Podobno mam skrzywiony ogląd spraw. Źle widzę albo patrzę w innym kierunku. Taki na przykład kryzys: wszyscy mówią - kupuj złoto - a ja, że lepiej zaopatrzyć się w dobrze uszyte ubrania. Albo świat obiega informacja o facecie, który zastrzelił setkę dzieciaków na jakiejś wyspie: na blogach piszą - uczcie dzieci strzelać - a ja tłumaczę znajomym że kluczem jest nauka pływania.
Prasę, zwłaszcza tę patrioryczną obiegła w tym tygodniu informacja: człowiek, który przez trzydzieści lat wydawał patriotyczne pisma i książki był w istocie oficerem SB. Nie kapusiem, nie agentem - oficerem!
Posypały się pytania: jak to możliwe, że taki człowiek pod przybranym nazwiskiem przez 20 lat wolnej Polski mógł bezkarnie wydawać patriotyczną literaturę i dobrze z tego żyć? IPN i inne instytucje a także osoby prywatne natychmiast zerwały z nim współpracę. Być może słusznie, mnie tylko dręczy co innego - jak to możliwe, że przez dwadzieścia lat wolnej Polski nie znalazło się inne wydawnictwo czy organizacja, które z taką konsekwencją promowałoby polskość, patriotyzm, historię kraju i narodu? Czysty biznes niczego nie tłumaczy bo ponoć wydawał książki, którym inni dali kosza.
Opowieść jak z Borgesa - barbarzyńca stoi na murach miasta, które opuścili już jego prawowici mieszkańcy. Teraz wydawnictwo zapewne upadnie ale czy będzie jeszcze komu wydawać książki o przedwojennych harcerzach?
e.