Johnny Pollack Johnny Pollack
271
BLOG

NA CZYICH BARKACH SPOCZYWA DZISIAJ POLSKA?

Johnny Pollack Johnny Pollack Polityka Obserwuj notkę 0

Pisałem niedawno o śmierci politycznej, czyli tej zadawanej z politycznych powodów, osobom, które pełnią pewne publiczne funkcje w państwie lub zwykłym obywatelom, aby jakiś mniej lub bardziej pozorowanych zmian w państwie dokonać. Taka śmierć zadawana jest na zlecenie wszelakich mafii, które mają interes w tym aby kogoś niewygodnego odstrzelić lub dokonać większej pokazówki. Wszystko oczywiście ma swój cel nie tylko polityczny, ale także biznesowy. Za działaniami takimi stoją jakieś budżety, których właściciele pragną je zabezpieczyć i pomnożyć. Kim mogą być owi ludzie? Różnie ich się określa, też już wspominałem. A to masonami, a to satanistami, często utożsamia się ich z pewną grupą narodowościowo – religijną. Ale wszystkie te wyjaśnienia nie zawsze, a właściwie przeważnie nie oddają istoty sprawy, choć w awangardzie postępu mamy oczywiście i masonów i satanistów mniej lub bardziej poważnych i profesora Hartmanna i mojego ulubionego Tomasza Wołka (Zbożowego) i wielu, wielu innych. Ale za nimi wszystkimi stoją jakieś mniej lub bardziej sformalizowane struktury, które tymi budżetami dysponują naprawdę i które podejmują ostateczne decyzje.

 

Teraz wróćmy do kwestii zamachów na życie niewygodnych przywódców państwa. Skupmy się oczywiście na Polsce, albowiem wbrew temu co próbowali zohydzić jakiś czas temu wredni parodyści, których nazwiska powinny zostać zapomniane, Polska naprawdę jest najważniejsza! Mamy świeżo w pamięci lot do Katynia Lecha Kaczyńskiego i to co działo się i dzieje do tej pory. Porównajmy nasz czas z inną tragiczną sytuacją, w jakiej znalazło się nasze państwo, a która związana była ze śmiercią innego jego przywódcy. Śmiercią tajemniczą, którą śmiało możemy nazwać zamachem. Tu bowiem nie potrzebujemy żadnych dowodów, żadnych kwitów i zeznań świadków składanych pod przysięgą. Byliśmy i jesteśmy nadal ważni i stanowimy zagrożenie, kiedyś nawet śmiertelne zagrożenie, dla tych dysponujących ogromnymi budżetami projektantów nowego ładu. I dlatego nasi przywódcy, Ci którzy ośmielają się prowadzić własną politykę, są narażeni na gwałtowną śmierć.

 

Mamy oto drugą połowę XVI wieku i wstępującego na tron polski króla Stefana Batorego, księcia Siedmiogrodu. Jest lennikiem tureckim i to właśnie Turcja pragnie osadzić go na tronie polskim, aby mieć tu swojego figuranta. Agentami sułtana są między innymi arianie, czyli sekciarze odrzucający wiarę w dogmat o Trójcy Świętej, kwestionujący zatem boską naturę Jezusa Chrystusa. Było ich w Siedmiogrodzie sporo. Ale nie teologia jest tu istotna a pieniądze, za pomocą których przekupują w imieniu dworu tureckiego szlachtę w Polsce, aby tego Batorego wybrała. Sam książę Siedmiogrodu, który po polsku mówić nie umiał, a z Polakami porozumiewał się po łacinie, świadom tego o co toczy się gra i jaką rolę mu rozpisano, gdy tylko królem zostaje, przystępuje do realizacji własnych planów, które niekoniecznie są tożsame z interesami Turcji, siedmiogrodzkich arian, ale o dziwo, współgrają z interesami państwa polskiego oraz polskiej szlachty. Wśród tej ostatniej mamy jednak poważne i bogate rody, które polityki Batorego nie chcą i jawnie ją od początku, delikatnie mówiąc, sabotują, pragnąc związać swoje interesy nie z koroną polską, ale np. Habsburgami. Są to jednak czasy, kiedy sami oligarchowie nie wystarczą do tego, aby zniszczyć państwo. Polska ma nie tylko oligarchów, ale także średnią szlachtę i tę jeszcze drobniejszą, która także ma pieniądze, bowiem także sprzedaje zboże ze swoich folwarków lub ma inne źródła dochodów. I pieniądze te zebrane razem do kupy dają wielka siłę, podobnie jak drobne uzbierane do kupy przez ojca Tadeusza Rydzyka. I kiedy sejm walny w Toruniu odmawia królowi Batoremu pieniędzy na wojnę ze zbuntowanym Gdańskiem, bowiem jak głosi znane ówczesne hasło, nie róbmy polityki, wieszajmy arrasy na Wawelu, pieniądze te dają mu sejmiki ziemskie, które jakoś instynktownie mają do króla zaufanie i wierzą, że nie poprowadzi ich na manowce. A król plany ma ambitne, uśmierzenie buntu w Gdańsku jest pierwszym krokiem do podjęcia konfrontacji z Moskwą, która właśnie podporządkowuje sobie Inflanty, aby opanować wybrzeże Morza Bałtyckiego, przeprowadzając tam referenda wśród ludności z pytaniami, do którego z organizmów politycznych chcą należeć? Złej, ksenofobicznej, jezuickiej, nacjonalistycznej Polski czy miłującej pokój i porządek Moskwy? Może z tymi referendami to trochę szydzę, ale uzbrojone desanty Specnazu naprawdę po Inflantach już grasowały. Dla Batorego było jasne, że gra toczy się o wszystko, tzn. o to kto będzie miał te zyski z handlu zbożem i innym towarami i wiedział, że musi zabezpieczyć interesy polskiej szlachty, której królem właśnie został. Wiedział też, że to nie tylko sama Moskwa w imieniu Iwana Groźnego chce te Inflanty opanować, ale że stoi za nią jeszcze jedne zdeterminowane i bezwzględne państwo, aspirujące do bycia imperium.

 

Mając zatem zabezpieczenie finansowe w postaci podatków szlacheckich uchwalonych na sejmikach ziemskich, Batory może spokojnie udać się po kredyt do jakiegoś banku reklamującego mobilne konta i za te pieniądze wystawić armię, z którą pomaszeruje na Wschód. Pomaszeruje zwycięsko dodajmy, za co dzisiaj zostanie wymazany z kart podręczników, bowiem opowiadanie sobie o zwycięskich kampaniach wojennych z Moskwą nie stanowi dobrego tonu w towarzystwie, więc wiedzieć o tym nie trzeba. Może aktualna zmiana etapu, w której Putin jest już zły coś zmieni w tej kwestii, ale nie sądzę. Bierze zatem król ten kredyt, bo wie, że ma z czego spłacać, pieniądze od szlachty spływają regularnie niczym tacowe w zamożnej wiejskiej parafii. Żaden komornik czy inny windykator króla nie odwiedzi, może on sobie spokojnie wojować z Moskwą.

Nie bez powodu tak nawiązuję ciągle do tego Kościoła i tej kościelnej kasy. Nie z powodu, że jak większość ludzi wykształconych (no może przesadziłem, nie tyle wykształconych, ile z dyplomami) w Polsce jestem zwolennikiem heretyckiego zawołania, że kościół ma być ubogi. Wręcz przeciwnie, ma być bogaty! Musi być bogaty!!! Tak samo jak ta szlachta, która ma z czego zrobić zrzutkę na wojnę toczoną w jej interesie, jej być, albo nie być. Oto królowi Batoremu, przypomnijmy, wybranemu na króla Polski za pieniądze pogańskiej Turcji, rękami ariańskich heretyków, który wędruje teraz na północny wschód ze swoją armią, w której różnych heretyków nie brakuje, lubią oni bowiem najmować się u możnych panów do prania innych po gębie, towarzyszy także niejaki Piotr Skarga, jezuita. Człowiek, który nie został dotąd ogłoszony świętym tylko dlatego, że nie splamił się zaciągnięciem żadnego kredytu, w żadnym z banków, oferujących mobilne konta. Mało tego, że się nie splamił, to jeszcze sam zakładał instytucje bankowe dla ubogich, stając się konkurencją dla ówczesnego Wall Street. Ja może trochę upraszczam, piszę jednak syntezę dziejów, na potrzeby krótkiego artykułu więc mam prawo. No więc ktoś kiedyś rozpuścił plotkę o Piotrze Skardze, że został pochowany żywcem, więc gdy się ocknął w trumnie to na pewno ubliżył Panu Bogu i świętym zostać nie może. Tak nam to kiedyś podano do wierzenia, więc musieliśmy wierzyć. Zaraz, zaraz… Musieliśmy?

 

W każdym razie ów Piotr Skarga, postać wyjątkowa pod każdym względem, której warto poświęcić osobny tekst, wyrusza z królem Batorym na Wschód, aby w ramach jezuickiej misji prowadzić tam pracę duszpasterską a przy okazji dać tubylcom wybór: kredyt na rozruszanie drobnego przedsięwzięcia biznesowego z Międzynarodowego Funduszu Walutowego czy małej, skromnej, spokojnej i całkowicie pozbawionej bezwzględności kasy samopomocowej Ojców Jezuitów. I król całkowicie robotę Piotra Skargi popiera i łoży na nią to co mu tam z kasy zostaje, nie chce bowiem budować imperium metodą Japończyków z filmu „Droga do zapomnienia” tylko dobrze zarządzone i prosperujące państwo, stabilne zamożnością swoich obywateli. I Kościół, a Ojcowie Jezuici w szczególności, ze względu na swoje charyzmaty, są mu w tym szalenie potrzebni.

 

Niestety, król Batory umiera dość szybko w okolicznościach zwanych potocznie niejasnymi. Piotr Skarga żyje jeszcze długo i pełni owocnie swoja posługę, potem podczas umierania, jak chcą jego wrogowie ma złorzeczyć Bogu i zniweczyć całe swoje heroiczne życie. Batory umarł, ale państwo funkcjonowało nadal, ciągle bowiem miało średnią i drobną szlachtę ze swoimi folwarkami, a i nie wszyscy oligarchowie zawsze zaprzedawali się obcym dworom. Nadal miało Ojców Jezuitów z Piotrem Skargą na czele. Miało swoje barki, na których jeszcze mogło spocząć. Czy dzisiaj, gdy króla nie ma, to co zostało jeszcze z naszego państwa (jakkolwiek to nazwiemy) ma coś takiego?...

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka