elektryczny elektryczny
50
BLOG

Partyjność zdegenerowana

elektryczny elektryczny Polityka Obserwuj notkę 4

Czasami wydaje mi się, że za dużo na blogu narzekam, a za mało wysuwam konstruktywnych projektów. Spróbuję trochę to zmienić - chociaż mam oczywiście swoje powody. Po pierwsze, myślę, że będąc tak sobie blogerem nie mam raczej ku temu wielkich kompetencji; po drugie, nie jestem zwolennikiem żadnej partii i z tego względu mojemu programowi nie towarzyszyłaby żadna siła polityczna. Zresztą, czy wówczas byłby to program mój - czy partyjny? To jednak musi być bardzo przyjemne, czuć za sobą PiS-owską (czy platformianą) falangę.

Ale ja jestem niechętny partiom w ogóle. Dwie największe z nich - PO i PiS - mają stabilną władzę wodza i zdyscyplinowane doły. Nie da się tego powiedzieć o państwie, gdzie rząd drży przed sondażami, administracja słucha się go w ramach wielkiej łaski, samorządy wolą rozmawiać z UE i ewentualnie wysuwać postulaty, związki zawodowe blokują reformy, wreszcie ogromna część obywateli władzą po prostu pogardza. W tej sytuacji naturalną koleją rzeczy siła dobrze zorganizowana (partia) dominuje nad organizmem pogrążonym w słabości i bezładzie (państwo).

Pod pewnymi względami podobnie było w PRL i wszystkich ustrojach totalitarnych lub o totalitarnych korzeniach (Chiny, Polska po 1956 r. itd.), które można by opisać zdaniem wymawianym niegdyś o Prusach. "Wszystkie państwa mają armie, Prusy są armią mającą państwo" - były i są to partie mające swoje państwa, narzędzia tym bardziej bezwolne, im było/jest więcej totalnego panowania ideologii w rzeczywistości politycznej . W naszym ustroju, ustroju parlamentarno-medialnym*, jest natomiast wiele partii żerujących na jednym państwie. Toczą one ze sobą walki i zawierają koalicje. Polityka międzypartyjna przypomina międzypaństwową, a samo państwo zamienia się w pole irytującej dla społeczeństwa i szkodliwej bitwy. Wielokrotnie o tym pisałem, np.: Rycerze i zamczyska na Woronicza, Parę słów wokół polskiego pata, Międzypartyjny "wyścig zbrojeń", Tako rzecze Prezes - czy istnieje cud smoleński.

Czas przedstawić ten pozytywny projekt, ale najpierw chciałbym jeszcze spojrzeć na sprawę historycznie i zauważyć, że były czasy, gdy system partyjny miał swój sens. Dziś granice klasowe w społeczeństwie niemal zatarły się, ale kiedyś dzięki partiom dało się przenieść antagonizmy między robotnikami, chłopami, burżuazją i ziemiaństwem do parlamentu (reliktem tej epoki pozostaje nasze PSL). W ten sposób zapobiegano wyjściu warstw niższych na ulice. Ale te konflikty wygasły gdzieś w połowie XX wieku, a partie zostały. Powoli zamieniły się w przedsiębiorstwa sprzedające politykę, tak jak się sprzedaje zupki w proszku, niemal zaniknęły merytoryczne różnice. W Polsce doszło wręcz do powstania partii-armii, PO i PiS. Istnieją dwa główne tego powody:

=> powstanie systemu partyjnego w latach 90.,w okresie przejściowym, gdy jeszcze na poważnie traktowano słowa "socjaldemokracja", "konserwatyzm", "liberalizm", ale już bez powiązań klasowych. Te rachityczne twory, zwłaszcza prawicowe, łatwo upadły ustępując partiom nowej epoki. Paradoksalnie dawna siła i jedność lewicy sprawiła, że zabrakło wstrząsu, który zreformowałby SLD na wzór prawicy.

=> silny konflikt między światopoglądem narodowokatolickim a euro-demoliberalnym. Analogie z dawnym antagonizmem klasowym są złudne; tam chodziło o głębokie problemy ekonomiczne, tu o sprzeczkę wewnątrz elit. W większości spraw, którymi pasjonują się zwolennicy obu partii (polityka historyczna, zagraniczna...) Kowalskiemu jest wszystko jedno, a w ważnych sprawach wewnętrznych różnice są, jak zauważa wielu komentatorów, mętne.

Kto wie, czy z czasem na Zachodzie nie odkryją, że można siebie ogłosić zbawcą kraju, a konkurenta zdrajcą i złem wcielonym, a w dodatku uczynić z tego podstawę polityki. I zabetonować system partyjny. To oznaczałoby, że przynajmniej na tym polu idziemy w awangardzie przemian cywilizacyjnych. To, że nam się nasza sytuacja nie podoba, nie ma żadnego znaczenia. Rozwój niekoniecznie idzie w stronę przyjemniejszego.

Zresztą, stare musi się zdegenerować do końca, by mogło wreszcie upaść i zrobić miejsce na nowe. Dzisiaj stare jest już nie do wytrzymania. "Ciągle się kłócą" - narzeka Kowalski i obecnie ujadania trochę przycichły, ale bezpardonowa walka międzypartyjna pozostała (co pięknie widać na S24). Rozładowanie napięcia może się dokonać tylko przez usunięcie przyczyn, a są nimi zmilitaryzowane partie. Aby upadły, potrzeba ciosu ogromnej siły - trudno tu powiedzieć coś konkretnego, przychodzi mi na myśl np. naprawdę powszechny bojkot wyborów parlamentarnych. Sądzę, że należy zupełnie znieść listy wyborcze, a wprowadzić głosowanie na osoby kandydatów (niekoniecznie nawet w Jednomandatowych Okręgach), a także ściśle zakazać dyscypliny klubowej, która zamienia kluby parlamentarne w bataliony piechoty głosującej. Dodatkową, pewnie równie znaczącą reprezentacją społeczeństwa (przeze mnie prywatnie nielubianą, ale dla wielu ważną) będą samorządy. W każdym razie trzeba sobie od razu powiedzieć, że głosowania w parlamencie bez dyscypliny i bez list będą mniej przewidywalne niż dzisiejsze. Naprawdę stabilnego rządu się na tym nie oprze. Konieczne stanie się przesunięcie władzy wykonawczej do prezydenta wybieranego w wyborach powszechnych.

Bajka o żelaznym wilku? Zobaczymy.


*w sumie lepsze byłoby określenie "partyjno-medialnym", bo rola parlamentu jako takiego jest raczej marginalna. Będę go odtąd używał.

elektryczny
O mnie elektryczny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka