Przynajmniej tym razem "coś jednak się stało", bo coś zmarnowano./ Fot Google
Przynajmniej tym razem "coś jednak się stało", bo coś zmarnowano./ Fot Google
el.Zorro el.Zorro
276
BLOG

Patologiczna duma Polaków z przegranych.

el.Zorro el.Zorro Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

 

Narodom takim jak Niemcy, potrzeba zwycięstw.

Polakom wystarczą przegrane,

byle można je było potem obwołać sukcesem.

 

A najlepiej to widać w podejściu do sportu. Bo kiedy dla normalnie myślących ludzi sukcesem jest TYLKO wygranie zawodów, dla Polaków powodem do dumy jest „miejsce na podium”, albo udział w zawodach który nie kompromituje reprezentacji.

Kiedy sondażownie zapytały Polaków o szanse w rozgrywanych obecnie Mistrzostwach Europy, blisko 60% ankietowanych uważało, że Polacy nie wyjdą z grupy eliminacyjnej, a jeśli już, to odpadną w pierwszym meczu fazy pucharowej, dodawało kolejnych 20% respondentów. A na występ Polaków w finale imprezy stawiało około 2% respondentów, pewnie takich, którym polscy piłkarze nożni pomylili się z ręcznymi, albo z siatkarzami, czyli grającymi w drużynach które prezentują solidny, światowy poziom i są w stanie pokonać wszystkich konkurentów.

Polskim piłkarzom nożnym taki sukces prędko nie zagraża, głównie z powodu niedostatecznych indywidualnych umiejętności piłkarskich poszczególnych zawodników, a także słabym poziomem motoryki przy ledwie miernej kondycji.

Od czasów PRL a więc przez całe pokolenie, polski ersatz piłkarstwa nożnego, o ile jakimś cudem awansował do rozgrywki finałowej, to kończył w niej udział na fazie grupowej, rozgrywając trzy mecze wedle schematu:

mecz otwarcia, oczywiści przegrany,

mecz o wszystko, też przegrany,

mecz o honor, który boleśnie pokazywał, że u polskich kopaczy też z honorem było nietęgo.

Rozpaczliwie zmieniano selekcjonerów, zapominając o tym, ze nawet największy „czarodziej” będzie bezradnym wobec wieloletnich zaniedbań szkoleniowych u zawodników i niestety, nadmiernego pociągu do „bratania się” oczywiście za pomocą „wody ognistej”, a także do „odreagowywania stresu” w towarzystwie niewiast o kreatywnym podejściu do stałości w uczuciach.

Do tej pory, już w okolicach 60 minuty meczu polska drużyna snuła się z wielkim wysiłkiem po murawie „oddychając rękawami”, rozpaczliwie broniąc wyniku, jeśli przypadkiem wcześniej uzyskała prowadzenie, albo nie straciła bramki.

Z tego też powodu, realizowano dwie alternatywne opcje rozegrania meczu:

albo drużyna wychodziła z szatni do meczu solidnie rozgrzana, ale wówczas musiała zdobyć prowadzenie w pierwszej połowie i modlić się, aby przeciwnik nie rozjechał jej w ostatnich 30 minutach;

albo drużyna rezygnowała z rozgrzewki, w nadziei, że przeciwnik nie strzeli bramki, albo kilku bramek w pierwszych 30 minutach meczu, szukając szczęścia w kontrach.

Czy drużyna Nawałki poprawiła te mankamenty? Tylko nieznacznie!

Nawet w wygranych meczach pokonane drużyny pod koniec wyraźnie gniotły, a nawet wręcz zakładały polakom znane z hokeja na lodzie zamki, przez wiele minut nie pozwalając polskim zawodnikom wyjść z własnej połowy. Zaś zapowiadane kontry, które miały być kluczem do zwycięstw, koncertowo zaprzepaszczali napastnicy, zwłaszcza jeden. No, ale jak zawodnik ze zmęczenia forsownym biegiem zaczyna widzieć podwójnie, to trudno, aby trafił piłka tam, gdzie by należało.

Niestety, ani motoryki, zwłaszcza startu, ani kondycji, NIE DA SIĘ wypracować nawet w kilka miesięcy intensywnego treningu, ale wystarczy miesiąc niehigienicznego trybu życia, aby na lata utracić te walory. Również skoczność, niezbędny, acz Polakom klasowo obcy element w walce o górne piłki, wypracowuje się miesiącami katorżniczych i do tego indywidualnych treningów specjalistycznych, podobnie jak techniki: przyjęcia piłki, strzałów oraz zwodów.

Było wyraźnie lepiej niż poprzednio, ale do zadowalającego poziomu arkanów piłkarskiego rzemiosła u wszystkich zawodników było daleko, bo w futbol to nie sport indywidualny, ale zespołowy i TO NAJSŁABSZY zawodnik w drużynie decyduje o jej potencjale, a nie najsilniejszy.

Sumując, wbrew wszechobecnej propagandzie sukcesu, występ Reprezentacji Polski na Euro`2016 był mierny! Polacy nie wygrali żadnego meczu z markowymi drużynami, głównie z powodu kompromitującej, zwłaszcza Milika, indolencji strzeleckiej! Tak, panowie Milik i Nawałka, nie da się zaistnieć w żadnym turnieju!

Jest takie, znane od pokoleń, piłkarskie powiedzenie: „zmarnowane okazje mszczą się”,a rzadko której drużynie udaje się dwa razy z rzędu wygrać partię rzutów karnych! Po prostu rozumni bramkarze analizują sposób wykonania rzutów karnych przez poszczególnych zawodników, a rzadko który team ma w składzie więcej niż dwóch nominalnych egzekutorów rzutów karnych, którzy potrafią wykonywać ten element gry na kilka diametralnie odmiennych sposobów, podobnie jak tylko niewielu piłkarzy potrafi posłać celnie piłkę w róg bramki z prędkością bliską 100 km/h, co praktycznie uniemożliwia bramkarzowi skuteczna interwencję.

Polacy mieli zdobywać bramki z kontr, ale aby to było w ogóle możliwe,

NAJPIERW musieliby za pomocą skutecznego pressingu przechwycić piłkę i zagrać celne prostopadłe podanie na wolne pole,

A POTEM, przynajmniej dwóch zawodników, MUSI wygrać pojedynek biegowy z obrońcami, bo wbrew pozorom, w sytuacji sam na sam, to bramkarz ma atuty w swoim ręku, a nie atakujący bramkę, zmęczony forsownym biegiem zawodnik.

Niestety, praktycznie żaden polski zawodnik nie był w stanie wygrać pojedynku biegowego z obrońcami, a jeśli już dochodziło do sytuacji bramkowej, dawała znać indolencja strzelecka.

Kolejnym, kardynalnym błędem było oddawanie pola po zdobytej bramce! Fizjologii nie da się przeskoczyć, więc praktycznie nie ma szans na wyprowadzenie skutecznej kontry z dystansu większego niż połowa boiska!

A to oznacza, że bramkowy przechwyt MUSI nastąpić w okolicach środka pola, a nie w okolicach własnego pola karnego!

Cóż Euro`2015 Polacy zakończyli w gronie 16 reprezentacji, czyli wedle starego systemu rozgrywek, ledwie na fazie grupowej imprezy! Zważywszy iż potykali się głównie ze średniakami, szału nie ma!

OWSZEM KOMPROMITACJI TEŻ NIE BYŁO, ale drużynę Nawałki czeka jeszcze bardzo wiele pracy, aby można było myśleć o walce o trofea imprez rangi mistrzowskiej. Tak więc zdecydowanie przesadzono z pompą przy powitaniu, wracających jednak „na tarczy” Polaków!

Co do okazania było. Amen.

Zorro

 

Zobacz galerię zdjęć:

Gdyby polscy piłkarze mieli choć 25% zaangażowania co ich wierni kibice, byliby mistrzami! / Fot Google
Gdyby polscy piłkarze mieli choć 25% zaangażowania co ich wierni kibice, byliby mistrzami! / Fot Google
el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo