To istotne pytanie, z punktu widzenia jakości demokracji powinno spędzać sen z powiek zarówno prezydenta, jak i elit naukowo (politolodzy, socjolodzy) politycznych Polski, bowiem odsetek głosów nieważnych jest w kraju nad Wisłą zjawiskiem niepokojącym i co gorsza pojawiającym się z trudną do zaakceptowania regularnością.
Ponieważ nie oglądam, ani nie słucham mediów, żeby nie zgłupieć do reszty, nie wiem czy prowadzone są na ten temat dyskusje, albo podejmowane próby zaradzenia temu zjawisku, które wyróżnia nas w skali Europy, przynajmniej tej zachodniej ( w Hiszpanii, czy BRD jest to ok. 2 % ), więc sam podejmę mniej, lub bardziej udaną propozycję rozwiązania.
Ponieważ wychodzę z założenia, że forma ,,książeczki,, do głosowania jest wynikiem analiz społeczno-socjologicznych, a więc produktem wysublimowanym i doskonałym pod każdym względem, przyjmuję dalszą jej egzystencję za coś ewidentnego i zaproponuję ,,likwidację,, pierwszej strony.
Likwidację w przenośni, bowiem zniknie z niej partia polityczna, ubiegająca się o pprzychylność wyborcy, a pojawi reklama. Załatwi to sprawę korzystnego plasowania, które faktycznie może dawać fory tej partii, która wylosuje ,,1,, i zminimalizuje koszty aktu demokratycznego, który to aspekt często podnoszony jest w różnego rodzaju dyskusjach, dotyczących wyborów, czy referendów.
Teraz pozostaje tylko opracowanie trybu, w jakim wyłoni się tych którzy będą mogli umieścić swoje reklamy na pierwszej stronie ,,książeczki,, i tak chyba wszyscy zgodzimy się, że nie może to być reklama stacji telewizyjnej tworzącej prawdę całą dobę, albo gazety której nie jest wszystko jedno kto rządzi Polską, więc pozostają podmioty neutralne światopoglądowo.
Tu już chciałęm napisać, że prawo do reklamy mogłaby mieć na przykład sieć księgarń o dźwięcznej nazwie, ale czy o tej sieci można powiedzieć ( w kontekście jej nowej reklamy ), że jest neutralna światopoglądowo.
Więc kto, fastfod, czy napój gazowany?
