Szanowny Panie Prezydęcie Baracku,
z prawdziwym bulem przyjąłem informację, o użyciu przez Pana zwrotu "polski obóz śmierci" i to w tak podniosłej chwili.
Jako dyplomowany historyk - któremu co prawda magisterkę napisał teściu w 11 dni, ale co tam - pragnę przypomnieć Panu, że nic takiego jak "polskie obozy śmierci" nie istniało. Były tylko "nazistowskie obozy", zbudowane przed hitlerowców. I "komunistyczne obozy" także były, ale chyba nie w Polsce - w każdym razie nic nie znalazłem w Wikipedii [dopisek - gdzie jest Roman i Nałęcz do diaska?].
Jako Polak i prezydęt nie mogę się zgodzić na takie przekłamanie. To tak jakby napisać, że Murzyni sami uciekali do Ameryki z Afryki a nie byli przywożeni przez kolonizatorów na ówczesnych promach oceanicznych. Sam Pan wie, że to nie było dokładnie tak, tylko trochę inaczej.
Wiem, że myślał Pan co innego, ale wyszło jak wyszło i trochę jest nam gupio, bo Radek (to nasz minister spraw zagranicznych - taki w ząbek czesany) musiał wstać w nocy i jeszcze zbudził Tadka, który śpi właśnie pod biurkiem.
Piszę te słowa, bo wiem że zagrożenie faszyzmem nie minęło - oglądałem właśnie dokument "Iron Sky", gdzie pokazano, jak naziole dali nogę na Księżyc i mają wrócić (dołączam płytę z filmem i polskimi napisami).
Zresztą, u nas też mamy problem z jedną partią, która co miesiąc łazi pod Pałacem z pochodniami i spać nie daje - to tak jakby pod Białym Domem co miesiąc Ku-Klux-Klan urządzał pochody. Denerwujące.
Na koniec chciałby wyjaśnić nieporozumienie z mojej ostatniej wizyty. Pragnę sprostować i doprecyzować że wcale nie uważam że Pana żona zdradza Pana Prezydęta. Myślę dokładnie odwrotnie.
Korzystając z okazji zapraszam Pana na EURO 2012. Będzie Pan mógł pokibicować swojej narodowej drużynie, której życzę samych sukcesów na turnieju organizowanym przez Polskę i Ukrainę.
Pozdrawiam serdecznie Pana, Małżonkę First Lady oraz małe Państwa Murzyniątka.
Bronisław Komorowski
Prezydęt Polski
