a jeszcze niedawno prezes NBP. Pewne jest, że i tu i tam liczyć trzeba i pomylić się nie można. Kalkulacja była prosta, gdy lekką ręką zabierała miastu i dawała Walterowi 500 milionów: przyjaźń tego pana nie ma ceny. I nie wykluczone, że to dzięki jej gestowi Andrzej Wajda mógł powiedzieć o zaprzyjaźnionej z Platformą telewizji.
Wygryzanie zębami plam po palących się zniczach też łatwo można wytłumaczyć: Lech Kaczyński był nie tylko przeciwnikiem politycznym, ale i kultywował takie dziwactwa, jak bezinteresowna służba Polsce, a wcześniej Warszawie. A już wtedy wiedziała pewnie, że, w związku z Jego śmiercią, rządzący mają co nieco za uszami.
Ale na co rachuje wydając z ubożuchnej kasy miasta dwa miliony na renowację Pomnika Braterstwa Broni z Armią Czerwoną, który lśniąc w słońcu, z daleka będzie pieścił wzrok mieszkańców zapyziałej Wileńskiej i Stalowej z przecznicami. Niech wskazówką gdzie szukać będzie tym razem - zamiast kto na tym skorzysta, bo nikt, może prócz samej Bufetowej - to, kogo takie cacko zadowoli. I tu bezapelacyjnie na pierwszym miejscu trzeba wymienić Ambasadora i dysponentów moskiewskich serwerów. Jeżeli dobrze rozumiem jej kalkulacje, to życzę żeby się tylko nie zawiesiły, bo w bufecie będzie manko.