Kiedy byłem dzieckiem, mama zabierała mnie tego dnia na grób rodziców swojej przyjaciółki.
Kiedy one tam rozmawiały, a mnie skończyły się do zapalania świece i zabawa stearyną przestała być atrakcyjna zacząłem snuć teorie o umieraniu ludzi i wieczności.
Ponieważ odwiedzany przez nas grób znajdował się w wzrokowej bliskości muru cmentarnego, wymyśliłem że kiedy nekropolia ,,dobije,, do niego i nie będzie już miejsca na pochówki to ludzie przestaną wtedy umierać, ergo będą żyli wiecznie.
Na wszelki wypadek długo nie konsultowałem mojej teorii z dorosłymi, aby cieszyć sie jej atrakcyjnością jak najdłużej.
Po to Pan Bóg dał nam zdolność abstrakcyjnego myślenia, abyśmy z niej korzystali. Czasem jest ona przydatna, jako mechanizm obronny przed ponurą rzeczywistością.