Tomasz Lis to w równej mierze spektakularne sukcesy, co spektakularne odejścia (fot. flickr.com/photos/roodakroofka)
Tomasz Lis to w równej mierze spektakularne sukcesy, co spektakularne odejścia (fot. flickr.com/photos/roodakroofka)
Łukasz Rogojsz Łukasz Rogojsz
8780
BLOG

Mówiąc „Wprost” o Tomaszu Lisie

Łukasz Rogojsz Łukasz Rogojsz Rozmaitości Obserwuj notkę 107

Arogant, narcyz, sługus Platformy Obywatelskiej - określają go jedni. Charyzmatyczny, profesjonalny, niezależny - ripostują inni. Jaki by nie był, od wtorku 7 lutego nie jest już redaktorem naczelnym tygodnika „Wprost”. Tomasz Lis.

Nasze stare, polskie przysłowie głosi: „Chociaż lis mądry, rzecz to dowiedziona, nie z jednej sprawy wyszedł bez ogona”. Lis z lisem mają więc ze sobą coś wspólnego. Tyle, że ten dziennikarski chociaż swoją kitę tracił już kilkukrotnie, to za każdym razem odrastała ona bujniejsza niż była wcześniej.

Z TVP do TVN, z TVN do Polsatu, z Polsatu do TVP. No i jeszcze „Wprost” na deser. Wszędzie sukcesy, może poza niezbyt udanym epizodem z internetem, i wszędzie gorzkie rozstania. Lis - dziennikarz spełniony czy niespokojny duch, ciągle szukający czegoś nowego? Z pewnością ofiara swoich sukcesów, swojego potencjału i swojej wizji. Wpływu, jaki miał tak na współpracowników, jak i na widzów czy czytelników. Poza tym, gracz - grający zawsze wedle swoich reguł. Figura - „uwierająca” wielu, nawet jego pracodawców.

We „Wprost” trafił jednak na wyzwanie z gatunku „wszystko albo nic”. Z tygodnika-wraka miał uczynić wiodące na rynku pismo. Takie było zamierzenie nowego właściciela - wielkiego holdingu medialnego Platforma Mediowa Point Group. W przeciwnym razie - miał pójść na dno razem z tym tytułem. Wyzwanie przyjął.

Będąc świadom jego zerowego doświadczenia w prasie, dawałem mu nikłe szanse na sukces. Podobnie i większość czytelników prasy nad Wisłą. Tymczasem on, po raz kolejny, odniósł sukces. Na przekór krytyce i przeciwnościom losu, jeszcze raz śmiejąc się w twarz „polaczkowatości” swoich zawistnych rodaków.

Przez 22 miesiące z nudnego i sztampowego „piśmidła” zrobił interesujący i nieszablonowy tygodnik opinii. Ale żeby nie było za różowo, pora na łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Propisowską, ultraprawicową linię redakcyjną zamienił na proplatformerskie wazeliniarstwo i suflerowanie Donaldowi Tuskowi. Wypisz wymaluj, drugi rzecznik rządu. Że też ten biedny Paweł Graś nie czuł się zagrożony, to ja go szczerze podziwiam!

I właśnie o to mam do redaktora Lisa żal. Nie ja jeden, o ile mi wiadomo. Jako dziennikarz, zawsze stawiałem obiektywizm na szczycie zawodowych wartości. Taka specyfika tej pracy, opiera się na wiarygodności. Masz jedno nazwisko, na które pracujesz całe życie, więc wypada je szanować. To trochę jak gra w rosyjską ruletkę. Nigdy nie wiesz, kiedy komora okaże się pusta, a kiedy trafisz na ten jeden nabój i będzie już za późno.

Fenomen tej "POprawności" mocno mnie irytował przez 22 miesiące dowodzenia „Wprostem” przez Tomasza Lisa. Tak samo, jak zawsze denerwowało mnie w jego programach to, że starał się być ważniejszy i bardziej wyrazisty od swoich gości. Jak mawiają Amerykanie, z którymi ów redaktor spędził niemało czasu, często chciał „ukraść im show”. Mnie - źle się na to patrzyło. Chociaż i tak w TVP radził i radzi z tym sobie lepiej niż w Polsacie. Ale cóż, w sumie każdy dziennikarz to w pewnym stopniu narcyz z dużym, wielkim lub przerośniętym ego. Takich ludzi ta praca przyciąga. Bywa. Trzeba umieć zrobić z tego atut. A ta sztuka udaje się naprawdę niewielu.

Co do wyników sprzedażowych „Wprost” pod wodzą Lisa - rozpisywać się nie będę. Zwolennicy Lisa będą je opiewać niczym zwycięstwo pod Grunwaldem nad Krzyżakami. Przeciwnicy i tak znajdą argumenty „przeciw”, płacząc nad całą sprawą jak nad rozbiorami Polski i 123-letnią utratą niepodległości. Po co to komu? Co to zmienia? Ale zaspokaja naszą „chorą polskość”, więc stanowi obowiązkowy punkt programu.

Czego bym jednak o Lisie nie mówił czy nie pisał, lubiłem jego styl zarządzania „Wprostem”. Gazeta stała się oryginalna, wyrazista, żywa i zaskakująca. I nawet to irytujące suflerowanie rządowi byłem w stanie ostatecznie przeboleć za cenę dobrego warsztatowo, technicznie dziennikarstwa, którego mogłem tam zakosztować. To mi wystarczało.

Już tłumaczę dlaczego. Przeczytać artykuł - można wszędzie. Taki, pasujący do poglądów czytelnika - okazjonalnie. Artykuł czy felieton cieszący oko stylem i koncepcją - trafia się niezwykle rzadko. Zbyt rzadko.

Właśnie z tego powodu lubiłem „Wprost”. Bowiem, zwyczajnie i po ludzku, można tam było przeczytać teksty pisane w sposób ciekawy. Znaleźć tematy przedstawiane od innej strony i z innym pomysłem. Długo wyczekiwana alternatywa w świecie zblazowanych „tuzów” dziennikarstwa czy redaktorek z dwoma błędami w nazwisku, ośmieszających moją ukochaną profesję.

Teraz Lisowi pozostało skoncentrować się na autorskim projekcie, tym razem w internecie. Już przed startem reklamowany jest on jako „polski Huffington Post”. Ta międzykulturowa, acz wewnątrzbranżowa, kalka strasznie mnie mierzi, ale ponoć jakiś punkt odniesienia mieć trzeba. Lis i spółka wybrali ten. Nie będę osądzać.

Chociaż do bohatera niniejszego tekstu mam odczucia mocno ambiwalentne, to jednak znając jego zawodową historię sądzę, że także w sieci sobie poradzi. Aczkolwiek wątpliwości mam mnóstwo. Tyle, że to już materiał na zupełnie inną okazję.

Tak czy inaczej, wszechobecna „polaczkowatość” na pewno Lisa nie opuści. Polacy nie wybaczają tym, którzy wybili się ponad przeciętność. Lepiej zawsze ściągnąć kogoś w dół niż wznieść się do jego poziomu.

A Lis dzielił i dzieli. I dzielić będzie. Tak jak kiedyś wyznaczano Polskę A i Polskę B, tak w przypadku tego człowieka można mówić o tych, którzy go cenią i podziwiają lub przeklinają i nienawidzą. Ci drudzy dają o sobie znać zwłaszcza teraz, w chwili rozstania dziennikarza z „Wprostem”. I prędko się to nie zmieni. W końcu: „Gonią lisa nie dla mięsa, ale dla skóry”.

"Człowiek rośnie w grze o wielkie cele" - Friedrich Schiller "Osiąga się triumf przez zwalczanie trudności" - Victor Marie Hugo "Fortuna boi się odważnych i uciska bojaźliwych" - Seneka Młodszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości