Johnny Pollack Johnny Pollack
932
BLOG

KTO ZDRADZIŁ PROFESORA ANDRZEJA NOWAKA?

Johnny Pollack Johnny Pollack Polityka Obserwuj notkę 6

Pisałem rok temu o lordzie Curzonie: http://blogpowiernika.blogspot.com/2014/09/angielscy-konserwatysci-jako-gangsterzy.html. Chciałbym dziś nawiązać do tego tekstu, a to za sprawą książki profesora Andrzeja Nowaka: Pierwsza zdrada Zachodu. Książkę te nabyłem niedawno i, co u mnie nietypowe, zamiast odłożyć ją na półkę, aby przez rok (najmniej rok) nabierała mocy „produkcyjnej”, zacząłem czytać. Czytając, postawiłem sobie za cel odnalezienie w tekście słowa, lub synonimu słowa „ziemiaństwo” i przekraczając setną stronę tego ogromnego objętościowo dzieła straciłem już nadzieję, że termin ten w którymkolwiek miejscu tej pracy padnie. Ale do wytrwałych świat należy – synonim tego słowa pada w okolicach, mniej więcej, 133 strony (wybaczcie, ale nie chce mi się sprawdzać dokładnie). Tak, nie samo słowo „ziemiaństwo” czy „polskie ziemiaństwo” tylko jego synonim o zabarwieniu negatywnym. W książce tej mianowicie, na ok. 133 stronie, polskich ziemian określa się pieszczotliwym (w perwersyjnym tego słowa znaczeniu) mianem „obszarników”. Oczywiście to nie sam profesor Nowak tak nazywa kresową szlachtę, cytuje tylko jednego z bohaterów omawianych w książce wydarzeń z lat wojny polsko – bolszewickiej. Kim jest ów bohater, który tak określa polskich ziemian? Wydawałoby się, że to jakiś bolszewik, może nawet chodzi o samego Lenina, albo Trockiego? Nic z tych rzeczy! Mianem obszarników, a do tego jeszcze realizujących szalony, imperialistyczny plan panowania na Wschodzie określa Polaków ktoś inny. Później dojdziemy kto.

     Z roku 1920 przenieśmy się na chwilę do czasów nam współczesnych. Przeszłość bowiem jest kluczem do zrozumienia teraźniejszości. Widzieliśmy niedawno naszego, nowo wybranego prezydenta, jak spotkał się z premierem Zjednoczonego Kures… tzn. pardon! – Królestwa, Dawidem Cameronem i jak przyjaźnie podawał mu rękę do zdjęcia. Potem widzieliśmy głowę naszego państwa jak zasiada przy stole obok prezydenta Stanów Zjednoczonych i wznosi kielich do toastu. Zdjęcia te niejednego z Państwa mogły napawać dumą. Może nawet wzruszeniem. Oto nasz człowiek u boku wielkich tego świata, naszych sojuszników, dzięki którym dawno temu odzyskaliśmy niepodległość. Ale też którzy, jak twierdzi profesor Nowak, kiedyś nas zdradzili. I to nie dopiero w Jałcie w 1945 r. kiedy oddawali nas Stalinowi, ale wcześniej. Pierwsza bowiem „zdrada”, jak określa to krakowski historyk, nastąpiła już w 1920 roku. Czy rzeczywiście dopiero wtedy Zachód nas zdradzał i czy w ogóle można mówić o zdradzie? Profesor Nowak ma na myśli zdradę ideałów wypracowanych w cywilizacji łacińskiej, która wyraziła się w poświęceniu naszego kraju przez zachodnie mocarstwa w imię ułożenia przyjaznych stosunków z bolszewicką Rosją, ale czy operowanie takimi kategoriami w przypadku losów Polski i jej przedmiotowego traktowania przez Zachód  jest właściwe? Oddaje istotę rzeczy? Ukazuje „Tragizm losów Polski” mówiąc językiem Jędrzeja Giertycha?

     Patrząc na dzieje Anglii i budowane przez nią imperium, o wspólnocie ideałów wypracowanych w cywilizacji łacińskiej nie może być po prostu mowy. Ten kraj już dawno temu wypisał się z tej cywilizacji, jeśli już w ogóle chcemy posługiwać się metodologią Feliksa Konecznego na opisanie dziejów świata. Stało się to w momencie gdy zerwał z Rzymem i rozpoczął budowanie potęgi w oparciu o wytwór nowożytności, czyli tak zwany kościół narodowy. Opisywałem kiedyś przykład w jaki sposób potęga ta była tworzona. Przypomnijmy sobie jedno  z takich wydarzeń – oto 4 maja 1535 roku John Haughton, przeor zakonu Kartuzów w Londynie został stracony na słynnym miejscu egzekucji – Tyburn Tree. Ale nie został zwyczajnie powieszony. Natychmiast po zaciśnięciu pętli i podduszeniu skazańca, sznur odcięto i dokonano czegoś co można nazwać dzikim rytuałem. Rytuałem podobnym do tego co wyprawiali azteccy kapłani, których podziwiać możemy w słynnym filmie Mela Gibsona, ale o udział w którym nigdy nie podejrzewalibyśmy wychowanych w cywilizacji łacińskiej ludzi Zachodu. Odsyłam tu wszystkich do tekstu, w którym o tym już pisałem:  http://blogpowiernika.blogspot.com/2014/07/produkcja-wodki-i-reforma-koscioa.html. A to przecież tylko jeden taki przykład kładzenia podwalin imperium brytyjskiego  spośród bardzo, bardzo wielu. Jakże podobny do metod stosowanych przez Izaaka Fleischfarba, alias Józefa Światło i Józefa Goldberga, alias Jacka Różańskiego w czasach nam niedawnych. I proszę mi nie mówić, że to ta epoka była brutalna i wszyscy się temu trendowi poddawali. Zamordowanie w sposób okrutny, rytualny, przeora zakonu nie jest związane z ogólnymi trendami epoki tylko z konkretnym trendem, jaki jest konieczny przy tworzeniu pogańskiego imperium. Nie łudźmy się, że podobnych spektakli nie urządzą nam Barbara Nowacka z Januszem Palikotem, jeśli dostaną stosowne wytyczne od swoich prawdziwych mocodawców, nie ważne Rockefellera czy innego J.P. Morgana. Jeśliby więc mówić o zdradzie ideałów Zachodu, jako elemencie polityki mocarstw po I wojnie światowej, to Anglicy najpierw zdradzili samych siebie. I to dawno, dawno temu…

     Jak napisałem, dotarłem dopiero do 133 (mniej więcej) strony książki Andrzeja Nowaka. I to co już przebija z jej kart, to prawdziwe intencje mocarstw zachodnich wobec niepodległości Polski. Chodzi tu głównie o postawę Wielkiej Brytanii i USA, oczywiście Francja i Włochy to właściwie satelici polityki tych dwóch mocarstw. W podręcznikach do historii, tych z których ja się jeszcze uczyłem, prezydent USA Woodrow Wilson przedstawiany był jako jeden z twórców niepodległego państwa. Bez którego nie byłoby Odrodzonej Rzeczpospolitej. Zachwytom nad jego podejściem do zagadnień Europu Środkowej i Wschodniej nie było końca. Oczywiście doceniano rolę Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego w „urabianiu” opinii amerykańskiego prezydenta w sprawie polskiej, ale wiadomo, głos decydujący należy do wielkich. I tym właśnie wielkim był Wilson i jego wiekopomne orędzie ze słynnym trzynastym punktem. Tym, jak pamiętamy o niepodległej Polsce z dostępem do morza. Prezydent Wilson, jakiego poznajemy z książki prof. Nowaka jest jednak kimś innym. Chce odrodzonej Polski, to fakt, a przynajmniej nie ma nic przeciwko, aby powstała, ale… Ma to być Polska bez swoich ziem na Wschodzie. Czyli bez polskich obszarników mówiąc bez ogródek. Dokładnie takiej samej Polski chce premier Zjednoczonego Kures… tak, tak, wiem, Królestwa, Dawid Lloyd George. Polska z ziemiami na Wschodzie to państwo imperialistyczne, awanturnicze, szalone itp. Polska niepodległa tak! – ale jako kontynuacja Kongresówki. Bez Śląska, bo jak pamiętam z tych samych starych podręczników do historii, oddanie Polsce Śląska, Lloyd George porównał do oddania małpie zegarka. Takiej to niepodległej naszej ojczyzny chcieli mocarze. Żadnej innej. I do tej narracji chcąc nie chcąc przychylała się i Francja, bo cóż mogła zrobić? Postawić się Anglikom? A co z polskimi obszarnikami? Zostawić ich na pastwę losu – okrutnego losu, jaki w 1535 r. był udziałem Johna Haughtona, przeora Kartuzów w Londynie. Niechęć prezydenta Wilsona do polskich obszarników była tak wielka, że nawet w krytycznych dniach sierpnia 1920 r. wstrzymał wysłanie amerykańskiego okrętu wojennego do Gdańska, aby postraszyć strajkujących tam dokerów, odmawiających rozładunku broni dla walczącej z bolszewikami armii polskiej.

     Wróćmy do Anglii i jej elit. Jaki mieli pomysł na Polskę w latach I wojny światowej? Ano niezły. Andrzej Nowak cytuje (tym razem w jednym ze swoich wykładów) wypowiedź lorda Artura Balfour z 1916 roku. Przypomnijmy – lord Balfour, pierwszy lord Admiralicji w latach 1915 – 1916, wcześniej premier w latach 1902 – 1905, a tak na ówczesny codzień, jeden z liderów Partii… no, no zgadujcie Państwo jakiej?... No, ciepło, ciepło, tak, tak, Waszej ulubionej – Partii Konserwatywnej, której aktualny lider, Cameron, został nagrodzony niedawno jakimś zacnym tytułem przez Gazetę Polską. Ale wracajmy do lorda Baulfor – w 1916 roku, powiedział był ów zacny konserwatysta: "w naszym, brytyjskim interesie nie leży odbudowanie Polski, bo kiedy Polska powstanie, to Niemcy i Rosja zbliżą się do siebie, natomiast kiedy Polski nie ma, to Niemcy będą z Rosją rywalizowały. Kiedy rozdzieli je Polska – Niemcy mogą zwrócić swoje agresywne plany na zachód, zaś Rosja zwrócić się ku Azji, tam gdzie nasze najcenniejsze kolonie…". Przyznacie Państwo, że to bardzo konserwatywna wypowiedź. Oddająca tradycyjną politykę brytyjską wobec państwa polskiego. Jego istnienie jest po prostu niebezpieczne dla interesów Korony. Rosja i Niemcy powinny na zawsze graniczyć ze sobą, aby szachować się ciągle nawzajem w tej części świata i nie aspirować do wpływów w innych rejonach, którymi tradycyjnie interesują się Anglicy. Doktryna lorda Baulfor niestety musiała dwa lata później ulec modyfikacji, Polska jednak powstała. Więc cała angielska para poszła w jeden, również angielski, gwizdek – skoro już musi być Polska, trudno niech będzie. Ale bez „obszarników”, bez „szalonego imperializmu na Wschodzie”, bez „nacjonalistycznych instynktów”! Nie wiem czy prezydent Duda czytał książkę profesora Nowaka przed wyjazdem do Anglii i przed słynnym spotkaniem przy lampce wina z Obamą. Ale ciekawy jestem co jemu tam aktualni wielcy tego świata mówili. Polska tak, ale… No właśnie… bez czego tym razem?...

Cdn…

 

 

 

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka