Copyright by CMJP2
Copyright by CMJP2
Dziedziniec Dialogu 2013 Dziedziniec Dialogu 2013
228
BLOG

Powróćmy do utopii!

Dziedziniec Dialogu 2013 Dziedziniec Dialogu 2013 Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Przedstawiciele młodego pokolenia dyskutujący dziś o znanym tylko z historii lub - w najlepszym wypadku - z opowiadań rodziców i dziadków doświadczeniu pierwszej „Solidarności”, zwracają w swoich refleksjach uwagę na fakt zadziwiającej wspólnoty, która łączyła ludzi zaangażowanych w masowy ruch obrony praw społecznych eksplodujący latem 1980 roku na Wybrzeżu i szybko rozlewający się po całej Polsce. Zarówno „S”, jak i poprzedzające ją inicjatywy w rodzaju KOR lub ROPCiO łączyły ludzi o różnych światopoglądach i stylach życia. Głęboko wierzących chrześcijan, agnostyków o korzeniach żydowskich oraz niewierzących. Sędziwych działaczy przedwojennego PPS jak Aniela Steinsbergerowa i młodych fascynatów latynoamerykańskiej guerilli, do których zaliczał się znany teraz cokolwiek z innych zainteresowań czołowy polityk największej partii opozycyjnej. Autorów fundamentalnych rozpraw intelektualnych o kolejach losu radykalnej polskiej inteligencji i prostych robotników.

 

 

W tym kontekście pada pytanie: czy taka unikalna jedność byłaby możliwa dzisiaj? Czy potrafimy sobie wyobrazić wspólną głodówkę ludzi z Krytyki Politycznej, Frondy, Rebelyi, Pressji, Obywatela, Kontaktu, Nowych Peryferii, aktywisty ruchów miejskich, uczestnika Marszu Niepodległości, leminga z „korpo” (stanowiącego główny obiekt dowcipów na niektórych humorystycznych profilach fejsbukowych), wyśmiewanej w innych miejscach Internetu "moherowej babci" z podtarnowskiej wsi, eksmitowanej z mieszkania samotnej matki z dwojgiem dzieci i dobrze zarabiającego mieszkańca strzeżonego osiedla?

Złośliwi mogliby odpowiedzieć, że przynajmniej kilka wymienionych środowisk połączyłby, co już nie raz miało miejsce, wspólny protest przeciwko likwidacji konkursów o granty z kilku publicznych instytucji. Zostawmy jednak na boku uszczypliwości.

Wizja solidarności „wszystkich ze wszystkimi” wydaje się nam dzisiaj utopijna. Starogrecki źródłosłów ουτόπος („nie-rzeczywisty”) raczej pozbawia nas złudzeń, że utopie dają się w ziemskim zyciu zrealizować.  Co więcej, w warunkach silnych, wręcz zinstytucjonalizowanych podziałów światopoglądowych, religijnych, politycznych, materialnych, społecznych i kulturowych, jakimi charakteryzuje się porządek (a raczej chaos) współczesnej cywilizacji liberalnej i systemu kapitalistycznego, interesy i dążenia różnorakich grup bywają nie tylko odmienne, ale wręcz przeciwstawne. Nietrwałość relacji międzyludzkich i zawodowych, rywalizacja zatomizowanych jednostek na bezgranicznym rynku zdarzeń i idei, coraz bardziej nachalnie próbują udowodnić nam, że bliźni, których winniśmy kochać i w ich obliczu dojrzeć choć małe odbicie blasku Boga, stają się konkurentami, a może nawet przeszkodami na drodze ku szczęściu. Gdy trwałe wspólnoty oparte na bezinteresownej przyjaźni zastępowane są przez doraźne kliki oparte na interesach komercyjnych, wszelkie próby ustanowienia nowych, sensownych i w miarę integralnych pomysłów zmiany niesprawiedliwego świata wydają się z góry skazane na porażkę.

A może jednak nie? Zauważmy, że ostatnie lata szczególnie dotkliwego, globalnego kryzysu gospodarczego i społecznego ponownie łączą ze sobą różne, wydawać by się mogło do tej pory nie słuchające się wzajemnie grupy. Podczas wrześniowych protestów społecznych w stolicy, ramię w ramię szli ze sobą związkowcy z „S” i OPZZ, ludzie z „Krypola”, „Obywatela” i klubów „Gazety Polskiej”. O potrzebie globalnego podejścia do zjawisk wykluczenia społecznego mówią w zasadzie jednym głosem aktywiści z „Occupy Wall Street”, papieże Benedykt XVI i Franciszek oraz prawosławni patriarchowie Konstantynopola i Moskwy. Niewierzący myśliciele tacy jak Slavoj Žižek i Giorgio Agamben z zadziwiającą konsekwencją zwracają uwagę, że Kościoły chrześcijańskie powinny w bardziej zdecydowany sposób powrócić w istocie do „utopijnego”, ale napędzającego ich aktywność mesjańskiego przesłania zmiany „tego świata”. Przesłania zupełnie niesłusznie porzuconego przez wielu wraz powszechnym zachwytem nad głoszonym przez Francisa Fukuyamę liberalnym końcem historii, który miał nastać wraz z upadkiem zimnowojennego podziału świata. Przesłania, które wszystkich nas, niezależnie od tego, po której stronie światopoglądowego i politycznego sporu się znajdujemy, zachęca do zaangażowania w budowę „nowej ziemi i nowego nieba”. W tej wspólnej budowie, my jako wierzący jesteśmy zaś pewni, że Pan Czasu i Historii odbuduje kiedyś zniszczone „mury Jeruzalem” [Psalm 51(50)].

W tym właśnie sensie, chrześcijanie i niewierzący nie muszą się bać „utopii”, rozumianej nie tyle jako tworzenia nowej, całościowej ideologii formującej świat, ale jako istnienie stałego wzorca sprawiedliwego i przyjaznego świata, do którego warto zmierzać, nie przejmując się doraźnymi trudnościami.

Łukasz Kobeszko, filozof. Publikował m. in. w "Rzeczpospolitej", "Kontakcie, Magazynie nieuziemionym", "Magazynie Dywiz", portalu "Rebelya.pl". Pracuje w Centrum Myśli Jana Pawła II.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości