Stadion im. Mosesa Mabhidy w Durbanie, wieczór 7 lipca 2010 r. W drugim meczu półfinałowym Niemcy - idący przez XIX Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej niczym burza - zostali w końcu zatrzymani. I bynajmniej nie po jakimś przypadkowym golu, nie w rzutach karnych (nazywanych czasem piłkarskim toto-lotkiem), nie po brzydkiej, wymęczonej grze. Teutońską machinę wyłączyła funkcjonująca bezbłędnie obrona hiszpańska, walczący jakby w transie pomocnicy i do bólu konsekwentny - a zarazem kunsztowny - atak, doprowadzający w 73. minucie do rzutu rożnego, po którym Carles Puyol dał Mistrzom Europy tę jedyną, bezcenną bramkę. La Furia Roja wreszcie się obudziła. I czuwała już do końca południowoafrykańskiego mundialu.
Mecz finałowy okazał się zdecydowanie gorszym widowiskiem. Zapamiętam go raczej jako festiwal żółtych kartek, a nie pokaz piękna futbolu. Ale to głównie za sprawą Holendrów, którzy najwyraźniej nie potrafili znaleźć innej metody na grających swoje Hiszpanów, niż kopanie ich po kościach.
Co / kto jeszcze zostanie mi w głowie z Mistrzostw Świata w Republice Południowej Afryki?
1. Nie będę tu oryginalny: Wuwuzele. Trąbki, których męczący wrzask przywodził skojarzenia z nadlatującą chmarą wściekłego roju pszczół. Najobficiej rozbrzmiewały na meczach reprezentacji gospodarzy i innych drużyn z Afryki. Wuwuzele przeklinało wielu kibiców i piłkarzy spoza Czarnego Lądu. Już dziś używanie ich na stadionach zostało zakazane przez niektóre państwa.
2. Ośmiornica-wyrocznia Paul z Oberhausen. Ta osobliwa maskotka "przepowiadała", kto zwycięży w meczach rozgrywanych przez reprezentację Niemiec, począwszy od fazy grupowej, na pucharowej skończywszy. Typowała też rezultat półfinału z udziałem Niemców, meczu o III miejsce i finału Hiszpania–Holandia. Paul wykazał się 100%-ową skutecznością. Teraz chcą go kupić Hiszpanie, oferują kwotę 30.000 €uro.
3. Uśmiech trenera Diega Maradony. Niestety zniknął z twarzy argentyńskiej legendy po ćwierćfinałowej porażce z Niemcami. Szkoda, bo od początku turnieju trzymałem mocno kciuki za Argentynę właśnie. Później marzyłem o finale Urugwaj–Hiszpania. Z Hiszpanią zostałem już do końca, zaś Urugwajowi kibicowałem jeszcze w meczu o III miejsce.
4. Diego Forlán, urugwajski napastnik. Był moim zdaniem największym indywidualnym objawieniem minionego mundialu. Piłkarz kompletny: szybki, inteligentny i mogący szczycić się wręcz bajeczną techniką. Jako jeden z niewielu serdecznie zaprzyjaźnił się z piłką Jabulani. Zdobył dla swojej reprezentacji 5 goli i został laureatem Złotej Piłki (nagrody przyznawanej najlepszemu piłkarzowi mistrzostw). Ponoć zatrudnia prywatnego dietetyka i lekarza.
5. Łzy bramkarza Ikera Casillasa. Łzy radości oczywiście, które spłynęły po policzkach kapitana La Furia Roja, gdy dotarło do niego, że jest nie tylko Mistrzem Europy, ale i Mistrzem Świata. Casillas miał lwi udział w dotarciu Hiszpanów do piłkarskiego raju. Nie zapomnę, jak w II połowie meczu z Niemcami, którego stawką był finał, fenomenalnie zatrzymał niemożliwy do obrony strzał T. Kroosa. Jego wczorajsze pojedynki sam na sam z A. Robbenem również zapamiętam. "Łzy szczęścia kapitana drużyny Ikera Casillasa, są łzami milionów Hiszpanów" - można dzisiaj przeczytać w hiszpańskiej gazecie "El Marca".
6. "Duet Gliwice–Opole" oraz "polski atak", czyli irytujące i żałosne podniecanie się Szpakowskiego i spółki faktem, że Klose i Podolski urodzili się w naszym kraju. O tym będzie mój kolejny tekst. Już za kilka minut!