KptSparrow KptSparrow
249
BLOG

Kuba - Dzień I

KptSparrow KptSparrow Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Matanzas - Sobota, 11 Lutego, 2012

Moja podróż na Kubę rozpoczęła się około 2 w nocy w Nowym Jorku. Przez ponad osiem godzin jazdy do Toronto padał deszcz a następnie śnieg. Już w Kanadzie zrozumiałem że kanadyjczycy inaczej niż Nowojorczycy rozumieją pojęcie odśnieżania dróg i nic sobie nie robią z 20 cm śniegu. W Kanadzie też wysiadł mój GPS w telefonie, a raczej pakiet internetowy który wspomagał GPSa. Ostatecznie z małymi problemami nawigacyjnymi dotarłem do hotelu gdzie zaparkowałem swoje auto na dwa tygodnie i udałem się na lotnisko.

Na lotnisku wymieniłem dolary amerykańskie na dolary kanadyjskie gdyż te pierwsze poddane są 10-procentowej taryfie podatkowej podczas wymiany na Kubie. Jako że samolot był spóźniony udałem się do baru gdzie wdałem się w rozmowę z Irakijczykiem zamieszkującym na stałe w Kanadzie który na Kubie był wiele razy gdyż tam ma dziewczynę. Jak się okazuje, takich związków jest bez liku a wiele z nich ostatecznie kończy się małżeństwem.

Sam lot odbył się bez problemowo a nawet udało nam się nadrobić troszkę opóźnienia. Sala odpraw na lotnisku w Varadero przedzielona jest od ściany do ściany rzędem jasno brązowych okienek celniczych. Moja pani celnik, piękna na oko 40 letnia kobieta, jednak nazbyt poważna, długo sprawdzała moje dokumenty i zrobiła mi zdjęcie. Następnie wytłumaczyła mi że skoro nie posiadam ubezpieczenia zdrowotnego, to muszę takowe wykupić i skierowała mnie w stronę biurka gdzie zapłaciłem 3 CUC czyli równowartość około 3 dolarów amerykańskich za każdy dzień ubezpieczenia.

Gdy udałem się spowrotem w stronę mojej celniczki, zatrzymał mnie koleś w cywilu z długim wąsem i zaczął sprawdzać moje dokumenty i zadawać pytania typu co tu robię, jaki jest powód mojej wizyty, skąd jestem, gdzie mieszkam, gdzie i jak długo na Kubie będę mieszkał, i tak dalej. Wszystko skrupulatnie notował. W końcu puścił mnie do odprawy gdzie pani celnik dopełniła formalności i pozwoliła przejść przez drzwi na drugą stronę.

Jako że byłem jedną z ostatnich osób które przeszły odprawę celną, odnalezienie bagażu było bardzo proste. Moj plecak był jednym z ostatnich na karuzeli bagażowej. Gdy tylko chwyciłem plecak i udałem się do do wyjścia, zostałem ponownie zatrzymany przez innego cywila który zadał mi podobny zestaw pytań. Następnie kazał mi zanieść plecak na prześwietlenie. O zawartość się nie obawiałem gdyż poza kilkoma parami okularów do czytania które przywiozłem jako prezenty, nic więcej ciekawego nie miałem. Podczas gdy mój nowo poznany znajomy przeglądał mój bagaż, ja nie mogłem oderwać oczu od długich nóg jednej z celniczek, które to odziane były w pończochy w siatkę.

Gdy w końcu wydostałem się na zewnątrz, wymieniłem odrobinę pieniędzy na kubańską walutę turystyczną i złapałem taksówkę - starego Moskwicza - do Matanzas gdzie miałem zarezerwowany nocleg w casa particulares czyli w prywatnym domu.

Mój gospodarz Armando ugościł mnie piwem i dobrą kolacją z homarów. Wieczór spędziłem przy piwie i rumie w miłym towarzystwie innych gości Casa Armando, między innymi z kolesiem z Vancouver i parą – matką i córką – z Toronto. Zmęczony całą dobą bez snu, i doprawiony piwem i rumem Havana Club, udałem się na dach by mą pierwszą noc na Kubie spędzić pod gołym niebem.

dzikizachod.com/cuba.html

KptSparrow
O mnie KptSparrow

Jestem niedoskonałym, wiecznym optymistą z dobrym poczuciem humoru.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości