Yes, yes, yes. Tak kiedyś krzyknął były premier rządu polskiego. Po pierwszym skoku Adama Małysza, na dużej skoczni w Vancouver krzyknąłem na cały głos tak samo. 137 metrów przy niesprzyjających warunkach i z bardzo niskiej belki, to było naprawdę bardzo daleko. Nie mam żadnych wątpliwości że ten skok daje kolejny medal dla Polski na tych igrzyskach. Nieskromnie powiem, że to jest minimum wicemistrzostwo olimpijskie. Przewaga nad innymi była ogromna. I gdyby nie ten ostatni skok 144 metry, wszyscy wiemy kogo. Tego genialnego Szwajcara. Warto wspomnieć że ten ostatni skok był wylądowany na dwie nogi i przewaga lidera nad drugim Małyszem nie jest duża, wynosi zaledwie 6,6 pkt. Tylko jak ją odrobić w II serii??? Gdy lider z taką łatwością odleciał, całej reszcie. Skoki narciarskie uczą pokory, dlatego nie można przed zakończeniem konkursu rozdawać medali. Choć mistrzostwo olimpijskie jest daleko, to jednak ciągle trzeba wierzyć. Może jednak stanie się dzisiaj cud???
