Lady Pretentious Lady Pretentious
678
BLOG

Mity współczesności cz. II: Homofobia

Lady Pretentious Lady Pretentious Polityka Obserwuj notkę 27

          W wojnach kulturowych nie bierze się jeńców. Chociaż pozornie bezkrwawe - w rzeczywistości są o wiele bardziej bezwględne i okrutne niż walka orężem, ponieważ stawką są nasze dusze. A to najwyższa możliwa stawka. Obserwując ewolucję pojęcia "homofobia" - jednego ze współczesnych granatów, można zauważyc, że chociaż dużo młodsze przechodzi podobną ewolucję jak pojęcie "homoseksualizm" tyle, że w przeciwnym kierunku. Jak wiadomo 100 lat temu "homofobiczne" postawy były uważane za coś normalnego, potem - chocby poprzez samą nazwę, w której zawarte jest greckie słowo "phobos" (= irracjonalny lęk), częśc charakterystyczna dla opisu zaburzeń lękowych - następuje medykalizacja zjawiska, pojawiają się głosy, aby "leczyc homofobów". Kolejnym etapem jest/będzie penalizacja "homofobii" - poprzez różne ustawy dotyczące "hate-speech" itd. W rzeczywistości walka z "homofobią" jest jedną z bitew (neo)-pogaństwa z kulturą judeochrześcijańską, bitwą, w której używa się wszelkich możliwych środków, bo stawka - jak już wspomniałam - jest najwyższa.

 
           Zachowania homoseksualne towarzyszą ludzkości od zawsze. To judaizm, a potem chrześcijaństwo nałożyło ograniczenia i określiło takie zachowania jako niemoralne. Z punktu widzenia pogan, wśród których pojawili się starożytni Żydzi, musieli oni jawic się jako sekta nawiedzonych ascetów - narzucających sobie ograniczenia nie wiadomo po co. W pogańskich społecznościach stosunek do zachowań seksualnych był podobny, do tego jaki jest obecnie, chociaż widac, że na skutek działań wojennych wahadło wychyliło się już mocniej - wykorzystywanie "tożsamości ofiary" w celu uzyskania praw o jakich nikt wcześniej nie marzył, budowanie tożsamości czy nawet kariery w oparciu o tzw. "orientację seksualną" itd. Tora chwali pogańskie społeczności za to, że nie legalizowały związków osób tej samej płci. Dzisiaj niewiele społeczeństw się oparło i nie wiadomo na jak długo. Daleko idące podobieństwa między kulturą pogańską, a "postępowymi" nurtami współczesnej kultury społeczeństw zachodnich każą mi umieścic słowo "postępowy" w cudzysłowie. To bardzo proste - eliminując wpływ religii cofamy się do przedreligijnego chaosu moralnego z tą małą różnicą, że zdziczenie i barbarzyństwo uchodzi teraz za wyrafinowanie i bycie nowoczesnym. Nie pierwszy to raz w historii i zapewne nie ostatni, chociaż tego nie jestem pewna. 
 
Wydaje się, że większośc antyhomofobów tłumaczy owo "samoograniczanie się" na dwa sposoby a) w duchu utylitaryzmu - jego celem było polepszenie prokreacji w obrębie "plemienia", b) w duchu teorii spiskowej - kapłani chcąc zawładnąc ludem wpędzają go w poczucie winy nakładając ograniczenia, na coś, co stwarza ogromne pokusy. Jeśli chodzi o pierwsze wyjaśnienie - jego słabośc polega na tym, że wcale nie wyjaśnia kategorycznego zakazu. Przecież mogłoby pozostac tak jak w taoizmie - gdzie wprawdzie gejowski styl życia nie byłby pochwalany ze względu na obowiązki wobec społeczeństwa (założenie rodziny i produkcja potomstwa), ale okazjonalne stosunki homoseksualne były dopuszczalne. Albo tak jak w starożytnej Grecji gdzie pedagogika była spleciona z pederastią, a jednocześnie dbano o prokreację okresowo nawołując do ograniczenia rozkoszy z chłopcami. Nie - judaizm jest w tym względzie o wiele bardziej kategoryczny i radykalny niż czysto utylitarne względy. Niewielu sobie zdaje sprawę z tego, że homoseksualizm jest zaliczany do tej kategorii grzechów, gdzie lepiej dac się zabic niż go popełnic. 
 
Drugie wyjaśnienie - w duchu nietzschańskim - rozciąga się na całą sferę stosunku religii do seksualności i jako takie wymaga dłuższego rozwinięcia. Jest to wytłumaczenie, które psychologizuje religię, można powiedziec nawet psychoanalizuje ją poprzez bardzo powierzchowne odczytanie Freuda, który jak wiemy był zapiekłym ateuszem, co jednak nie przeszkodziło mu dokonac pewnych wartościowych wglądów w naturę człowieka. Można odwrócic ten zabieg i zpsychoanalizowac tych, co redukują religijnośc do formy opresji człowieka. 
 
Otóż - co jest ideałem wg Freuda? (weźmy tutaj łaskawie wczesnego Freuda, jego koncepcje Erosa i Thanatosa są mniej dopracowane, chociaż jeszcze bardziej miażdżące) - możliwie jak najszersza świadomośc, kontrola impulsów, dojrzałe mechanizmy obronne - takie jak sublimacja itd. Ego - jako pole ścierania się impulsów z superego i id, w wypadku osłabienia którejś ze stron poddaje się nadmiernej kontroli nieświadomych impulsów drugiej strony. Z jednej strony mamy więc możliwośc nadmiernego stłumienia impulsów w obliczu surowych zakazów, a z drugiej - możliwośc zawładnięcie ego poprzez impulsy id. I nie jest to tak pożądane w filozofii buddyjskiej osłabienie czy destrukcja ego, to jest raczej uniemożliwienie jego rozwoju. Nie może zostac unicestwione to, co nie istnieje. Rozwój przebiega od sytuacji, w której superego jest słabe i prymitywne do jego wzmocnienia i zdolności do równoważenia impulsów id. W ich dialogu powstaje ego. Jednostka z osłabionym ego nie jest wolna, tak jak nie jest wolna plastikowa torebka poruszająca się na wietrze. Z lektury pism Freuda widac wyraźnie, że istnienie zewnętrzych zakazów jest niezbędne dla zaistnienia jednostki jako autonomicznej osoby. Dodam jeszcze - obiektywnych zakazów, ponieważ jeśli będą one postrzegane jako subiektywne, płynne, relatywne - nie będą miec żadnej mocy.
 
Wrócmy do Hebrajczyków, od których Freud uciekł tak daleko (?). Zakazy służą do sublimacji seksualności i do skanalizowania jej energii w obrębie relacji małżeńskiej. Nie tylko w celach prokreacyjnych rzecz jasna, ponieważ jeśli wczytac się w bardzo szczegółowe przepisy widac wyraźnie, że chodzi tu przede wszystkim o budowanie więzi, inaczej stosunki między małżonkami byłyby zakazane, gdy prokreacja nie jest możliwa.  Przede wszystkim reguły owe służą wywyższeniu seksualności z czegoś co przynależy do zwierzęcej natury człowieka do czegoś, co upodabnia nas do Najwyższego. Dysponujemy potężną mocą, ogniem, który jeśli ujarzmiony może byc pożyteczny, albo gdy pozbawiony kontroli - niesie zniszczenie. 
 
Zaciekłośc walczących z "homofobią" oprócz czysto polityczno-propagandowych przyczyn, może brac się z tego, że nie są w stanie zapanowac nad swoimi impulsami seksualnymi i przeżywają w związku z tym nieświadome poczucie winy. Dokonują masywnej projekcji swojego prymitywnego superego na osoby religijne, widząc wrogośc nawet tam, gdzie jest troska i współczucie. A przecież religia nie nakazuje walki z tzw. "homoseksualistami" (w Torze takie pojęcie po prostu nie istnieje) tylko z brakiem kontroli popędów. Tzw. "homofobia" jest naturalnym odruchem człowieka, który wie, że jego wolnośc opiera się na wolnej woli, a ta z kolei na istnieniu zakazów. Kiedy "wszystko wolno", nic tak naprawdę nie jest dozwolone... Można spekulowac skąd bierze się prymitywne superego "antyhomofobów". W sporze natura versus środowisko zajmuję stanowisko, że to jednak wczesne relacje z osobami znaczącymi są czynnikiem decydującym. Zaburzone relacje z głównym opiekunem, najczęściej matką, która jest emocjonalnie niedostępna i często wroga w stosunku do dziecka uniemożliwiają rozwój zdrowego superego i doświadczania przyjemności z panowania nad sobą. To naprawdę nie jest przypadkowe, że permisywnie seksualnie społeczeństwa są zarazem mizogynistyczne i składają ofiary z dzieci (więcej o tym w odcinkach pt. "Feminizm" i "Aborcja" ). 
 
Zwrócmy uwagę zresztą, że to naprawdę nie ma końca. Po obaleniu "niewoli" religijnej wąż zjadający własny ogon zabierze się także za inne niby oczywiste i ogólnie przyjęte zakazy. 
Och jak dobrze, że istnieje prawdziwie wyrafinowany i nowoczesny sposób myślenia, w który można schronic się przed nawałnicą szaleństwa.
 

moim drogowskazem jest Tora, źródło mojej wolności Interesuje mnie ścieranie się idei, ich wzajemne przenikanie, trudne związki, rozstania i walki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka