Przez pokolenia polska Matka-Ziemia piła zupę z krwi Jej bohaterskich Dzieci-Obrońców.
Dzisiaj dobiega końca luty 2010 roku. Zaczęła się odwilż po srogiej zimie. Opadła kurtyna śniegu - a na scenie chodników konkurs psich kup. Feeria odcieni brązu, wachlarz ohydztw i smrodów.
W styczniu trzeba było wlepiać czujny wzrok w ośnieżone chodniki, stąpać rozważnie, aby się nie poślizgnąć i nie złamać nogi. Należało chodzić zygzakiem pośród zlodowaciałych kałuż.
Dziś, choć poślizgnięcie już tak nie grozi, chód musi być równie ostrożny. W innym razie duże prawdopodobieństwo wdepnięcia. Tylko że patrzenie na mnogość Burkowych i Azorkowych obrzydliwości przyprawia o wymioty (zwłaszcza rano, po śniadaniu). Nie oglądać? A da się to pogodzić z uważnym, jak w slalomie, ich omijaniem?!
Biało-czerwona flaga tkwi w g...nie bynajmniej nie za sprawą rysownika Marka Raczkowskiego. Polska Matka-Ziemia g...nem stoi, gdyż g...no żre. G...nem kochanych czworonożnych pupilków karmią Ją - a wręcz wmuszają w Nią tę potrawę! - własne Dzieci. Już nie są skłonne do wysiłków - nawet tak drobnych jak sprzątnięcie po swoim kundlu. I o ile krwista zupa pozwoliła kiedyś Ziemi-Polce przetrwać, o tyle dzisiejsze drugie danie poniża Ją na tle innych Ziem-Matek.
Fragm. filmu "Dzień świra" w reż. Marka Koterskiego. Patrz: 55. sekunda