Johnny Pollack Johnny Pollack
376
BLOG

Dlaczego umarł książę szubrawców?

Johnny Pollack Johnny Pollack Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

 

Znamy to określenie: szubrawiec. To człowiek nikczemny, łotr, bandyta, typ spod ciemnej gwiazdy jednym słowem. Takim mianem, szubrawcy, określano szlachtę mazowiecką, zamieszkującą okolice Mławy, Janowa, Ciechanowa i wreszcie Rawy, od której nazwy ukuto to określenie. Sub Rava viventes - żyjący pod Rawą. Mieli oni bowiem trudnić się zbójectwem, dorabiając sobie w ten sposób. Szczególnie mazowieccy szubrawcy upodobali sobie napady na konwoje wiozące pieniądze skarbowe do Rawy właśnie. Ale nie tylko z powodu owych zbojów mieszkańcy tej dzielnicy stanowili w Rzeczpospolitej wieku XVI -XVII obiekt złośliwych drwin. Wytykano im warcholstwo, kłótliwość, skłonność do bójki, a z drugiej strony nadmierne ambicje polityczne i społeczne, okazywane pomimo cechującego ich, jak twierdzili złośliwi z Krakowa lub Wilna, niskiego poziomu umysłowego i gospodarczego zacofania. Jednym słowem banda krzykliwych, biednych i głupich opojów z wybujałymi ambicjami. Czy coś nam ten opis przypomina?

Jest też inny obraz Mazowsza, jaki kreślą obcokrajowcy. Lubimy powoływać się na zachodnie opinie, więc przywołajmy tę anegdotę. Kiedy w XVII wieku grupa przybyszów z dalekiej Polski dotarła pod bramy jednego z hiszpańskich klasztorów i poprosiła o nocleg, zakonnicy odmówili. Nazwa kraju, z którego przybyła ta gromada nic im nie mówiła i wietrzyli jakiś podstęp. Dopiero gdy strudzeni wędrowcy oświadczyli, że są z Mazowsza, otworzono im bramy klasztoru i ugoszczono jak należy. Nazwa dzielnicy, z której przybyli podróżnicy okazała się magicznym zaklęciem otwierającym zatarasowane wrota, owym swoistym "sezamie otwórz się". Mazowsze bowiem sławne było w całym katolickim świecie jako ziemia wolna od herezji. Prowincja wierna Kościołowi. Tak oto grono szubrawców powitane zostało z otwartymi ramionami przez hiszpańskich mnichów.

Czy już domyślamy się skąd takie negatywne nastawienie do Mazowsza i jego mieszkańców, zwanych wówczas Mazurami? Skąd taki zły pijar tworzony w Krakowie i Wilnie, dwóch stolicach Rzeczpospolitej? Stolicach, których elity sprzyjały tzw. nowinkarstwu, czyli naukom Lutra i innych ojców reformacji. Tymczasem to Mazowsze jest dzielnicą, w której reformacja ponosi klęskę najszybciej, nie ma bowiem tu dobrego podglebia dla "postępu". Brakowało tu olbrzymich latyfundiow magnackich, więc rewolucja protestancka nie miała oparcia w żadnym z możnych rodów. Nie było zatem funduszy na rozruch akcji agitacyjnej. Duży procent gruntów należał za to do kościoła, a lokalne duchowieństwo, jak to ujmuje w literaturze przedmiotu prof. Janusz Tazbir, "uzależniło od siebie gospodarczo" liczną w tej dzielnicy szlachtę gołotę. No i co równie ważne, ów wyszydzany niski poziom umysłowy tamtejszej szlachty to nic innego jak przywiązanie do tradycji i niechęć do czytania mądrych druków rozprowadzanych przez agitatorów. Nie bez znaczenia był także regalizm Mazurów, poczucie lojalności wobec rządzących władców. A oni, rządzący Mazowszem książęta piastowscy, luteranizmu, delikatnie mówiąc nie lubią i są w tym konsekwentni, w przeciwieństwie do króla Zygmunta, który oficjalnie też sympatią go nie darzy, ale po cichu wspiera, utwierdzany w tym przez swoje dworskie otoczenie, szykujące się do "skoku na kasę". Nuncjusz papieski Juliusz Ruggieri pisał w 1568 r. o Mazowszu, że "było nie mniej katolickie niż Włochy".

 15 marca 1525 r. na sejmie mazowieckim w Warszawie, książę Janusz III wydał dekret przeciwko nowinkarzom religijnym, noszący pełną nazwę: "Postanowienie o zwalczaniu sekty luteran", zabraniający pod karą śmierci czytania ksiąg i głoszenia nauki Marcina Lutra. Dzieje się to w czasie gdy czynione są zakulisowe działania, zmierzające do utworzenia w dawnym państwie zakonnym w Prusach, świeckiego księstwa, według przepisów tegoż właśnie reformatora. I w działaniach tych jedną z głównych ról gra dwór Zygmunta I, a on sam staje się opiekunem nowego państwa - pierwszego protestanckiego państwa w Europie, oraz opiekunem nowej dynastii Hohenzollernów. Stosowny traktat zawarli obaj władcy, król Zygmunt oraz Albrecht Hohenzollern, 8 kwietnia 1525 r., a więc niecały miesiąc po antyluterańskim dekrecie ks. Janusza, który przeczuwając co się święci, postanowił ostro przeciwdziałać w swojej dzielnicy agitacji rewolucyjnej.

Ponieważ historia lubi się powtarzać, spróbujmy znaleźć analogię do faktu wzięcia przez polskiego króla w opiekę pierwszego protestanckiego, czyli właśnie rewolucyjnego jak na owe czasy państwa. Państwa, którego istotę stanowił rabunek dóbr kościelnych na rzecz księcia, który od tej pory będzie jedynym reprezentantem boskiego majestatu, uzurpując sobie władze duchową nad podanymi. Czy taka analogia zachodzi? Tak, i to z całą mocą straszliwych konsekwencji. Taką właśnie opieką ze strony możnych rodów bankierskich oraz niemieckich feldmarszalków otoczony został w pewnym momencie swego życia Włodzimierz Lenin wraz ze sporą grupą towarzyszy. Te obfite sumy i wygodna salonka w pociągu pozwoliły im przejąć władzę w innym kraju, który stał się potem pierwszym na świecie państwem socjalistycznym. Przewyższał szesnastowieczne Prusy tym, że niektórzy upatrywali w nim nie tylko przodującego we wszystkich dziedzinach życia kraju, ale wręcz raju na ziemi. A Lenin i spółka, sami otoczeni dyskretnie opieką Zachodu, zaczęli sprawować własną, równie dyskretną opiekę nad komunistami na Zachodzie, udzielając im szczegółowych instrukcji w sprawie rozkręcania rewolucji we własnych krajach. Zupełnie jak książę Albrecht Hohenzollern, który gdy tylko złożył już hołd lenny królowi Zygmuntowi na rynku w Krakowie, roztoczył opiekę, jak to ujmują lapidarnie badacze reformacji, nad wyznawcami doktryny Lutra w Polsce. Czyli słał im pieniądze, instrukcje, a niedługo założył im nawet uniwersytet w Królewcu, dla kształcenia kadr przyszłej rewolucji.

Rewolucja protestancka jednak w pełni się w Polsce nie przyjęła mimo tylu starań tak wielu środowisk. A najmocniej opierało się Mazowsze, którego sława dotarła z tego powodu pod klasztorne strzechy dalekiej Hiszpanii. Sam książę Janusz III jak to zwykle w takich sprawach bywa, zmarł w nocy z 9 na 10 marca 1526 r., rok po ogłoszeniu ostrego dekretu przeciwko luteranom. Nie muszę chyba dodawać, że zmarł w okolicznościach potocznie zwanych niejasnymi, mając zaledwie 24 lata. W podobnych okolicznościach zszedł z tego świata dwa lata wcześniej jego brat Stanisław. Na Januszu wygasła zatem rodzima dynastia Piastów, sprawująca władzę na Mazowszu, a łapę na tej dzielnicy położyli Jagiellonowie i postępowy dwór krakowski. Ponieważ oskarżenia o zatrucie obydwu książąt nie ustawały, król Zygmunt I Stary powołał specjalną komisję dla zbadania owych budzących niezdrowe fascynacje zgonów. Komisją ową kierować musiał jakiś przodek Jerzego Millera, albowiem po zakończeniu jej prac król wydał oficjalny edykt zamykający sprawę. Stwierdzał on, że ostatni Piastowie "nie sztuką, ani sprawą ludzką, lecz z woli Pana Wszechmogącego z tego świata zeszli"...
Był to jednak czas, gdy rodziła się przyszła gwiazda innego pogromcy rewolucji, szubrawcy rodem z Mazowsza. Piotra Skargi, późniejszego jezuity.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura