PKP wespół z rządowymi optymistami ogłasza sukces na miarę tego rządu. Do Polski przyjechał Pendolino. Pierwszy z 20 pociągów za 665 mln euro. Może nie tyle przyjechał, co został przyholowany, ale za to będzie "testowany" na specjalnym torze i będzie bił rekordy prędkości. Czekają nas kolejne "sukcesy".
Za rok pociąg ma rozpocząć jazdę po normalnych torach. Już ogłaszają, że będzie to rekordowo szybko i będą "sensacyjne" czasy przejazdu z miasta A do miasta B. Postanowiłem przeliczyć te zaplanowane "sukcesy" na konkrety - czyli na czas. Rachunki są oczywiście dziecinnie proste, co jednak nie oznacza, że są proste do zrozumienia.
Trasa Warszawa - Gdańsk. Jak twierdzą dyżurni specjaliści-optymiści aż połowę trasy do Gdańska będzie (?) można pokonywać z prędkością 200 km/h. Natomiast jedynie połowę - nieco wolniej, bo z prędkością 160 km/h. Co prawda jest też jakiś odcinek w pobliżu Warszawy, okolice Legionowa, na którym będzie obowiązywała prędkość maksymalna ... 80 km/h. Ponieważ nieznana jest długość tego odcinka pomijam to zwolnienie w obliczeniach.
Przyjąłem, że "normalny" pociąg toczy się zaledwie 160 km/h, natomiast Pendolino pędzi z prędkością 200 km/h. Pendolino skróci czas podróży z Warszawy do Gdańska z dwóch godzin 11 minut, do dwóch godzin i czterech minut...
Na trasie Warszawa Gdańsk pasażerowie zaoszczędzą całe...siedem minut!
Siedem minut oszczędności za jedyne 130 mln złotych czyli koszt jednego Pendolino. Państwo dało gwarancje, PKP zamówiło, a kiedy nadejdzie czas zapłaty, kto za te zabawki zapłaci? I ten pan i ta pani, i czytający też.