Janko Krytykant Janko Krytykant
189
BLOG

O pompowaniu pewnych komitetów słów kilka

Janko Krytykant Janko Krytykant Polityka Obserwuj notkę 2

Czasami zdarza mi się, wiem to zabrzmi jak wyznanie masochisty, obejrzeć w państwowej telewizji program dla niepoznaki opatrzony tytułem "Wiadomości". Tym, co w oczywisty sposób zwraca w nich uwagę, pomijając relacjonowanie stosunków pomiędzy dwoma największymi partiami, jest ewidentna nadreprezentacja komitetów stojących na skraju progu wyborczego. Można oczywiście powiedzieć, że stwierdzenie o balansowaniu na granicy progu jest nadinterpretacją pojedynczych wyników sondaży. Każdy jednak obserwator życia publicznego przypisze takim komitetom jak Zjednoczona Lewica, czy .Nowoczesna (czy gdzie tam się aktualnie tę kropkę stawia) wynik sytuujący je na granicy bytu parlamentarnego. Oczywiście, jako efekt skutecznej kampanii, o tym właściwie piszę czy wpływu jakiegoś czynnika statystycznego w momencie wyboru można wyobrazić sobie skok o kilka procent do góry lub w dół, jednak średnio oczekiwany wynik oscyluje wokół magicznych liczb, odpowiednio ośmiu i pięciu procent. Takie wyniki prognozują też bukmacherzy, którzy dziś przewidują 9% dla ZL i 6-7% dla .N. Notabene, ci sami bukmacherzy przewidują w starciu PiS:PO wynik rzędu 40:25. Cóż, pożyjemy zobaczymy.

Nie o wynikach chciałbym jednak wspomnieć, ale o sensie uporczywego wciskania widzowi przedstawionych powyżej produktów, w przeciwieństwie do trzech innych komitetów, które także uzyskały rejestrację we wszystkich okręgach (Razem, Korwin, K'15). Umówmy się, że PSL zawsze i wszędzie się wciśnie. Dlaczego zatem istotne jest aby ZL i .N weszły do Sejmu, nawet kosztem PO, wszak to im, a nie PiS mogą one odebrać głosy.

Odpowiedź jest oczywista, ale warto pokazać ją na prostych obliczeniach. Tylko wejście obu tych partii do Sejmu jest w stanie uniemożliwić Prawu i Sprawiedliwości samodzielne utworzenie rządu. Jak to udowodnić? Bardzo prosto. Popatrzmy na rysunek relacji pomiędzy procentowym wynikiem wyborczym, a procentowym przydziałem mandatów w trzech ostatnich wyborach (2005, 2007, 2011). Nie pokazuję wcześniejszych bo były organizowane według innych ordynacji, nie nadają się zatem do porównania. Nie bawię się też w przypisywanie konkretnych mandatów do poszczególnych okręgów, liniowa zależność poniższych relacji potwierdzana jest przez korelację na poziomie bliskim jedności.

Co jest istotne dla wyciągnięcia wniosków z tego rysunku. Otóż w latach 2011 i 2007 procent głosów oddanych na komitety nie biorące udziału w podziale mandatów wynosił około 4.3%, w roku 2005 było to około 11.2%. Jeśli teraz przedłużymy sobie poszczególne proste aż do uzyskania 50% mandatów wyjdzie nam, że przy około 10% liczbie głosów nie biorących udziału w podziale mandatów, prognozowany wynik PiS na poziomie nawet nieco poniżej 40% wystarczy do samodzielnych rządów.
Czyżby PiS miał wykorzystać szansę, której nie wykorzystał SLD w 2001 roku (41% - 216 mandatów przy innej ordynacji, czy PO (odpowiednio 39.2/209 w 2007 i 41.5/207 w 2011)?

Jeśli się nie uda, sądzę, że będziemy mieć powtórkę z 2005 roku. Koalicja strachu może nie powstać, a resztki K'15, które być może pojawią się w Sejmie będą stanowić egzotykę ciekawszą niż Samoobrona w jej najlepszych latach.

I oto idą, zapięci szczelnie, Patrzą na prawo, patrzą na lewo. A patrząc - widzą wszystko oddzielnie: Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo... (J.Tuwim)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka