Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej
3459
BLOG

III Rzesza – M. Kacprzak (Polska) v.s. JuliKa (Niemcy)

Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej Polityka Obserwuj notkę 247

 

   Niemiecka blogerka JuliKa napisała polemikę wobec mojej notki „III Rzesza – niemiecki temat tabu”. Dziękuję za odniesienie się, tym bardziej wartościowa jest ta polemika, iż płynie z Niemiec, mamy więc pogląd na opisywane w moim tekście sprawy płynący „stamtąd”. Jednakże nie ma lekko. Muszę się odnieść do rzeczonej polemiki, gdyż jak sądzę temat jest wart pogłębienia.

   Mój tekst, do którego pani JuliKa się odnosiła, był siłą rzeczy, biorąc zwłaszcza pod uwagę krótką, felietonową formę, pewnym uproszczeniem. Trudno w tak krótkim tekście rozwinąć cały wachlarz kontekstu w przypadku tak złożonej kwestii jaką jest problem dziedziczenia historii przodków przez dzisiejsze niemieckie społeczeństwo. Chcąc nie chcąc, obie strony wpadają w sidła uogólnień, wyciągając różne przykłady na udowodnienie swoich tez, a rzeczywistość z pewnością jest o wiele bardziej złożona.

   Dochodzi do tego niewątpliwie aspekt narodowości. Wiadomo, że Polacy i Niemcy mają w tych sprawach (mówię o zmianie niemieckiej polityki historycznej)– znów posłużę się niebezpiecznym uogólnieniem, ale nie mam wyjścia, zaryzykuję - przeciwne zdanie. Trudno się temu dziwić. Polska historia, a co za tym idzie, nasze prywatne doświadczenia i tradycje rodzinne przesiąknięte sądo dziś wojną. Każdy z nas ma, lub miał kogoś kto na własne oczy przeżył okropności II WŚ. W polskiej kulturze, historii i w ogóle w całym życiu społecznym cień niemieckiej napaści oraz wszystkich zbrodni które z nimi przyszły (na naszych ziemiach zginęło – przypomnę – około 6 milionów Polaków oraz blisko tyle samo Żydów) - trudno pozbyć się tego wszystkiego z głów, nawet po tylu latach i nawet pomimo niezaprzeczalnej dużej pracy samych Niemców na rzecz naprawy naszych stosunków. Młodszym może idzie to wszystko łatwiej ale ja sam pochodzę z pokolenia, które jeszcze na początku lat 80-tych bawiło się w najlepsze na podwórku szkolnym w zabijanie Niemców, co nie wzbudzało wówczas żadnej reakcji nauczycieli. Tak silne było jeszcze oddziaływanie traumy wojny. Dziś ono pewnie jest już mniejsze niż wtedy. Tak samo jak w Niemczech nastąpiła wymiana pokoleń, młodzi Polacy – podobnie jak Niemcy – są już pozbawieni aż takich silnych emocji. Traktują najczęściej Niemcy jak sąsiedni bogaty kraj, który ma co prawda złą historię, ale dla nich nie jest to już tak czytelne i pewnie nie stanowi takiego problemu w kontaktach z Niemcami. Jednak też nie do końca. Pewien konstrukt stanowiący o tym iż „Niemcy nie lubią Polaków i traktują ich jako niższych cywilizacyjnie” wciąż jest w jakiś sposób żywy w polskiej świadomości, w oczywisty sposób ma korzenie w historii i w naturalny sposób przekazywany jest do następnych pokoleń w naszym kulturowym DNA. Ten konstrukt stanowi jakby pomost dla tamtych spraw w historii, które dzięki niemu nie umierają, ale – choć słabsze - wciąż się kołyszą w atmosferze. Mało tego. Młodzież coraz częściej odkrywa polską historię i uczy się jej. Nie boi się mówić o tym, iż bohaterskie przelewanie krwi polskich żołnierzy, historia powstań, konspiracji to coś wspaniałego ( swojego czasu pewne środowiska w Polsce próbowały wmówić młodzieży, iż takie podejście do historii jest obciachem ) – podobnie jak młodzi Niemcy uczą się mówić o swojej historii bez „nazistowskiego obciążenia”. Proszę się nie dziwić więc, że wiele niemieckich działań – np. gazociąg NordStream, czy Centrum Wypędzonych wzbudza w Polsce przynajmniej spory niepokój.

   Po co o tym wszystkim piszę? Właśnie po to, aby uwidocznić jak te dwie postawy – odradzająca się duma narodowa i historyczna Polaków, jak i to niemieckie uczenie się historii na nowo – stoją w pewnej oczywistej sprzeczności, której, powtórzę, nie można się dziwić, nie można się na nią obrażać, a którą po prostu chyba trzeba ze sobą skonfrontować w postaci dyskusji i rozmów pomiędzy obiema stronami. Być może w czasie takiej „konfrontacji” obie strony lepiej poznają swoje wzajemne odczucia, a być może z czasem nauczą się je lepiej rozumieć. Oczywiście jest to zadanie niezwykle trudne, być może nawet i w pewien sposób niemożliwe, bo nasze wzajemne poglądy na tematy wojenne często się wykluczają a priori. Nie wiem czy jest to możliwe, aby przeciętny Niemiec (zwłaszcza z młodego pokolenia, który siłą rzeczy mniej czyta pewien kulturowy kontekst wojny) zrozumiał czemu przeciętnego Polaka niepokoi uznawanie jego niedawnych, brutalnych najeźdźców za „wypędzonych”, a obozy zagłady zbudowane przez niemieckich nazistów dziś nazywane bywają w świecie „polskimi obozami”. Takoż samo pewnie trudno zrozumieć przeciętnemu Niemcowi, który coraz mniej chce się czuć obciążony złą historią (co powtarzam: po części po ludzku rozumiem), że przeciętny Polak nadal, mimo upływu dziesiątek lat, wciąż „rozpamiętuje swoje rany” i np. buduje kolejne muzea dotyczące zbrodni dokonanych na swoich rodakach, zamiast odciąć się od przeszłości i pojechać ku przyszłości nowym Mercedesem. Nie wiem czy ten wzajemny poznawczy dysonans panujący po obu stronach jest do wyciszenia, a co gorsza do wzajemnego przyswojenia. Nie wiem czy pewne stereotypy głęboko wyżarte palnikiem historii, żyjące zarówno wśród Niemców jak i Polaków nie będą nam już towarzyszyły- niestety - już do końca świata i jeden dzień dłużej. To że wraz z nadejściem młodych pokoleń wiele się zmienia, pewne emocje nieco bledną, nie oznacza ich szybkiego wygaśnięcia.

   Odszedłem w tych wywodach od tematu tekstu źródłowego – czyli tematu tabu jakim jest III Rzesza w niemieckiej przestrzeni publicznej, ale tylko pozornie. W tytule tamtego tekstu był znak zapytania. Właśnie dlatego on tam był, iż trudno mi było do końca rozsądzić czy owo tabu faktycznie istnieje. Sądzę że i tak i nie – są pewnie rejony w przestrzeni publicznej Niemiec (ambitniejsza prasa, publicystyka, książki historyczne, wystawy, muzea) gdzie z pewnością takiego tabu absolutnie nie ma, a rozliczenie w kwestii nazistowskiej historii Niemiec było bardzo głębokie i uczciwe. Są też i pewnie rejony życia publicznego gdzie to tabu jednak istnieje. Ma rację pani JuliKa, że podany przykład niemieckiej dziennikarki mówiącej o polityce rodzinnej III Rzeszy nie był do końca właściwy. Może lepszym przykładem niemieckiego tabu widzianego z Polski, byłby Grass nie mówiący przez wiele lat o swoim członkostwie w Waffen-SS. W Polsce wzbudziło to ogromne emocje, a dokładnie to że w przestrzeni publicznej Niemiec mogą funkcjonować tak wybitne osobowości jak np. Grass, które jednak miały coś wspólnego z tamtym systemem i ukrywać to przez wiele lat. Był to wstrząs dla nas i to wstrząs, który znów obudził w Polsce podejrzenia co do tego, że to owo „uczenie się życia bez cienia III Rzeszy” to po prostu chęć ukrycia pewnych spraw. Dlatego istnieje obawa w Polsce przed takim niemieckim tabu, które może nie tylko zabraniać opowiadać celebrytom nazistowskich głupot, ale też sprzyjać ukrywać niewygodne fakty z historii, a także tworzyć odpowiednie tło dla takiej odmiany polityki historycznej, która karze zapomnieć światu całkowicie o winie Niemców, a z nas zrobić niemalże napastników (taka jest ekstremalna forma naszych fobii – często wcale nie bezpodstawna).

   Nie wiem czy jest na to wszystko jakaś dobra rada. Napisze na koniec nieco bardziej optymistycznie, że jednak mimo tych wszystkich wątpliwości nie można nie zauważyć faktu, iż tak sobie dwa niegdyś wrogie państwa żyją dziś w miarę pokojowo obok siebie, co jest chyba ewenementem w skali światowej historii. Nie budujemy na naszej granicy muru jak w Strefie Gazy, a po prostu można tą granicę przejść dziś na piechotkę. To ogromne osiągnięcie i mimo wciąż istniejących między naszymi krajami większych czy mniejszych komplikacji trzeba starać się aby nasza granica znów nie była „płonącą”. To nie jest dane nam raz na zawsze.

   Jednak właśnie to, że młode pokolenie Niemców nie chce już słuchać o swojej złej historii wzbudza zaniepokojenie Polaków przemieszane pewnie z czymś na kształt pewnego rodzaju zrozumienia. Tu są te sprzeczne interesy i dlatego pytałem w swoim tekście czy Polacy są gotowi na taką przemianę niemieckiej świadomości w kwestii II WŚ. Bo to, że Niemcy zapragną w końcu przestać żyć w cieniu swoich barbarzyńskich przodków było oczywiste, ponieważ taki mechanizm musi przyjść wcześniej czy później. Natomiast obawiam się bardziej tego że ten mechanizm – nawet nieświadomie – może zepchnąć kwestie o których powinniśmy nadal wszyscy pamiętać już nawet nie na terytoria tabu a po prostu do śmietnika historii. Co może być niebezpieczne dla samych Niemców, bo tematy tabu i owoce zakazane najbardziej kuszą i przy jakiejkolwiek kryzysowej sytuacji w Europie ( a przecież gołym okiem widać że końca historii Fukuyamy póki co nie widać ) mogą znów wyjść na pierwszy plan. Obawiam się też że to nowe życie Niemców bez starych obciążeń jeszcze przez długi czas będzie wzbudzało u nas kontrowersje.

Marcin Kacprzak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka