanie. Jeśli coś trzeba było posprzątać, na przykład w sprawach partyjnych w jakimś regionie, to Donald oddawał to Grzegorzowi – opowiada były minister.

Tusk staje z boku i udaje dobrego przywódcę, który przecież nie o wszystkim musi wiedzieć. Dochodzi wtedy do zabawnych sytuacji. Tak było na przykład z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem. Gdy ten polityk zaczął zgłaszać aspiracje do odegrania roli na ogólnokrajowej scenie, politycy Platformy zaczęli mu wymierzać mocne ciosy. Ale Tusk, gdy spotkał się z Dutkiewiczem, wyściskał go serdecznie i rzucił: „No wiesz, to chłopcy tak strzelają, ja z tym nie mam nic wspólnego!”.

9.

Kiwanie, gra z własnym zapleczem, szybkie doprowadzanie do pionu ludzi, którzy zanadto urośli, to znak firmowy Tuska. Nie ma sentymentów, nie ma osób, które byłyby pod ochroną.

Opowiada były polityk rządowy: – Doskonałym przykładem są tutaj losy Sławka Nowaka. Donald zrobił z niego szefa gabinetu premiera, czyli de facto najbliższego współpracownika. Chłopak, który miał trzydzieści trzy lata, znalazł się w centrum absolutnie najważniejszych wydarzeń. I Sławek uwierzył, że jest kimś absolutnie szczególnym dla Tuska. Wychowankiem, politycznym młodszym bratem, może następcą? W cynizmie, bezwzględności, braku sentymentu Sławek wzorował się na Donaldzie. Za to okazywanie wyższości, podkreślanie na każdym kroku „jestem od Donalda”, posłowie Platformy gotowi byli go zabić. Ale Sławek nic sobie z tego nie robił, bo przecież był od Donalda... Do głowy mu nie przyszło, że cynizm i bezwzględność Tuska obrócą się przeciw niemu. Przeciwko innym? Oczywiście! Ale przeciw niemu? Nigdy! A Donald wypchnął go z otoczenia z dnia na dzień. I posłał do Sejmu, gdzie ludzie go nie cierpieli. Przy Wiejskiej miał karnie wykonywać polecenia nadchodzące z kancelarii premiera. A przecież przed chwilą to on, w imieniu i z upoważnienia Donalda, wydawał te polecenia.

Odtrącenie dotknęło człowieka, który był naprawdę najbliżej.

W 2008 roku jeden z partyjnych kolegów Nowaka, obserwując go w telewizji tuż obok Tuska podczas strategicznej wizyty w Moskwie, wysłał mu SMS-a z sugestią: „Super, że możesz zobaczyć Kreml od środka, powinieneś zacząć pisać pamiętniki”. Wkrótce Nowak odpisał z satysfakcją: „Wiesz, Donald powiedział to samo”.

„Przycinaniem” ludzi Tusk zręcznie doprowadził do tego, że w partii nie ma żadnej konkurencji, podobnie jak nie ma jej Jarosław Kaczyński w PiS-ie.

Strach, obawa, że gdzieś choćby część władzy wymknie się z rąk, została doprowadzona do absurdalnych rozmiarów. Kiedyś poseł Jarosław Gowin – co jest głośną sprawą w Platformie – przyszedł to Tuska z pomysłem powołania think thanku, który pracowałby na rzecz Platformy, a ten rzucił: „Chcesz załatwić fuchy znajomym profesorkom?”. Pomysł obowiązkowego zakładania think tanków, który miał znaleźć się w ustawie o finansowaniu partii politycznych, wyparował.

Zresztą takie stawianie sprawy nie dotyczy tylko Tuska. Tak samo robili Kaczyńscy. Jeden z prezydenckich ministrów w kancelarii Lecha Kaczyńskiego opowiadał nam w 2009 roku: – Partiom nie brakuje pieniędzy. Wydają je na spoty i billboardy. Świetnym pomysłem byłoby założenie think tanku, ale bracia nie chcą. Dlaczego? Bo profesorowie mogą się uniezależnić, stawiać inne diagnozy, niż życzyliby sobie liderzy, oczekiwać zmiany kursu.

Kurs w Platformie wyznacza Tusk. Nie zamierza się tym z nikim dzielić.

10.

Były minister, kiedyś blisko lidera PO: – To banał, ale władza mocno zmienia ludzi. Zobaczyłem to na własne oczy, z bliska.

Władza to stres i wewnętrzne napięcie, które towarzyszą Tuskowi.

– Oczywiście on jest zdolnym facetem. Potrafi rzucić dowcipny bon mot, który potem będzie pokazywany w wieczornym dzienniku. Ale nie ma w nim luzu, satysfakcji z tego, że zaszedł tak daleko. Miał to na przykład Aleksander Kwaśniewski, ma Bronisław Komorowski. Ten ostatni notuje wpadki, ludzie się z niego nabijają, ale on jest autentycznie zadowolony, szczęśliwy ze sprawowania swojej funkcji. A Donald nie. On jest przyczajony, skoncentrowany, oczekujący, że zaraz z boku nadejdzie jakieś uderzenie – opowiada polityk z otoczenia premiera.

11.

Kiedy zabieraliśmy się do pisania książki o Donaldzie Tusku, zagadnęliśmy na sejmowym korytarzu jednego z posłów. Liczyliśmy na sporo anegdot, bo to dobry znajomy lidera PO. Nasz rozmówca uśmiechnął się tylko i powiedział jedynie dwa krótkie zdania:

– Ponad trzydzieści lat go znam. Tylko czy ja go naprawdę znam?

Kilka miesięcy później, po wielu rozmowach z jego przeciwnikami i zwolennikami, zrozumieliśmy, co miał na myśli jego kolega z dawnych lat: nie ma jednego Donalda Tuska. Raz jest naturalny i spontaniczny, a potem jest produktem PR-u, któremu słowa dyktują sondażowe słupki. Czasami apodyktyczny i nieugięty, innego dnia gra brata łatę. Bywa intelektualistą, a później luzakiem z podwórka, który potrafi kląć na czym świat stoi.

Który Tusk jest prawdziwy? Każdy. Trochę przypomina Leonarda Zeliga – tytułowego bohatera filmu Woody’ego Allena – który potrafił upodabniać się do otaczających go ludzi. Skoro jest taki demoniczny, brutalny, bez skrupułów, to dlaczego ludzie Platformy przy nim trwają?

Polityk PO, który nie darzy Tuska sympatią: – Ma niesamowite zdolności, inteligencję i charyzmę. Trudno sobie wyobrazić Platformę bez niego. On sam w sobie jest największym zasobem partii, w której są ludzie od prawa do lewa. Co ich łączy? Stoją przy Donaldzie.

Inny poseł PO: – Dlaczego dla Donalda nie ma konkurencji? Bo jest skuteczny i przy nim wygrywamy. Spójrzcie na słupki poparcia. Tam jest odpowiedź.

 

 

Następny odcinek jutro o godz. 17.

 

www.czerwoneczarne.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka