Z informacji dzisiejszej
“Rzeczpospolitej” wynika, że w ostatnim sondażu polskiej sceny politycznej PiS miażdży PO, uzyskując 31% poparcia społeczeństwa, podczas gdy PO tego poparcia zyskała zaledwie 23%.
Nie jest to jakiś bardzo zadziwiający nius, bowiem już od dłuższego czasu Prawo i Sprawiedliwość posiada znaczącą przewagę w sondażach, jednak w tym zjawisku należy zwrócić uwagę na pewien szczegół.
Wiemy komu sprzyjają media i wiemy, że podawanie informacji o druzgocącej przewadze partii Jarosława Kaczyńskiego, nie w smak jest poszczególnym redakcjom, a to, iż te informacje są podawane ostatnio z dość dużą częstotliwością, wynika z tego, że taktyką medialnych krętaczy jest straszenie PiSem i przedstawianie tej partii jako zwycięskiej w kolejnych wyborach i ma to tylko na celu sondowanie reakcji społeczeństwa na taką ewentualność.
Co się okazuje?
Okazuje się, że polskie społeczeństwo nie boi się ani PiSu, ani również prezesa Jarosława Kaczyńskiego, bowiem dzisiaj strach w społeczeństwie budzi właśnie PO z jej polityką zubożającą Polskę i Polaków, sprawiającą, że grozi nam depopulacja większa niźli ta w czasie II WŚ.
Nikt już dzisiaj nie kupuje bredni adherentów pana premiera o tym, że PO powstrzyma PiS przed podpaleniem Polski (słowa posła Niesiołowskiego), podczas gdy za sprawą rządów PO, to nawet Wisła już płonie, nie wspominając o rozżarzonych do granic możliwości relacjach pomiędzy Polakami.
W obliczu prezentowanych danych z przeprowadzanych sondaży, można pokusić się o tezę, iż PiS już dzisiaj dysponuje poparciem, które pozwoli po wyborach stworzyć rząd większościowy i że nie będzie musiało szukać koalicjantów, stąd też będziemy nadal świadkami snucia opinii specjalistów od pożarnictwa o podpalaniu Polski przez PiS i wielu podobnych bzdur.
Pamiętajmy jednak, że owe opinie nie mają żadnego pokrycia z opinią polskiego społeczeństwa, a są jedynie objawem strachu małej grupy ludzi, która jest odpowiedzialna za faktyczny pożar w naszym kraju i myślę, iż nie trzeba wskazywać palcem, kto jest w istocie piromanem.
Pozostaje jedynie powtórzyć tytułowe “Strachy na Lachy”... Platformo!
