Prawie wszyscy w kamienicy przeziębieni. Liczyliśmy, że dzisiejsze posiedzenie tzw. parlamentu coś pomoże. Niestety. Nawet człowiek powszechnie uznawany za premiera ma infekcję gardła. Trafił do szpitala. Prawdopodobnie przewożono go w bardzo cieżkim stanie, obok naszej kamienicy. Tak twierdzi "Literat" z parteru. Widział kilka samochdów z "kogutami" na dachach a wśród nich karetkę i karawan. Poza tym, ilekroć odśnieżają już od rana, to znaczy, że jakiś przywódca, niekoniecznie po wódce, będzie mknął do urzędu rady ministrów. Chyba jest taka tradycja, że w środy i czwartki w urzędach się nie pije. Trzeba zebrać siły na piątek i pozostałe wolne. Wracając do komunikacji. Mieszkamy przy trasie przejazdu najwazniejszych w kraju i na kontynecie i na antypodach też. Doskonałe pole do obeserwacji. Szczególnie zimą, kiedy nie mogą jechać ponad sto dwadzieścia na godzinę.
W parlamencie dziś rozmawiali o zdrowiu. Nie wszystkich, oczywiście. Chodzi o zdrowie ministra zdrowia. Pani Bronisława Bronka, która czasami wpada do koleżanki sprzątającej w niejednym domu poselskim, opowiadała, że tak bardzo sprawy się skomplikowały, że w godzinach popołudniowych głos musiał zabrać poseł - pasterz z ruchu J. Palikota i nawoływał do zawierania związków i ugody, wszystkich ze wszystkimi. Wzdłóż, w poprzek, od przodu, z boku... W opowieści Pani Bronki było tyle możliwości, że zacząłem się rumienić i wyszedłem. Na Pana Bronka to wystąpienie podziałało jeszcze gorzej. Smutna wiadomość. Przed chwilą zabrało go pogotowie ratunkowe. Udajemy się za nim. Oby nie było to nic groźnego. Jeżeli ktoś jest w okolicy, to zapraszamy. Będziemy na razie w kawiarni obok stacji pogotowia ratunkowego przy ul. Hożej, w Warszawie.
Na bieżąco informujemy telefonicznie: +48 790808523. Najpoźniej o 5.30 opiszę, co dolega Panu Bronisławowi. Badania wymagają czasu i cierpliwości. O 6.00 otwieramy bramę.
Przybywajcie o każdej porze. Kod dostępu do naszej kamienicy: 1410.