Istnieje pewien mechanizm psychologiczny, na mocy którego ofiara staje się katem, czyli zamiast wykazywać się empatią wobec osób przeżywających podobne traumy, bardzo duża grupa osób krzywdzonych staje się sprawcami przemocy.
W przypadku Różańca do granic ten podły, symboliczny rewanż na bezbronnych, ostentacyjnie okazywana pogarda i oziębłość względem potrzebujących pomocy, mściwe odwracanie się do nich tyłem dotyczy wcześniejszych ofiar przemocy emocjonalnej.
Tylko jakiego rodzaju przemocy emocjonalnej doznały te starsze i młodsze osoby uczestniczące w Różańcu do granic? Okupacji czy historycznej rzezi dziadków w Katyniu lub na Wołyniu? Tych, którzy faktycznie i bezpośrednio doznali okropieństw ostatniej wojny, żyje przecież już niewielu. A może chodzi o uleganie symbolicznej przemocy, polegającej na oglądaniu rozpasania gierkowskich czerwonych elit, a może traumę spowodował cukier, mięcho i wóda na kartki za Jaruzela? Niemożliwy do zniesienia widok Tuska i Michnika? Wrak na ziemi smoleńskiej?
Co sprawia, że ci, którzy doznali tej rzekomej traumy, czują się rozjuszeni i sprowokowani, gdy gdzieś na dalekim horyzoncie pojawia się dzisiejsza, jak najbardziej realna ofiara? Dlaczego uważają, że taka sytuacja nie jest akceptowalna społecznie. Czy chodzi o to, że obserwując wcześniej zewnętrzną „siłę” i „moc” swojego sprawcy, „zamieniają” poczucie niewygodnej i wstydliwej bezsilności, i utraty kontroli na poczucie własnej władzy i omnipotencji? Czyżby dopiero wtedy zwiększa się ich poczucie bezpieczeństwa, schodzi z nich napięcie, lęk i wstyd, że zostało się skrzywdzonym? Dlaczego ta agresywna religijność jest przede wszystkim nasilona wobec osób słabszych, uciekających przed wojną? Czemu osoby uzbrojone w różańce stają się tak pobudzone, zmniejszają swoje zahamowania w okazywaniu agresji, budują wypaczone poglądy na temat sposobu rozwiązywania konfliktów, stają się znieczulone na przemoc, która lawinowo pojawia się w polskich miastach? Czy nie widzą paradoksu, że występując w roli ofiary, jak i sprawcy oraz stając się jednocześnie twórcą i tworzywem, robią z siebie złowieszcze pośmiewisko?